Zieliński: Bieda jest siłą Polonii
- Czy chcę w piątek komuś cos udowadniać? Tak, problem jednak w tym, że z tymi osobami, do których mam pewien żal, nie mogę się mierzyć na boisku. Nasze porachunki muszą się odbyć kosztem drużyny – mówi napastnik kieleckiej Korony, Michał Zieliński.
W sobotę rozegrałeś pierwsze spotkanie w „żółto-czerwonych” barwach. Co z tego debiutu zapamiętasz, gdy przyjdzie ci go wspominać za kilka, czy kilkanaście lat?
- Trudne pytanie (śmiech). Na pewno zapamiętam atmosferę na stadionie, która była po prostu świetna, a także to, że na trybunach zasiadło mnóstwo kibiców. Gdzieś też utkwi mi w pamięci to, że zagrałem całkiem nieźle, dałem dobrą zmianą i można powiedzieć zaliczyłem całkiem udany występ. Na pewno zawsze będę miło wracał do tego spotkania.
Pewnie wracałbyś do tego meczu jeszcze chętniej, gdyby Maciej Tataj wykorzystał twoje podanie w doliczonym czasie spotkania. Asysta w cztery minuty, to byłby dopiero wyczyn.
- Tak, ale tego już się nie cofnie. Co do mnie - każdy zawodnik, który wchodzi z ławki chce pomóc zespołowi i nie inaczej było w moim przypadku. Starałem się w ciągu tych kilku minut dać z siebie jak najwięcej i zaprezentować się godnie. Chciałem zrobić wszystko, aby zwiększyć swoje szanse na grę w następnym meczu w dłuższym wymiarze czasowym.
Teraz przed wami spotkanie z twoim byłem klubem, Polonią Bytom. Podchodzisz do tego meczu w jakimś stopniu szczególnie?
- Na pewno jest to dla mnie mecz wyjątkowy. Wszyscy wiedzą w jakich okolicznościach przychodziłem do Kielc. Chcę jednak zaznaczyć, że z zawodnikami i sztabem szkoleniowym Polonii cały czas mam bardzo dobry kontakt, a o jakimkolwiek konflikcie możemy mówić tylko w kontekście relacji pomiędzy mną i zarządem klubu. Chciałbym ludziom z zarządu coś udowodnić, ale niestety z nimi na boisku się nie spotkam. Nasze porachunki muszą się odbyć kosztem drużyny (śmiech). Mogę zapewnić, że na boisku żadnych sentymentów nie będzie. Dla mnie liczy się tylko zwycięstwo Korony i tylko ono sprawi mi prawdziwą radość.
Rozmawiałeś z kolegami z Polonii na temat zbliżającego się pojedynku?
- Nie. Staram się ostatnimi czasy odciąć od tego i nie wchodzić w jakieś rozmowy i dywagacje na temat tego spotkania. Chcę się skupić i skoncentrować na tym meczu, po to, aby zagrać najlepiej jak potrafię.
Co jest siłą zespołu z Bytomia? Przed sezonem wszyscy się spodziewali, że Poloniści będą walczyć o utrzymanie, tymczasem stali się jedną z rewelacji sezonu i plasują się w górnej polówce tabeli.
- Siłą Polonii jest kolektyw. Nie ma w Bytomiu jednego zawodnika na którego musimy zwrócić szczególną uwagę, bo Polonia jest groźna jako całość, wtedy, gdy stanowi jedność. W Bytomiu może nie ma jakiś wielkich gwiazd, ale jest to naprawdę bardzo solidny zespół. Drużyna jest bardzo dobrze zgrana, zawodnicy świetnie się rozumieją i w tym właśnie tkwi sukces tego klubu.
Nawet w Polonii można jednak znaleźć pewne indywidualności. Marek Bazik z pięcioma asystami na koncie należy do czołówki w klasyfikacji najlepiej podających, a Grzegorz Podstawek to w tym sezonie jeden z najlepszych snajperów w ekstraklasie.
- Zgadza się, są to zawodnicy, którzy mogą nam napsuć sporo krwi i musimy ich koniecznie powstrzymać. Grałem z nimi, znam ich mocne i słabe strony, więc w miarę możliwości postaram się przekazać jakieś informacji na ich temat trenerowi, czy też kolegom z drużyny.
Prawdą jest to, że brak pieniędzy w klubie wpływa na piłkarzy mobiluzjąco? To właśnie złą sytuacją finansową tłumaczy się często sukcesy takich klubów jak Polonia.
- Niestety jest to prawdą. Sytuacja finansowa w Polonii była, jest i pewnie będzie nieciekawa. Nie chcę mówić o szczegółach, ale te problemy w Bytomiu są zauważalne. Trzeba jednak przyznać, że przez te kłopoty zespół się jednoczy i nawet w trudnych momentach potrafi dalej być ze sobą. W tej solidarności tkwi w dużej mierze sukces całego zespołu.
Jak zagrać, aby w piątek cieszyć się ze zdobycia trzech punktów?
- Jeśli w obronie zagramy tak dobrze, jak w meczu z Jagiellonią, a do tego troszkę skuteczniej w ataku, to o wynik jestem spokojny. Tak właśnie musimy się prezentować – pewnie w defensywie i skutecznie w ataku.
Liczysz na występ w pierwszym składzie w meczu z byłym klubem? Trener Sasal zapowiada zmiany w wyjściowej „jedenastce”...
- Nie chcę się nastawiać na pewne wyjście w pierwszej „jedenastce”. Nie ukrywam, że bardzo chciałbym pojawić się na boisku już od pierwszej minuty. Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę z tego, że nie przepracowałem z drużyną pełnego okresu przygotowawczego, a w klubie są także inni zawodnicy, których staż w Koronie jest znacznie dłuższy od mojego. Zresztą nawet jeśli znów wejdę na boisko z ławki rezerwowych, to będę dawał z siebie wszystko po to, aby zaprezentować się jak najlepiej i pomóc kolegom w odniesieniu zwycięstwa.
Bramka w takim spotkaniu pewnie smakuje szczególnie. Coś może na ten temat powiedzieć zresztą Pavol Stano. Liczysz, że podobnie jak jemu, uda ci się „ukuć” swój były klub?
- Wszyscy na to liczymy (śmiech). Na pewno strzelenie gola w tym spotkaniu stanowi mój cel i będę się starał go w piątek zrealizować. Trzeba jednak pamiętać o tym, że najważniejsze jest zwycięstwo Korony, a to kto strzeli bramkę w tym meczu, to jest już sprawa mniej istotna.
Rozmawiał Grzegorz Walczak.
fot. Paula Duda