Janota: Trzeba to wszystko przemyśleć, tak nie możemy grać
Korona w Chorzowie pokazała najgorsze ze swoich oblicz. „Żółto-czerwoni” zagrali fatalnie, bez wiary w zwycięstwo, o czym świadczy to, że pierwszy celny strzał w meczu oddali dopiero w… doliczonym czasie gry drugiej połowy. Efekt: kielczanie stracili nawet matematyczne szanse awansu do czołowej „ósemki”.
- To było bardzo słabe spotkanie – przyznał po meczu Michał Janota, pomocnik Korony. Tak słabe, że trudno wskazać jakiegokolwiek piłkarza z pola w kieleckim zespole, który nie zawiódł. Słabo prezentowały się wszystkie formacje, ba - nawet najjaśniejszy zazwyczaj punkt Korony, czyli Paweł Golański, zupełnie w poniedziałek zgasł, zaliczając mnóstwo strat i niecelnych dośrodkowań. - Nie wiem, czy brakło nam trochę sił, ciężko powiedzieć. Uważam, że powinniśmy wyjść od razu wysoko i tam ich zaatakować – mówił po meczu Janota. Czemu kielczanie tego zatem nie zrobili? Janota zwrócił uwagę, że sporym problemem dla zespołu okazała się kontuzja Przemysława Trytki w 35. minucie. - Trzeba było zrobić szybką zmianę i w efekcie ciężej się grało, w środku pola były dziury – zauważył.
- Być może ta kontuzja nam pokrzyżowała plany, ale są też inni koledzy którzy wchodzą, i też chcą grać. Gra się zresztą tak, jak przeciwnik pozwala. Ruch nam na wiele nie pozwolił, sam strzelił dwie bramki, i w efekcie wygrał zasłużenie – stwierdził z kolei Zbigniew Małkowski, bramkarz kieleckiego zespołu.
Zawodników rywali chwalił też Janota. - Ruch grał bardzo dobrze, blisko siebie, ciężko było się przedostać pod ich „szesnastkę”, żeby znaleźć jakieś miejsce i uderzyć na bramkę. Staraliśmy się grać bokami, ale i w tym Ruch nam próbował zapobiec. Rywale wiedzieli, że dobrze potrafimy wrzucać piłki z boku za sprawą Pawła Golańskiego, czy Serhija Pyłypczuka, i nam to uniemożliwili – zwrócił uwagę pomocnik.
Po meczu piłkarze Korony rozmawiali dłuższą chwilę z kibicami, którzy przyjechali do Chorzowa. Janota zapowiada, że przyda się też rozmowa w gronie samych zawodników. - To trzeba przemyśleć, bo tak nie możemy grać. Mamy potencjał w tej drużynie, i gdyby nie te stracone punkty w poprzednich trzech spotkaniach, to gralibyśmy teraz o pierwszą „ósemkę”, a kto wie, czy byśmy już w niej nie byli – twierdzi.
Korona musi się teraz skupić za to na meczu z Cracovią, a potem na siedmiu spotkaniach, które zdecydują o utrzymaniu w lidze. - Nie możemy patrzeć wstecz, musimy spoglądać do przodu, i zrobić wszystko, żeby się utrzymać. Ja jestem pewien, że tak się właśnie stanie – uważa były zawodnik m.in. Feyenoordu Rotterdam.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze