Wywiad ze Zganiaczem: Działacze chcieli się mnie pozbyć
- Na początku zarząd Korony zaoferował mi nieco lepsze warunki niż miałem wcześniej. A później... zaczął schodzić z sumą i proponował coraz niższe zarobki. To raczej nie jest normalna sytuacja - wspomina Mariusz Zganiacz, który z końcem grudnia przestał być piłkarzem kieleckiego klubu. Wczoraj "Zgani" podpisał półtoraroczną umowę z Piastem Gliwice.
Mariusz, obserwując całą sytuację, mam wrażenie, że z klubu odchodzi piłkarz, który przyszedł do Korony pół roku temu i tylko grzał ławę. Mówiąc krotko - był piątym kołem u wozu.
- Też mam takie wrażenie... Po pierwszych pięciu meczach tego sezonu nic nie zapowiadało, że wypadnę ze składu. Nie grałem przecież źle. Ale przyszedł "Vuko" i od razu wskoczył do jedenastki. Ciężko powiedzieć dlaczego, bo naprawdę nie zasłużyłem na to, by po tych pięciu spotkaniach usiąść na ławce.
Tym bardziej, że później, będąc rezerwowym, też udowadniałeś swoją wartość. Choćby w starciu z Wisłą Kraków, gdy zaprezentowałeś się bardzo korzystnie.
- Zgadzam się. Oczywiście nie zapominam też o słabszych meczach, bo one oczywiście się zdarzały. Nie ma co ukrywać, że w Bełchatowie i w Gdańsku zagrałem nie najlepiej. Ale naprawdę ciężko się gra na pełnych obrotach, gdy w kilku poprzednich spotkaniach siedzi się na ławce rezerwowych. Nie ma tego wyczucia gry.
Zapytam wprost - jesteś zły na zarząd Korony?
- Nie jestem zły. Nie jest mi nawet żal... Ja po prostu czuję duży smutek tym, jak to się zakończyło. Jeszcze przed świętami władze klubu miały się do mnie odezwać, mieliśmy rozmawiać. Niestety, telefon milczał, nikt nie zadzwonił...
Do mediów i kibiców cały czas dochodzą sprzeczne informacje. Zarząd upiera się, że już pół roku temu złożył ci propozycję, ale to ty zwlekałeś z odpowiedzią.
- To nie jest prawda. Pół roku to gruba przesada, bo pierwszą rozmowę odbyliśmy na początku października.
Jak wyglądała tamta oferta władz klubu?
- Na początku była to umowa lepsza od tej, którą miałem do tej pory, ale niewiele. Później jednak działacze schodzili coraz niżej i proponowali coraz niższe zarobki.
Nie rozumiem. Zazwyczaj w trakcie negocjacji podwyższa się sumę, by zatrzymać pracownika w firmie, a nie ją obniża!
- Sam nie wiem dlaczego tak to wyglądało. Może nie grałem i klub uznał, że przez to cena za mnie spadła i nikt nie dam mi więcej?
A może chcieli się ciebie pozbyć?
- To prawda, miałem takie wrażenie. Na pewno nie zależało im na tym, by Zganiacz pozostał w klubie. Ale nie żałuje, że spędziłem tutaj tyle lat. Zostałem w Koronie nawet wtedy, gdy została zdegradowana za korupcję. I cieszę się z tego, że mogłem pomóc Kielcom odzyskać ekstraklasę. Szkoda tylko, że dalej nie będę mógł reprezentować "złocisto-krwistych" barw... Naprawdę tego żałuję.
Masz żal do trenera Marcina Sasala?
- Nie, do trenera nie mam. No bo ile ze mną pracował - dwa tygodnie? Nie mógł mi wiele złego przez ten czas zrobić.
Ale te dwa tygodnie wystarczyły, by skreślił cię z drużyny.
- No to jest prawda, ale nie wiem czy była to tylko i wyłącznie decyzja trenera. Z drugiej strony, później czytałem w internecie i gazetach śmieszne wypowiedzi szkoleniowca, które mnie dość dziwiły. Nie wiem czym to było spowodowane.
