Czy ze świętych wojen została już tylko nazwa?
Kolejne zwycięstwo odnieśli w środę zawodnicy z Kielc nad swoim odwiecznym rywalem z Płocka. To była już dziewiąta z rzędu, a czwarta w tym sezonie wygrana naszych szczypiornistów w polskim klasyku. Pełna dominacja „żółto-biało-niebieskich” jest w ostatnim czasie tak ogromna, że już czas postawić sobie to pytanie, które zawarte jest w tytule.
Czy ze świętych wojen została już tylko nazwa?
Kluczem do odpowiedzi na to pytanie jest chyba zdefiniowanie tego co rozumiemy pod pojęciem świętej wojny.
Przez ostatnich kilkanaście lat zmieniały się nazwy obu klubów, zmieniali się zawodnicy w nich występujący. Nie zmieniała się jednak atmosfera tych pojedynków. Kto był na Krakowskiej lub w popularnej Blaszak Arenie ten doświadczył czegoś niesamowitego. Raz na topie był zespół z Kielc, raz z Płocka, ale zawsze były emocje. To były spotkanie z typu tych, gdzie przed pierwszym gwizdkiem trudno było w ciemno stawiać na zwycięstwo jednych bądź drugich. Emocje były ogromne, a większość spotkań trzymała w napięciu do samego końca i to nawet w przypadku, gdy jeden z zespołów miał już wysoką przewagę. W nich każda bramka była na wagę złota.
To właśnie w tych spotkaniach często wyłaniany był mistrz Polski, a nierzadko losy tego tytułu decydowały się w ostatnich sekundach morderczych bojów. Jedni mogli więc fetować, a innym zostawały gorzkie łzy po porażce.
Każdy kto szedł na świętą wojnę mógł być pewny, że będzie gorąco na boisku i trybunach (w przenośni, ale też dosłownie), oraz że będzie czerwono, od krwi, i kartek, bo wtedy bardzo liczne wykluczenia były czymś normalnym.
Jak jest teraz? Zupełnie inaczej. Mniej czerwono, ale nie tylko...
Wynika to zapewne z tego, że w ostatnim czasie doszło do sporych zmian. Vive zrobiło kilkanaście milowych kroków do przodu. Rozwinęła się i to bardzo także Orlen Wisła. Jednak nie aż tak jak kielczanie.
Ostatnie święte wojny to już nie deklasacja, a prawdziwa hegemonia „żółto-biało-niebieskich”. Na szesnaście ostatnich meczów aż piętnaście razy górą byli obecni mistrzowie Polski. Spójrzmy na dwa ostatnie finały play-off - to były pewne 3:0 w wykonaniu kielczan.
Podsumowując krótko: pełna dominacja.
Czy powoli,więc święte wojny nie stają się już tylko zwykłymi meczami, jakich wiele? Chyba trochę tak jest. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie kielecki rekord będzie już tylko śrubowany, choć – jak wiadomo – w sporcie wszystko się może zdarzyć.
Nie chcę jednak narzekać na taki stan rzeczy, bo jest on spowodowany tym, że w Kielcach obecnie mamy zespół z europejskiego topu, którego celem w przeciągu kilku najbliższych lat będzie wygranie Ligi Mistrzów. Orlen Wisła chce się liczyć w Europie, ale raczej takich ambicji, jak Vive nie ma.
Chyba każdy się cieszy, że w Hali Legionów w żółtych koszulkach mogą występować najlepsi piłkarze ręczni globu.
Można się więc spodziewać, że kolejne święte wojny będą ciekawymi spotkaniami piłki ręcznej. Ale będą zatracały powoli te cechy, które wymieniłem na początku. Czy jednak pojęcie świętej wojny może ulec zapomnieniu?
Szczerze wątpię, bo kibice nadal będą traktowali te pojedynki wyjątkowo.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze
Największym błędem Servasa było to, że po przenosinach na Boczną pozwolił, by "młyn" zajął najdroższe miejsca w hali. Przypomnę, że na Krakowskiej młyn był pod ścianą i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Wystarczyłoby ustalić dla niego podobne miejsce i całego zamieszania by nie było.
Natomiast jeśli chodzi o boisko to nie ma co ukrywać, że mecze robią się jednostronne, ale to już nie nasz problem że Płock nie dorównuje poziomem. Trudno też mieć pretensje do Servasa że budując drużynę dąży do jak najwyższego poziomu sportowego a że rywale nie nadążają to już ich a nie nasz problem.
Takie bydelko jest charakterystyczne dla bloku wschodniego. Prym wiedzie dzicz z balkanow i Legii Warszawa .
W cywilizowanej Europie kibicuje sie inaczej.
Aby to niektorzy zrozumieli musi jednak uplynac troche czasu. Praca od podstaw, jak u Prusa
nie odpowiada mi próba wprowadzania na halę zachowań rodem z piłki nożnej - z chamskimi okrzykami i wyzwiskami,
drużyna się zmienia sportowo (na pewno na lepszą) a zatem i kibice mogą się zmieniać (nie wiem czy na lepszych)
a dziecinne wojenki czyj to klub (wiadomo kto jest właścicielem i ponosi koszty utrzymania) i czy 'kiedyś' było 'lepiej' (kiedy? co znaczy lepiej?) i jak trzeba krzyczeć i co... zostawmy na to forum a nie przenośmy ich na halę
Ktoś jednemu z drugim broni wstać i pociągnąć doping ?! Ale łatwiej narzekać i obrażać tych którzy próbują coś zrobić.
Mamy zespół na światowym poziomie i ciągle źle. Servas zrobił bardzo dobrze że nie dał się szantażować grupce wyznawców Iskry. Poprzewracało im się w pewnej części ciała i chcieli rządzić klubem i innymi kibicami. Teraz jest tylko wspomnienie