A tak swoją drogą... Niebudek chociaż nie przeszkadzał
Oj, śmialiśmy się z Marka Motyki. Do dzisiaj się śmiejemy. A ja tego człowieka wspominam niezwykle sympatycznie i cieszę się ogromnie, że swego czasu trafił do Kielc. Z perspektywy czasu doceniam jego pracę zdecydowanie bardziej, niż kiedyś. Oczywiście nie wszystko, co zrobił, było godne pochwały, ale szczególnie jedną jego inicjatywę warto dzisiaj przypomnieć.
Gdy wymieniamy nazwisko Motyki, zazwyczaj żartujemy z jego szarańczy przy rzutach rożnych. Z jego ukochanej zabawy treningowej, czyli uderzeń w poprzeczkę. Rywalizacja? O colę albo obiad. Przeciwnicy? Żaden problem, kto tylko się nawinie. Z jego radosnej gry do przodu też dowcipkujemy. Albo z beztroskiego wprowadzania do składu młodzieży.
I w sumie... słusznie robimy.
Tylko że Motyka miał też zagrania – rzekłbym – doskonałe. Pomińmy już fakt, że jego przyjście do Korony w pierwszej lidze dało impuls piłkarzom do walki o ekstraklasę. Ktoś by powiedział – zatrudnienie jakiegokolwiek nowego trenera dałoby taki sam efekt. Być może, nie wykluczam, zwłaszcza, że „Marcyś” z Kielcami przywitał się wyjazdową porażką 0:4 z Zagłębiem Lubin, która na pewno chluby mu nie przyniosła. Bezpośredni awans też był mocno szczęśliwy.
Potem jednak, w kolejnym sezonie, Motyka chciał zmienić oblicze zespołu. Mało kto dzisiaj już pamięta, że to właśnie on do Kielc ściągnął Aleksandara Vukovicia i Nikolę Mijailovicia. Obaj stali się liderami zespołu. Nawet jeśli drugi z Serbów na końcu zachował się nieprofesjonalnie, to sporo tej drużynie dał dobrego. Był w końcu jej kapitanem.
Motyka wiedział, że Korona potrzebuje mocnych, doświadczonych ludzi, którzy pociągną grę zespołu. Dzisiaj drwimy z jego kolejnego ówczesnego pomysłu, Edsona, który rzecz jasna okazał się totalną klapą, piłkarzem zupełnie nieprzygotowanym do gry, ale... Umiejętności ten facet miał duże, szansa na to, że zabłyśnie w Kielcach istniała. On, w przeciwieństwie do niektórych obecnych transferów klubu, kiedyś udowodnił, że grać w piłkę potrafi.
Nie bronię tego pomysłu, bo transfer Edsona był bez wątpienia błędem. Sam jednak projekt wzmocnienia kadry doświadczonymi, może trochę zapomnianymi piłkarzami, był na pewno słuszny.
Po Motyce przyszedł Marcin Sasal, który po części kontynuował myśl poprzednika. Na początek ściągnął do Kielc Pavola Stano i Macieja Tataja. Ten drugi nie wypalił, ale przecież każdy spodziewał się, że będzie „nowym Piechną przy Ściegiennego”. Mądry Polak po szkodzie – wtedy każdy ten transfer doceniał.
Skoro Tataj nie spełnił nadziei, trzeba było poszukać innego napastnika. Pół roku później do Kielc trafił Andrzej Niedzielan, gracz znany z tego, że patrząc w niebo, wśród mieniących się gwiazd, widział własną sylwetkę, ale na boisku tego nie okazywał. Skutecznością odpłacił się za zaufanie. To był kolejny pomysł Sasala, zrealizowany od początku do końca, w stu procentach, przez niego. Maciej Korzym to jego następny autorski projekt.
Do czego zmierzam? Do tego, że przez lata funkcja dyrektora sportowego w Koronie była fikcją i... w sumie całe szczęście. Dopóki o wzmocnieniach decydowali trenerzy, dopóty klub rozwijał się i szedł do przodu.
Usłyszałem jakiś czas temu zdanie, że „Jarosław Niebudek może nie ogarniał futbolu, ale chociaż nie przeszkadzał, dało się mu pewne rzeczy wytłumaczyć i pomagał w ich realizacji”. Czyli – mało pożytku, ale też nikomu nie wadził.
Dzisiaj rolę się odwróciły, dyrektor sportowy – zgodnie z pozorną hierarchią wartości – wskoczył nad trenera i teraz to on decyduje o transferach klubu. Problem w tym, że w jego pracy nie widać żadnej logiki, konsekwencji i sensu. A także, oczywiście, współpracy ze sztabem szkoleniowym.
Póki co, jedyny słuszny ruch Andrzeja Kobylańskiego widzę we wczorajszym zwolnieniu Michała Adamczewskiego. Sęk w tym, że było to wyłącznie naprawienie karygodnego błędu sprzed pięciu tygodni. I druga sprawa: uśmiech politowania wywołała u mnie informacja o tej decyzji ze strony internetowej Korony. Dlaczego w bardzo krótkiej wzmiance znalazło się zdanie: „o rozwiązaniu kontraktu poinformował go dzisiaj rano dyrektor ds. sportowych Andrzej Kobylański”? Czy to przypadek? Jakie to w ogóle miało znaczenie?
Wbrew wszystkiemu złemu, co się dzieje w Koronie, naprawdę chciałbym doszukać się jakichkolwiek powodów do optymizmu. Można się śmiać, szydzić, ironizować, ale widmo degradacji staje się bardzo realne. Kiedyś o spadku mówiliśmy raczej z niedowierzaniem, dzisiaj – jak słusznie stwierdził Paweł Golański – żarty naprawdę się skończyły.
Chciałbym i nie potrafię. Zespół gra w piłkę katastrofalnie, fizycznie wygląda beznadziejnie, a do tego nie widać żadnych szans na wstrząs w zespole. A przecież tego wciąż można dokonać. Byle zrobić to z głową. Niestety, ludzie bez autorytetu tego nie dokonają.
Chodzą słuchy, że w najbliższych dniach bura pójdzie w stronę zawodników. OK, zwolnić można nawet połowę drużyny, jasne, ale kim ich zastąpić? Obecny sezon dobitnie pokazuje, że rację mieli Sasal z Ojrzyńskim – chcąc stawiać na młodych, czyli dla przykładu: Angielskiego, Cebulę czy Kwietnia (zwłaszcza w tak trudnym okresie!), można powoli sprawdzać, jak wiele kilometrów dzieli Kielce od Chojnic, Rybnika czy Brzeska.
I na koniec problem w przypadku wzmocnień zasadniczy: pieniądze. Tych w klubowej kasie nie jest jednak wcale mniej niż trzy, cztery lata temu, kiedy Korona również była tylko na garnuszku miasta. A mimo to wtedy dało się zrobić coś z niczego.
Teraz też się da. Jest tylko jeden warunek: trzeba się na tym choć trochę znać.
fot. Paula Duda
Tomasz Porębski
Wasze komentarze
Pozdrawiam.
Pan trener smial sie ze mnie, ze jezdze na kazdy mecz Korony z Krakowa i prosil pozdrowic Kielce.
Szkoda jednak, ze tyle zlego dzieje sie teraz w Koronie i dla zarzadu najwazniejsze sa tylko wlasne zyski.
Nie interesuja nas prywatne układy z P
Lubawskim i Chojnowskim.
Klub to nie prywatny folwark w/w panow.
Żądamy natomiastowego odwołania sz.p
Darmozjada.
Jedynie szkodzi naszej KORONIE.
Także Tomaszek dobrze przeczytał, a ja się zgadzam z jego wypowiedzią ;)
Jak widać wel położył laskę na Koronie, bo nie wierzę by był tak oderwany od rzeczywistości (choć ta demencja...).
Chłopie może ciut! nadziei nam zostaw.
A wspominanie pięknych czasów zostawmy sobie na WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH!
http://www.weszlo.com/news/16642-Kielecka_SALIGIA_-_czemu_nie_ma_inwestora
co ty człowieku bredzisz???lubawski celowo obsadził ten stołek Chojnowskim aby ten dbał o jego interesy /nie myl z interesem klubu/ i w życiu go nie zwolni bo jeśli nawet to postawi tam drugiego swojego człowieka,który będzie dale dbał o interesy WL.A wiesz jakie układy partyjne ma WL z kobyłą???
Przecież WL wyrażnie powiedział,że ostatnie wyniki Korony były tylko pretekstem do zwolnienia Ojrzyńskiego,bo trener przeszkadzał w ambitnych osobistych celach kobyły i w rządzeniu kobyle.
czasem dal mlodemu 5 min., a to ciut za malo.