Zagłębie groźniejsze niż jesienią? Prześwietlamy rywala Korony
Pojedynek z Zagłębiem będzie oficjalnym debiutem nowej nazwy stadionu i zawodnicy rozegrają spotkanie na „Kolporter Arenie”. Rywal? Jak mówi historia i pokazują nam wyniki między drużynami – bardzo trudny i niewygodny, który jeszcze do niedawna był istną zmorą Korony. Do Kielc przyjeżdża drużyna z Dolnego Śląska – Zagłębie Lubin.
„Klątwa Zagłębia” - chyba każdy kibic naszej drużyny o tym słyszał. Od zawsze piłkarzom Korony rywalizowało się bardzo ciężko z drużyną z Lubina, nawet grając bardzo dobre mecze rywale potrafili odebrać zwycięstwo w doliczonym czasie gry, nawet w ostatnich sekundach. Warto wspomnieć, że 17 września 2005 roku Korona zremisowała z Zagłębiem na wyjeździe 3:3 – od tego czasu przez aż 16 oficjalnych ligowych i pucharowych meczów nasi zawodnicy nie potrafili pokonać rywali z Lubina (7 zwycięstw Zagłębia, 9 remisów). Przełamanie nastąpiło dopiero 6 października 2012 roku, gdy Korona na ówczesnej jeszcze Arenie Kielc pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego wygrała 1:0 po bramce Macieja Korzyma. Wtedy właśnie nastąpiło odczarowanie Zagłębia...ale nie na długo, ponieważ kolejne dwa mecze między tymi drużynami – a jeden z nich w tym sezonie (gdzie trenerem Korony był już Jose Rojo Martin „Pacheta”) nasi piłkarze przegrali.
Przed rozpoczęciem sezonu eksperci typowali Zagłębie Lubin jako jednego z kandydatów do gry w europejskich pucharach. Dobry sponsor, który nie żałuje pieniędzy na ten klub, stosunkowo nieźli piłkarze jak na nasze ekstraklasowe warunki. Po prostu fajny klimat do zbudowania dobrze grającej drużyny z ambicjami na zawojowanie naszych ligowych boisk – i właśnie na tych ambicjach wszystko się kończyło, ponieważ gra Zagłębia w rundzie jesiennej wyglądała krótko mówiąc - beznadziejnie. Fala krytyki spadała na ten klub po każdym meczu, z ligowego potentata drużyna ta stała się na początku tego sezonu czerwoną latarnią naszej ligi i dostarczycielem punktów.
Już po pierwszych dwóch przegranych meczach zwolniono trenera, którym i tak dość długo jak na naszą ekstraklasę był Pavel Hapal (aż dziwne, że taką cierpliwością wykazali się działacze z Lubina). Jego następcą został Adam Buczek, lecz gdy to też nie przynosiło żadnych efektów i Zagłębie nadal nie mogło odbić się od dna, ratować lubiński klub przyszedł znany wszystkim, trochę kontrowersyjny trener od zadań specjalnych – Orest Lenczyk. Atmosfera w Zagłębiu i tak nie była najlepsza, wywołało ją też wiele aspektów poza sportowych, jak np. pobicie przez „kibiców” Roberta Jeża, lub zniszczenie samochodu Michała Gliwy, a internauci zaczęli nazywać żartobliwie Zagłębie „Ekipą z Lubina”, nawiązując do programu telewizyjnego „Ekipa z Warszawy”, ponieważ niektórzy piłkarze byli dość często widywani w różnych klubach w mieście i znani byli z rozrywkowego trybu życia. Ostatecznie rundę jesienną udało się zakończyć „nad kreską” z dorobkiem 17 punktów (tyle samo co przed ostatnie Podbeskidzie).
Ani Gliwy, ani Jeża w drużynie Zagłębia już nie ma. Pomocnik wybrał Górnik Zabrze, bramkarz zaś obrał rumuński kierunek. Pojawiło się też kilka nowych twarzy jak na przykład nowy chorwacki bramkarz Silvio Rodić, z Ruchu Chorzów przyszedł Łukasz Janoszka (który jesienią w wygranym przez Ruch 4:1 meczu z Koroną ustrzelił hat-tricka), a także król strzelców mistrzostw świata U-17 2003, portugalski pomocnik Manuel Curto. Znany z przeprowadzania bardzo dobrych zimowych obozów i przygotowywania drużyn do rundy wiosennej Lenczyk, zabrał piłkarzy na okres przygotowawczy do Spały, gdzie piłkarze ciężko pracowali.
Efekty było widać już w pierwszej kolejce rundy wiosennej, gdzie Zagłębie pewnie pokonało na własnym boisku faworyzowaną drużynę Górnika Zabrze 3:0. Wkład miał w to również bramkarz gości Norbert Witkowski, ale nie można ujmować sukcesu zawodników z Lubina, ponieważ zagrali dobry mecz. Zagłębie wydaje się powoli odbijać od dna, widać coraz bardziej rękę trenerską Oresta Lenczyka. Drużyna ta jak na polskie warunki powinna wywalczyć spokojne utrzymanie, ponieważ piłkarsko na pewno ich na to stać. Jak będzie poza piłkarsko i mentalnie ? Czy z tych niezłych zawodników uda zrobić się drużynę ? Zobaczymy.
Pewne jest jednak, że w niedzielne wczesne popołudnie piłkarzy naszej, ukochanej Korony Kielce czeka niewątpliwie ciężki mecz. Zawsze trudno grało się przeciwko drużynie z Lubina i najpewniej będzie tak też i teraz. Jest to mecz z gatunku tych bardzo ważnych, ponieważ Korona jeśli wygra przybliży się do drużyn walczących o czołową ósemkę. Zwycięstwo Zagłębia zaś oddali tą drużynę od strefy spadkowej. Na Kolporter Arenie zapowiada się więc ciekawy, zacięty mecz i miejmy nadzieję bardzo dobre widowisko.
autor: Mateusz Połeć
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze
Pewnie któryś się potknie i nie strzeli, a wszystkiemu będzie winny sędzia. ja czekam na samobuje Zagłębia, więc jest szansa.