Kotliński: Kolejny wyjątkowy mecz
- Uważam, że play-offy nie są fair. Każdy zespół, który znajdzie się w ósemce będzie mógł walczyć o medale, bez względu na to, jak prezentował się przez cały sezon - twierdzi bramkarz Vive Targów, Kazimierz Kotliński.
Jesteście zadowoleni po dwumeczu w Zabrzu?
- Na pewno bardziej atrakcyjny był ten mecz ligowy. Zespół, który walczy o utrzymanie, na parkiecie daje z siebie wszystko. Zabrze pokazało nam, że naprawdę oddaje serce na boisku, walczyli dosłownie o każdą piłkę. Szczególnie dobrze zagrali w środę. Wynik był trochę inny, gorszy dla nas niż w niedzielę, ale wygraliśmy i to jest najważniejsze. Cieszy też to, że obyło się bez kontuzji, bo czekają nas jeszcze w tym roku dwa ważne mecze ligowe.
W środowym spotkaniu zrobił się niebezpieczny moment, gdy w drugiej połowie ekipa Powenu zmniejszyła stratę już tylko do dwóch bramek.
- Proszę pamiętać, że w tym meczu musieliśmy zagrać pełnym składem, na parkiet wybiegła cała czternastka zawodników. I w pierwszej połowie na ławce siedział już taki Piotrek Grabarczyk, ostoja naszej defensywy, główny obrońca zespołu. Każdy z zawodników dostał swoją szansę, by pokazać się i wnieść coś do gry. Stąd takie wahanie wyniku. Później poprawiliśmy się jednak w obronie, wyprowadziliśmy szybkie kontry i wynik był już normalny.
W sobotę zagracie ze Śląskiem Wrocław.
- I będzie to przeciwnik z gatunku tych ciężkich. Śląsk, tak samo jak Zabrze, walczy o każdą piłkę i na pewno będzie chciał się pokazać przed własną publicznością i osiągnąć dobry wynik przed świętami. Śląsk jest osłabiony kilkoma kontuzjami i to na pewno jest nasz plus, ale nie możemy go zlekceważyć. Musimy zagrać swoją piłkę - dobra obrona, kontry, szybkie ustawienie wyniku i późniejsze jego kontrolowanie.
To rywal trudniejszy od Powenu?
- Śląsk jest lepszym zespołem, bardziej poukładanym. W Zabrzu jest typowa zbieranina zawodników na ostatnią chwilę. A Śląsk gra praktycznie cały czas tym składem, który awansował do ekstraklasy. Do drużyny dołączyło tylko dwóch nowych zawodników - bramkarz Artur Banisz i Grzegorz Garbacz. Wrocławianie bardzo dobrze się znają, tworzą prawdziwy kolektyw.
Ale waszym groźniejszym przeciwnikiem od Śląska będzie i tak... koncentracja.
- Nie do końca. Wciąż mamy motywację do wygrywania. I tak dopiero play-offy pokażą, jak dobrze jesteśmy przygotowani. Czytałem w internecie, że praktycznie już teraz możemy zawiesić medale na szyi, ale to dopiero play-offy wyłonią mistrza Polski. Cały rok musimy trzymać równą formę, by nikt nas nie zaskoczył.
Twoim zdaniem to dobrze, że są play-offy?
- Nie. Uważam, że play-offy nie są fair. Każdy zespół, który znajdzie się w ósemce będzie mógł walczyć o medale, bez względu na to, jak prezentował się przez cały sezon. Ale to nie nam decydować o kształcie rozgrywek.
Jak czujecie się w roli ambasadorów polskiej piłki ręcznej? Nie ma co ukrywać, że przyjazd Vive Targów do każdego miasta jest świętem dla zespołu gospodarzy i jego kibiców.
- Rzeczywiście odczuwamy taką wyjątkowość tych meczów. Hale są wypełnione, ludzie przychodzą, by oglądać nas i swój zespół w walce z mistrzem Polski. Rywale też oddają całe serce na boisku, chcą zagrać jak najlepiej i postawić się mocniejszej drużynie od siebie. To przyciąga ludzi i my się z tego możemy tylko cieszyć.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze