Lettieri dla niemieckiego Kickera. Co jest dla niego w Polsce najlepsze?
"Więcej niż zadowolony" - tak zatytułowany został wywiad w czwartkowym numerze poczytnego dziennika "Kicker" z Gino Lettierim. O wyczynach trenera Korony Kielce po raz kolejny rozpisuje się niemiecka prasa, a on sam zdradza, jak czuje się dziś w Kielcach. I przy okazji wyjaśnia, co mu się w Polsce najbardziej podoba.
Z racji rangi tego tekstu, a przede wszystkim miejsca, gdzie został opublikowany, postanowiliśmy przetłumaczyć dla Was cały wywiad.
REKLAMA
Jak to się stało, że monachijski trener trafił do polskiego klubu?
- Wszystko zaczęło się od pytania, czy mógłbym sobie to w ogóle wyobrazić. Praca w zespole z pierwszej ligi za granicą była dla mnie bardzo interesująca. Fascynujące było zadanie uzyskania jak najlepszego wyniku z klubem, który tak naprawdę dysponuje niewielkim budżetem.
Jaką rolę odegrał w tym były bramkarz reprezentacji, a obecny właściciel klubu, Dieter Burdenski?
- Jego wytyczną było, aby trener pochodził z Niemiec. Klub chciał zmienić struktury, wprowadzić pewne elementy pracy z zespołem na poziom niemiecki. Ale muszę jednak powiedzieć, że polska mentalność jest tutaj najlepsza.
W jakim języku komunikujesz się z zespołem?
- Mam trzech zawodników, którzy rozumieją włoski. Niektórzy mówią po niemiecku, inni po angielsku, a pozostałym zawodnikom tłumacz przekłada moje słowa na język polski. W szatni jest taka mieszanka językowa.
Czy z tego powodu dochodzi czasem do nieporozumień?
- Nie, jak dotąd nie. Gracze wiedzą, czego oczekuję w określonych sytuacjach. Zauważają to już po wyrazie mojej twarzy. Piłkarze znają moje zasady.
Siódme miejsce w lidze, półfinał w Pucharze Polski przeciwko broniącej tytułu Arce Gdynia. Czy jesteś zadowolony z dotychczasowych osiągnięć?
- Więcej niż zadowolony! Gdy rozpoczęliśmy przygotowania do sezonu, od początku obawiałem się już o kadrę i kondycję fizyczną zespołu. Zostaliśmy określeni przez prasę jako spadkowicz numer jeden. Mam dużo szacunku dla zespołu, który wykonał znakomitą pracę. Drużyna osiągnęła ten sukces krok po kroku.
Mimo początkowej krytyki, dwukrotnie zostałeś uhonorowany jako trener miesiąca. Czy to sprawia, że jesteś szczególnie dumny?
- Media krytykowały mnie, nie znając mojej pracy. To zaczęło się już przed sezonem. Zyskałem sławę w Polsce dzięki aferze z klapkami. Śmiali się z nas dlatego, że poprosiłem zawodowców, aby włożyli pełne buty do posiłków podczas obozu treningowego. To wszystko trwało, dopóki gracze nie zrozumieli mojego przekazu... Nagrody były dla mnie powodem do dumy, bo był to wybór kolegów z pracy – innych szkoleniowców. Cieszy mnie to tym bardziej, że zrobiłem to dwa razy z rzędu jako pierwszy trener z zagranicy.
Wrażenie się zmieniło, kiedy twojej drużynie zabrakło powietrza pod koniec pierwszego etapu rozgrywek?
- Zgadza się, przerwa zimowa nadeszła dla nas zbyt późno. Spodziewałem się już wcześniej tego kryzysu, także z powodu wyników badań wydolnościowych, które przeprowadzaliśmy latem. Wymagające były również rundy pucharowe, po których od razu mierzyliśmy się w lidze. W rezultacie rozegraliśmy w ciągu ostatnich 20 dni aż sześć gier!
Czy kadra zespołu nie jest trochę za skromna na tak długi sezon?
- Tak, muszę się z tym zgodzić. Nadal musimy ją powiększyć, ale oczywiście nasz budżet jest bardzo ograniczony. Mamy drugi najmniejszy budżet w całej lidze.
Jak jest wysoki?
- Mamy nieco ponad pięć milionów euro.
Czy Twoim marzeniem byłoby poprowadzenie Korony Kielce w europejskich pucharach?
- To więcej niż marzenie. Na początku sezonu założyliśmy sobie, aby nie mieć nic wspólnego ze spadkiem. Ważne jest, by znaleźć się w pierwszej ósemce, tak aby zagrać o tytuł w play-offach. Ostatnie osiem drużyn rozgrywa mecze w walce o utrzymanie. Jeśli utrzymamy miejsce w grupie mistrzowskiej, będzie to osiągnięciem zakładanych wcześniej celów.
Autorem wywiadu jest Hardy Hasselbruch.
Źródło: Kicker.de
Wasze komentarze
Kompromitacja taktyczna panie trenerze!
jak nie to dziady. trzeba dorzucić jeszcze stronę ekonomiczną kielczan - blisko 20 melonów rocznie zostaje w kasie miasta a Korona ma kolejnego sponsora.