Korona zła po meczu. Małkowski: Palce były trochę za krótkie
To nie był dobry mecz w wykonaniu piłkarzy Korony. „Żółto-czerwoni”, mimo efektownego – bo i zwieńczonego golem - początku spotkania, przez większość piątkowego meczu z Zawiszą grali po prostu słabo. – O 75 minutach tego meczu trzeba po prostu zapomnieć – przyznał szczerze Zbigniew Małkowski.
Choć bramkarz Korony swojego występu wstydzić się w żaden sposób nie musi. To on do 81. minuty, niemal w pojedynkę, zwłaszcza na początku drugiej połowy, zatrzymywał sunące raz po raz ataki drużyny gości. Skapitulował dopiero po uderzeniu z dystansu Sebastiana Ziajki. Strzał był niezwykle precyzyjny, a i Małkowski miał wówczas ograniczone pole widzenia. - Piłkę zobaczyłem w ostatniej chwili. Próbowałem coś zrobić, ale niestety – nie udało się. Palce były trochę za krótkie – tłumaczył się po meczu.
Jak zauważył, tylko przez pierwsze 15 minut Korona zagrała dobrze. - O pozostałych trzeba jak najszybciej zapomnieć – mówił. Bo kielczanie rozpoczęli mecz z animuszem, już po 13. minutach obejmując prowadzenie – to za sprawą Radka Dejmka, który w olbrzymim zamieszaniu pod bramką przeciwnika wepchnął „futbolówkę” do siatki. Później było już coraz gorzej, i to Zawisza dochodził do głosu.
- Problemem naszej gry jest to, że jak strzelimy bramkę, to od razu się cofamy do tyłu, i czekamy. Właśnie nie wiem czemu tak jest, bo przecież dalej powinniśmy grać tak samo. I powinniśmy zdobywać jeszcze jedną, i następną bramkę – mówił wyraźnie niepocieszony Vanja Marković, pomocnik Korony, który na boisko wszedł w drugiej połowie meczu. - Niestety, moje wejście na nic nie odmieniło. Cieszyłbym się, gdybym zdobył bramkę, ale niestety nie udało się – przyznał uczciwie Serb.
„Żółto-czerwoni” rozpoczęli zresztą mecz w ustawieniu z jednym nominalnym defensywnym pomocnikiem – Vlastimirem Jovanovicem.
- Czasami jest tak, że trener podejmuje decyzje w zależności od naszego przeciwnika. Raz wychodzimy z jednym defensywnym pomocnikiem, innym razem już z dwoma. Dziś zaczęliśmy w tym pierwszym wariancie, i nie było najgorzej, no ale też nie udało się zdobyć trzech punktów – zauważył golkiper Korony.
Punktem zwrotnym meczu była czerwona kartka Sehiya Pyłypczuka, który nieodpowiedzialnie – i to w środkowej strefie boiska – w 74. minucie faulował Łukasza Nawotczyńskiego, obrońcę Zawiszy. Małkowski po meczu przekonywał, że piłkarze w Ukraińcu nie szukali w szatni kozła ofiarnego. - Nie chciał, tak wyszło. Sędzia mógł pokazać, ale i mógł nie pokazać czerwoną kartkę. Trudno, głowa do góry i jedziemy dalej. Dzisiaj Sierhij złapał „czerwo”, być może w kolejnym meczu komuś innemu się to przytrafi. Nie ma złości. Ona dotyczy tylko tego, że nie udało się wyniku dowieźć do końca – przyznał bramkarz.
- Walczymy dalej o tą górną ósemkę. Nie wiem co powiedzieć, dziwię się sam temu, że jak strzelimy bramkę, to „stoimy” wszyscy, i czekamy na coś – powtarzał za to Marković. Remisem z Zawiszą Korona skomplikowała sobie sprawę awansu do czołowej „ósemki” – na cztery kolejki przed końcem traci do zamykającego tę część tabeli klubu z Bydgoszczy cztery punkty. Ale o to miejsce bić się będzie też kilka innych zespołów.
- Zostały jeszcze cztery kolejki. Trener zabrania nam patrzeć na tabelę. Ja też wychodzę z założenia, że każdy następny mecz jest najważniejszy. Głowa do góry i jedziemy dalej, jest 12 punktów do zdobycia, i daj Boże, żebyśmy tyle właśnie zdobyli – mówił Małkowski. 22 marca Korona zagra w Białymstoku z Jagiellonią.
fot. Paula Duda, Oskar Patek
Wasze komentarze
statystyki z tego meczu mówią wszystko
W zasadzie to wogole nie grali.
Kielb poziom 4 ligowy, pilka mu poprostu przeszkadzala.
Maciek Korzym to inny Maciek.
Dobrze, ze w bramce byl Zbyszek, bo inaczej bysmy dostali lanie.
Na stojaco sie nie wygra meczu.
Chojnowski gdzie jest obiecany sponsor????????
do kibiców: według mnie (moje osobiste zdanie), zbyt wiele osób upatruje przyczyny niepowodzeń w trenerze. Oczywiście wszystko można zawsze zwalić na trenera, tylko czy to faktycznie coś da? W przypadku L.O. cały poprzedni sezon Korona grała, nie ukrywajmy tego, słabo. Po przyjściu Martina coś pod koniec rundy jesiennej się zmieniło i to na lepsze... Nie mam pojęcia dlaczego teraz coś nie chce zaskoczyć w tej drużynie- nie jestem trenerem, a spekulować nie chcę. W trenera jakoś wierzę i stawiałbym na niego również w kolejnym sezonie. Kwestia tego czy będzie pracował z ludźmi, z którymi będzie chciał, czy ktoś mu to narzuci...