Jak Hernani brazylijskich sztuczek językowych uczy
Hernani prawdopodobnie jednak nie będzie mógł wystąpić w sobotnim meczu Korony Kielce z GKS-em Bełchatów. Brazylijczyk znów trenował indywidualnie.
Wczoraj na drobne urazy narzekali Nikola Mijailović i Paulius Paknys, ale dziś obaj obcokrajowcy trenowali już na pełnych obrotach. Zajęcia nie były zresztą ciężkie - trwały niewiele ponad godzinę, ale tylko dlatego, że we wtorek \"złocisto-krwiści\" mają ćwiczyć też popołudniu.
Trening jak zwykle zakończył się rywalizacją Marka Motyki z piłkarzami o \"colę\". Dziś do boju stanął Aleksandar Vuković, który jednak w poprzeczkę trafiał równie często jak szkoleniowiec Korony. Kolega Serba z środka pola, Cezary Wilk pozazdrościł \"Vuko\" dodatkowego zajęcia i sam postanowił zostać dłużej na boisku. \"Wilczek\" oddał kilkanaście strzałów z dystansu, które dzielnie bronił Radosław Cierzniak.
Tylko z boku zajęciom całej drużyny mógł przypatrywać się Hernani. Brazylijczyk jedynie truchtał wokół boiska. I choć trener Mariusz Skuta kompanem do rozmów jest świetnym, a niektóre dialogi przebijały te Laskowika i Smolenia z kabaretu TEY, to \"Scotty\" wyraźnie nudził się na treningu.
I wymyślał co chwilę coś nowego - najpierw wspominał swojego słynnego rodaka Romario, a później postanowił zaprezentować brazylijskie sztuczki językowe.
Znalazł twardą płachtę, poprosił nas o kartkę i długopis. W końcu pokazał zdanie:
Socorram-me subi no onibus em Marrocos - co w polskim tłumaczeniu znaczy mniej więcej: Pomóż mi, wysiadłem z autobusu w Maroku.
Hernani polecił nam przeczytać brazylijskie zdanie od końca, a potem pognał do swoich zajęć...
fot. Łukasz Tomczyk/Korona Media Team
Ernest Konon podczas wtorkowego treningu
Wasze komentarze