Policja przeszukała dom Michała Siejaka i siedzibę Korony
Konferencja prasowa z nowym prezesem Korony Kielce opóźniła się, ponieważ w siedzibie klubu przebywała policja, która przeszukiwała komputery, kamery i nagrania na nich. Funkcjonariusze prawa w liczbie pięciu osób z podobnym zamiarem pojawili się w domu Michała Siejaka, twórcy KoronaTV.
- Około godziny 14, w poniedziałek 31 marca, do naszego Biura Prasowego przyszło kilku funkcjonariuszy policji, którzy zapytali się czy mogliby porozmawiać ze mną – opowiada Michał Siejak. - W związku z tym, ze nie było mnie wówczas w klubie otrzymałem od policji telefon z prośbą o spotkanie się w trybie nagłym – dodaje.
Następnie twórca KoronyTV spotkał się z pięcioma funkcjonariuszami. - Mieli oni nakaz przeszukania mojego miejsca pracy (siedziba kieleckiego klubu – przyp. red.) oraz miejsca zamieszkania w celu zabezpieczenia materiałów audiowizualnych związanych z Koroną Kielce – wyjaśnia.
Jaki był powód przeszukania? - Teoretycznie w moich nagraniach mogłyby być przecież różne materiały dowodowe przeciwko kibicom, wiadomo, że to ja nagrywam kulisy meczów, doping czy oprawy kibiców. Nie zostałem zatrzymany, miałem tylko nakaz rewizji. Rzecz jasna policja miała prawo do takich działań, jednak wiadomo - dla mnie była to dość dziwna sytuacja, bo w sumie rewizja mieszkania i miejsca pracy kojarzy się zwykle z jakimiś podejrzeniami itp. - przyznaje Siejak.
- Zgrano więc wszystkie interesujące materiały z kamer służbowych i prywatnych oraz komputerów. Nie miałem tam jednak wielu danych, bo generalnie pliki wideo zajmują bardzo dużo miejsca na dysku, więc nie trzymam tego, bo wówczas musiałbym kupić kilkaset płyt albo co chwilę dokupować coraz to nowe dyski twarde – wyjaśnia „Siejo”.
Nasz rozmówca przyznaje, że wszystkie czynności przebiegły w dobrej atmosferze. - Rozmowy z policją były kulturalne i spokojne, nie byłem przecież osoba zatrzymaną, tylko jedynie posiadającą teoretycznie cenne materiały – informuje Siejak. - W lekką dyskusję wszedł za to nasz rzecznik prasowy Paweł Jańczyk, który zadał pytanie czy wobec wszystkich dziennikarzy/fotoreporterów przebywających na meczach Korony stosowane są takie przeszukiwania, wówczas jeden z funkcjonariuszy odpowiedział, że akurat ja jestem w tym względzie osobą szczególną, ale nie może zdradzić dlaczego – dodaje.
Skąd w ogóle zainteresowanie materiałami filmowymi na temat Korony? - Bo mogą one stanowić materiał dowodowy np. w takich sytuacjach jak odpalenie pirotechniki, dlatego też chcą go ode mnie pobrać.
„Siejo” musi się mierzyć z różnymi, według niego nieprawdziwymi informacjami. - Ostatnio rozśmieszyło mnie to, że podobno robię zdjęcia policjantów przebywających na stadionie Korony w cywilu, a następnie udostępniam je np. na vlepkach. Po pierwsze to najpierw trzeba wiedzieć jak oni wyglądają, a potem mieć jeszcze odpowiedni sprzęt, a ja przecież w trakcie meczów pracuję z kamerą, a nie z profesjonalnym aparatem fotograficznym. I faktycznie - m.in. o tym też rozmawialiśmy w trakcie przesłuchania, a nawet i szukano w moim domu tego profesjonalnego aparatu – opowiada dalej.
Czy pomimo wszystko Siejak nadal będzie zajmował się tym co robił dotychczas? - No tak, nic złego nie robię, robię to co lubię, a jednocześnie są to moje obowiązki służbowe - dokumentuję wydarzenia związane z Koroną, filmiki naszej telewizji internetowej są pozytywnie odbierane, dlatego nie ma co odpuszczać z takich powodów – zapowiada.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
No to się panowie wcześniejsi emeryci bawią za nasze pieniądze. Jak już poradzą sobie z mafią kibolską to uderzą w zorganizowaną grupę babć podbazarowych handlujących nieopodatkowaną pietruszką.