„Graliśmy jak o życie...”. „Wasz Wywiad” z Leszkiem Ojrzyńskim!

05-09-2013 14:47,

Raz bardziej kontrowersyjnie, raz mniej, ale zawsze ciekawie. Tak na Wasze pytania odpowiadał były trener Korony Kielce, Leszek Ojrzyński. W obszernej rozmowie podał do wiadomości publicznej kilka intrygujących faktów, a także odniósł się do wielu ważnych kwestii.

Takiego rozmówcy w historii „Waszego Wywiadu” jeszcze nie mieliśmy. Zasypaliście nas lawiną pytań do tak lubianego w Kielcach szkoleniowca. Sam Ojrzyński odpowiadał na nie blisko dwie godziny. Cóż możemy dodać więcej – zapraszamy do lektury!

Czy przed rozpoczęciem sezonu spodziewał się pan zwolnienia ze stanowiska trenera Korony w trakcie rundy? Nie wydaje się panu, że jest głupotą zatrudnianie nowego szkoleniowca, który nie zna polskiej ligi, nie zna drużyny, nie mówi po polsku, i wchodzi do "rodziny", która murem stała za panem? Nie sądzi pan, że jeśli zarząd chciał się z panem pożegnać, to powinien to zrobić przed startem sezonu albo na koniec tego roku? [k.kaleta]
- To, co ja sądzę, jest mało ważne. Na pewno się tego nie spodziewałem. Po trzech pierwszych kolejkach zostało nam przecież jeszcze 27 w sezonie zasadniczym. Ten nowy trener nie jest tak do końca nowy, bo zostali asystenci i sztab medyczny. Ci ludzie Martinowi zapewne sporo pomogli. To było zresztą widać w meczu z Piastem, gdzie chłopaki grali tak, jak to trenowaliśmy. Asystenci dołożyli swą cegiełkę do pierwszego sukcesu nowego szkoleniowca. On cały czas uczy się specyfiki czy to drużyny Korony, czy całej polskiej ligi.

W pierwszych meczach Korona wcale nie była gorsza od rywali. Czy w związku z tym była jakaś rozmowa z prezesem na temat ultimatum dla pana? [Odonkor]
- Nie. A skoro nie była gorsza, to tym bardziej nie powinno mieć miejsca żadne ultimatum czy trzęsienie w klubie, sianie paniki. Przełamanie złej passy było kwestią czasu. Ze Śląskiem gorsi nie byliśmy, a nawet strzeliliśmy prawidłową bramkę, choć nie uznaną przez sędziego.

Korona zanotowała identyczny początek sezonu jak w minionych rozgrywkach. [red]
- Rzeczywiście, tak się złożyło. Pierwsze zwycięstwo zawodnicy odnieśli u siebie, a czy to będzie taki sam sezon jak poprzedni? Na pewno nie, bo sama reforma wnosi ze sobą coś nowego. Trzeba się starać ugrać jak najwięcej przed dodatkowymi siedmioma kolejkami.

Może się pan odnieść do słów prezydenta Lubawskiego, który powiedział, że słabe wyniki to był pretekst, by pana zwolnić? [red]
- To jest bardzo dziwne. Skoro wyniki to tylko pretekst... Przecież o mojej pracy powinna decydować tylko i wyłącznie postawa sportowa. Jeśli coś komuś nie odpowiadało, to można było powiedzieć mi o tym przed sezonem. Przed startem ligi odbyłem z prezydentem rozmowę w cztery oczy i o niczym takim nie wspominał. Powiedzieliśmy sobie, że przed nami ciężki sezon i trzeba walczyć, by wycisnąć z niego jak najwięcej i to w skrócie tyle. Jeśli wyniki to tylko pretekst, to źle to świadczy o działaczach, bo ja o niczym nie wiedziałem. Owszem, miałem jakieś odczucia pod koniec minionych rozgrywek, że nie jest tak jak być powinno, ale nie chciałbym tego rozwijać. Skomentuję to w ten sposób: jeśli wyniki były pretekstem, to co było powodem rzeczywistym?

Nie uważa pan, że ostatnie wyniki stanowiły jedynie wygodny pretekst do wyrzucenia pana z Korony, a wyrok i tak był z góry przesądzony, bo stał się pan niewygodny dla niektórych osób z klubu? [Czarnowski73]
- Po tym co powiedział pan prezydent to mam już pewność.

Korona nie wygrała na wyjeździe już 18 meczów z rzędu [Po meczu z Podbeskidziem 19 – przyp. red.]. Ile złych wyników musiałby zanotować ten klub, by podał się pan do dymisji? [Jacek]
- Mowa tylko o meczach na obcych boiskach? Są przecież jeszcze spotkania u siebie. Można je wygrywać, na wyjazdach remisować i przy udziale szczęścia zostać mistrzem kraju lub finiszować „na pudle”. Wtedy chyba nikt nie podałby się do dymisji. To dla mnie na pewno przykra sytuacja, że ta fatalna passa ciągle była kontynuowana i kula śniegowa się nawarstwiała. Myślałem, że skończymy z tym w najbliższym czasie, ale pierwszy nieudany wyjazd sprawił, że straciłem pracę. 

