Nie jesteśmy robotami. Nie mogliśmy atakować cały czas
Ta ostatnia minuta... A właściwie to już doliczony czas gry. Stały fragment gospodarzy, błąd Vanji Markovicia w obronie i bramka wyrównująca dla Jagiellonii. – Wyjeżdżamy z Białegostoku z remisem na własne życzenie. Ale tak to jest, gdy się nie trafia do siatki – mówił po meczu Daniel Gołębiewski.
I rzeczywiście, gdyby Korona była skuteczniejsza, to nawet ten jeden stracony gol nie byłby bolesny. - Mieliśmy okazje, ja sam również mogłem zdobyć bramkę. Ne udało się. Jak się nie strzela, to się niestety kusi los... – dodał „Gołąb”.
Jedynego gola dla żółto-czerwonych z Kielc zdobył Przemysław Trytko. - Każdy strzał, który wyląduje centymetr za linią bramkową, to dla napastnika powód do radości. Żałuję tylko, że nie wykorzystałem łatwiejszej sytuacji po uderzeniu głową – mówił. Kto wie, może wtedy Korona zgarnęłaby w Białymstoku trzy punkty?
- Była chwila radości, no ale zremisowaliśmy. Wpływ na naszą postawę po przerwie miał wynik. Na pewno nie chcieliśmy się cofnąć. Gdzieś tam jednak może coś takiego się pojawiło podświadomie. To się na nas zemściło. Teraz została nam już tylko matematyka – zauważył Trytko.
W praktyce jednak Korona bardzo zmniejszyła swoje szanse na wskoczenie do czołowej ósemki. Remis do tego celu przybliżył za to Jagiellonię, która dzisiaj nie zachwyciła. - Przypomina mi się taki mecz z Lechią, który przegraliśmy 0:1 po beznadziejnej grze. Wyglądaliśmy w tym spotkaniu jak nie my. Powinniśmy wyjść z większym zacięciem. Wyglądało to tak, jakby Korona dwa razy bardziej chciała. Byliśmy spóźnieni przy wszystkich pojedynkach główkowych. W drugiej połowie coś się ruszyło, ale oczywiście nie była ona super w naszym wykonaniu. Przy takiej naszej postawie, to w sumie cieszymy się z tego remisu – przyznał Michał Pazdan, zawodnik „Jagi”.
W sobotnim spotkaniu Korona zaprezentowała się w mocno eksperymentalnym składzie. W podstawowej jedenastce znalazło się miejsce m.in. dla Kyryło Petrowa i Siergieja Chiżniczenki. W dodatku w pierwszej połowie boisko musiał opuścić kontuzjowany Michał Janota, którego zastąpił Gołębiewski. - Dzisiaj nie grałem na swojej nominalnej pozycji. Bardziej musiałem skupić się na obronie, gdyż prowadziliśmy. Kilka wypadów do przodu mogło się skończyć golami, gdybym dostał piłkę. Nie otrzymywałem jej i bardziej skupiłem się z Kamilem Sylwestrzakiem na obronie. Myślę, że ten sektor udało się nam w miarę zamknąć, a grał tam Dani Quintana – stwierdził „Gołąb”.
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była koncertowa. Graliśmy pressingiem i bardzo łatwo odbieraliśmy piłki, dochodziliśmy do sytuacji bramkowych. Gola z kolei zdobyliśmy w mało klarownej sytuacji, bo wszyscy widzieli, co zrobił Przemek Trytko. Może po przerwie osiągnęlibyśmy lepszy efekt, gdybyśmy ustawili się nieco wyżej. Na pewno w drugiej połowie również chcieliśmy atakować. Nie jesteśmy jednak robotami i ciężko nam było grać tak intensywnie przez cały czas – dodał Gołębiewski.
Kolejny mecz Korona rozegra w najbliższy piątek, gdy na Kolporter Arenie zmierzy się z Pogonią Szczecin. Początek tego meczu o godz. 20.30.
Z Białegostoku Marcin Długosz
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Pacheta jak zwykle przy 1-0 zaczyna bronic wyniku, niezależnie od minuty meczu.
według mnie to widok biegnącego pilkarza Korony a był to Przemek Trytko , który w pojedynku biegowym WYPRZEDZA !!!!!! pilkarza gospodarzy. Dawno juz tego nie widziałem. A ostatnio bardzo wpadl mi moment gdy 26-letni Kiełb przegrywa pojedynek biegowy z 32-letnim Nawotczyńskim.