Odczarowany Rzeszów – pierwsza wyjazdowa wygrana z Juvenią w historii AZS-u Pśk
Akademicy jechali do Rzeszowa celem poprawienia swojego miejsca w tabeli i zdobycia pierwszych punktów w rundzie rewanżowej. Po dwóch porażkach kielczanie chcieli pokazać, że nie zapomnieli jak się gra w handball. A te pierwsze dwa mecze były jeszcze na etapie dojścia do odpowiedniej dyspozycji i formy po okresie przygotowawczym. I to co zamierzali – zrealizowali.
Po przepracowanej dwutygodniowej przerwie od ostatniego meczu ligowego, w której AZS rozegrał sparing z UJK Kielce oraz KSZO Ostrowiec, efekty przyszły same, i Politechnice wreszcie udało się zdobyć Rzeszów, pierwszy raz w historii drugoligowych zmagań.
Mecz rozpoczął się od agresywnej gry zawodników z Rzeszowa, która przyniosła im prowadzenie 2:0. Sędziowie pozwalali na agresywną grę obronną gospodarzy i zawodnicy z Kielc potrzebowali chwili, aby przystosować się do takich warunków gry. W 11. minucie był ostatni korzystny wynik dla Juvenii w tym meczu, gdy na tablicy świetlnej widniał rezultat 5:5. Od tego momentu to kielczanie skutecznie „odjeżdżali” rywalom. Wskazówki taktyczne trenera Sieczki podczas wziętego czasu oraz cecha charakterystyczna kieleckiej ekipy, czyli zdecydowana obrona, pozwoliły wyjść na prowadzenie 10:6 w 18. minucie, a w 25 min. aż 14:7. W końcówce pierwszej połowy wkradło się lekkie rozluźnienie w szeregi AZS-u i przez to wynik po pierwszej części był nadal korzystny dla Politechniki, ale prowadzenie stopniało tylko do 5 bramek - 16:11.
Pierwsza cześć meczu, może oprócz początkowej fazy, była pod kontrolą zespołu z Kielc, zarówno atak, jak i obrona z bramkarzem – Marcinem Foksem, całkiem dobrze się prezentowały i to dało wymierne efekty w postaci prowadzenia pięcioma bramkami. Problemy jedynie sprawiało lewe skrzydło z ekipy Rzeszowa, skąd padło kilka bramek. Trener kielczan uczulał swoich zawodników, że wychodząc na druga część, mają myśleć że jest 0:0 i zaczyna się wszystko od nowa.
Słowa Pawła Sieczki wzięli mocno do siebie gracze Politechniki i po ośmiu minutach drugiej połowy AZS prowadził już... 24:12 i w tym momencie mogłoby się wydawać, że jest po meczu. Jednak jak historia niejednokrotnie pokazała, chwila dekoncentracji może zniwelować nawet takie prowadzenia do kilku bramek. Dlatego cały czas zawodnicy Politechniki wzajemnie się mobilizowali i nie pozwalali na chwilę przestoju, kontrolując zdarzenia meczowe na parkiecie. Wiele interwencji bramkarskich, zarówno Adriana Godzwona i Michała Porzucka, oraz przechwytów w obronie przekładało się na wyprowadzanie licznych kontr, które skutecznie wykańczali zawodnicy ze stolicy województwa świętokrzyskiego. Tempo meczu nieco się zwolniło, ale gracze AZS-u mieli wszystko pod kontrolą, a wynik w 48. minucie wynosił 28:16 dla gości. Końcowe 10 minut meczu było popisem skuteczności graczy Politechniki (7:2), w której, w przekroju całego spotkania, prawie wszyscy zawodnicy z pola (oprócz jednego) zdobyli chociażby jedną bramkę.
Zwycięstwo AZS-u zasłużone, a fundamentami wygranej był kolektyw, obrona (tylko 6 straconych bramek w drugiej połowie) i gra z kontry. Pomimo, że sędziowie podjęli kilka „ciekawych” decyzji, a ten mecz zdecydowanie ich przerósł, to i tak rozpędzonej maszyny pod nazwą Politechnika nikt w tym dniu nie był w stanie zatrzymać.
Kolejnym rywalem kielczan będzie zespół aspirujący do awansu do I ligi i obecny lider naszej grupy w II lidze – MTS Chrzanów. Spotkanie, które zapowiada się bardzo interesująco, odbędzie się już w najbliższą sobotę, 15 lutego w hali Politechniki Świętokrzyskiej o godzinie 14. Zapraszamy.
JUVENIA Rzeszów – AZS Politechnika Świętokrzyska 17:35 (11:16)
Politechnika: Marcin Foks, Adrian Godzwon, Michał Porzucek – Zygmunt Kamys 4, Piotr Lenty 2, Michał Kwieciński 4, Dominik Pluciński 1, Dominik Nowakowski 5, Piotr Banach 2, Marcin Rutecki 1, Łukasz Kurek 1, Maciej Rączka 6, Jarosław Kuraś 1, Szymon Żaba-Żabiński, Marek Glita 8.