Pamiętam sytuację, gdy klub poinformował, że znalazłeś się w grupie piłkarzy niechcianych przez trenera Sasala, by kilkadziesiąt minut później sprostować tę wiadomość, informując, że rozmowy z tobą nadal są prowadzone.
- Naprawdę wyglądało to tak - po zakończeniu rundy spotkaliśmy się z trenerem. Sasal ustalił trzy koszyki, o których wszyscy dobrze już wiedzą - pewniaków, tych co mają walczyć i piłkarzy zupełnie niepotrzebnych w klubie.
I znalazłeś się w tym trzecim?
- Właśnie nie. Ja byłem między koszykiem drugim a trzecim. Takie "wyróżnienie"... Śmiałem się później z tego.
Wcześniej trener nie zabrał cię do Wronek na mecz z Lechem. Oficjalnie nie znalazłeś się w meczowej osiemnastce z przyczyn sportowych.
- Nie pojechałem tam tylko dlatego, że nie podpisałem kontraktu. W poprzednim meczu z Polonią rzeczywiście zostałem zmieniony w przerwie, ale moja forma na pewno nie była tak słaba, żeby mnie nie zabrać nawet do szerokiej kadry. To chyba zarząd nie chciał, żebym jechał do Wronek...
Właściwie powinieneś być zadowolony, że będziesz grał w Gliwicach. Patrząc na ligową tabelę można powiedzieć, że to dla ciebie awans sportowy, bo Piast jest wyżej niż Korona.
- Cieszę się, że zostałem piłkarzem Piasta, ale naprawdę żal mi odchodzić z Kielc. Fajny stadion, super kibice - chciałem im szczególnie podziękować za wsparcie! Podziękowania także dla piłkarzy i sztabu szkoleniowego, który mnie prowadził do tej pory.
Nawet do Marka Motyki, poprzedniego trenera, który posadził cię na ławce rezerwowych?
- Nic do niego nie mam. Był trenerem, mógł podejmować decyzje. Uznał, że powinienem być rezerwowym i muszę to uszanować.
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki - zgadzasz się z tym? A może jednak kiedyś wrócisz do Korony?
- Jest takie powiedzenie, ale ja nigdy nie mówię nigdy. Zawsze będę tu miło wracał i jeśli kiedyś pojawi się oferta z Kielc, to chętnie znów przywdzieję złocisto-krwiste barwy. Tym bardziej, że jeszcze niedawno mówiłem, że moim największym marzeniem jest zdobycie mistrzostwa Polski z Koroną. Może się to jeszcze kiedyś spełni...
Piast złożył najlepszą ofertę?
- Nie, to nie była najlepsza oferta. Ale działacze z Gliwic byli bardzo konkretni, dużo rozmawiali ze mną i z moim menedżerem. Choć muszę przyznać, że aktywni byli też działacze Odry. Z Wodzisławia dzwonili do mnie nawet wczoraj rano, przed podpisaniem kontraktu z Piastem i jeszcze namawiali mnie do zmiany decyzji.
To chyba miłe dla sportowca. Spójrz na swoich kolegów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji jak ty. Gajtkowski, Paknys czy Buśkiewicz nie narzekają na ogromne zainteresowanie ze strony innych klubów.
- To fakt, miałem kilka ofert, bo rozmawiali ze mną też działacze Arki Gdynia czy Polonii Bytom. To na pewno fajna sytuacja, bo mogłem wybierać, a nie byłem zmuszony do zaakceptowania jednej oferty.
Pożegnałeś się z zarządem Korony?
- Nie, ale ja jeszcze przyjadę do Kielc. Muszę zwrócić pasek od sport-testera i zegarek, ale przede wszystkim chcę pożegnać się z chłopakami oraz trenerami. Z zarządem też mam się spotkać.
Z twojej inicjatywy czy władz klubu?
- Z mojej.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
fot. P. Duda/A. Starz
Wasze komentarze
Tak dalej chopoki.