Jaka była pańska pierwsza myśl po rozwiązaniu kontraktu? [Odonkor]
- Ciężko powiedzieć. Doznałem szoku, bo przed nami był wyjazd do Poznania, już miałem nawet swoje pomysły na grę w tym meczu. Mieliśmy mieć konkretną i rzeczową analizę, a później trening. Chcieliśmy wyciągnąć wnioski z potyczki w Łodzi, bo popełniliśmy tam błędy. Mogliśmy wygrać tamten mecz nawet w dziesięciu. Natomiast co pomyślałem? Dziwne to było uczucie, bo tego się nie spodziewałem.

Co pan czuł, gdy kibice się za panem wstawili po zwolnieniu? [krzychu144]

- Zostałem zaskoczony, ale pozytywnie. Wiem, że wyniki nie były zachwycające, ale najwyraźniej kibice odbierali to tak jak ja, czyli że lada moment przyjdą lepsze czasy dla Korony. Okazali zaufanie do mnie, tak samo zresztą postąpili piłkarze. To jest, myślę, mój największy sukces podczas pobytu w Koronie. Nie pozostawiłem po sobie bardzo złych wspomnień, bo ludzie docenili moją pracę. Wiem doskonale, że też popełniłem błędy i niektórych zawiodłem. Cieszę się jednak, że spotkałem w Kielcach takich ludzi. Przyjaciół poznaje się w biedzie. Ja byłem w zupełnej biedzie, bo straciłem pracę i szansę pokazania, że w tym trzecim sezonie możemy coś osiągnąć. Fajnie, że tak mnie pożegnały te osoby, nie zapomnę tego do końca swoich dni. Do tej pory zresztą jak ktoś mnie spotka na ulicy to mówi, żebym się nie załamywał, dalej był silny. To bardzo miłe.

Czy podczas pańskiego pożegnania przy ławkach rezerwowych, gdyby zarząd nagle zmienił zdanie, zgodziłby się pan zostać w Koronie? [jasiu-86]
- Ciężko by tak się stało, bo przecież ci ludzie nie mieli do mnie zaufania. Ja nie lubię pracować w ten sposób. Skoro pan prezydent powiedział, że wynik był tylko pretekstem, to później pretekstem mogło być, że źle zaparkuję samochód, albo piłka zginie. Nie lubię takich sytuacji. Wszyscy pracownicy klubu powinni dążyć do czegoś w jednym kierunku. Nie zawsze się zgadzać, bo nie o to chodzi. Ja sam czasami ustępowałem dla dobra drużyny. Bo widziałem Koronę inaczej. Z Robakiem, z zawodnikami na których było nas stać. Dostosowałem się jednak do polityki klubu. Trudno byłoby o naszą dalszą współpracę. Myślę, ze ci ludzie nosiliby zadrę w sercu, że pod wpływem presji musieli zmienić decyzję. Można tylko gdybać, a ja nie lubię tego robić.

Prawdą jest, że Marcin Gawron i Mariusz Mucharski chcieli odejść z Korony po rozwiązaniu pana kontraktu? [Odonkor]
- Tak, ale im to odradziłem. Wiadomo, że jak nowy trener wejdzie do szatni, to oni będą pełnić rolę buforów. Pomogą nowym ludziom w sztabie szkoleniowym cennymi radami, czy przy rozpracowaniu przeciwnika i ustaleniu taktyki na mecz. Mogłem unieść się ambicjonalnie, ale tego nie zrobiłem. Szanuję chłopaków, z którymi pracowałem. Właśnie dla nich chciałem pozostania wymienionej dwójki, bo w innym przypadku najwięcej straciłaby drużyna.

Jak zareagowała pana rodzina na zwolnienie z Korony Kielce? [lavente]
- Była zszokowana, ale nieraz już musiałem zmieniać miejsce pracy. Kiedyś było to nawet po awansie do wyższej ligi, gdzie moja pozycja wydawała się niepodważalna. Przed klubem nie roztaczała się jednak jasna przyszłość, a na mojej głowie jest rodzina, którą się muszę zaopiekować. Wtedy nam nie płacono.

Jak układała się pańska współpraca z Andrzejem Kobylańskim? [k.kaleta]
- Powiem tak: ciężko to nazwać współpracą. Współpraca to powinny być konstruktywne rozmowy. Kiedy przychodziłem do Kielc dostałem telefon, że Kobylański chce zostać moim asystentem. Nie zgodziłem się na to. Kiedy pojawił się w Koronie jako dyrektor sportowy to zakomunikował mi, że chciałby siedzieć na ławce rezerwowych. Również na to nie przystałem. To jest pytanie do Andrzeja, czy tak go zraziłem do siebie tymi dwiema decyzjami, że odwrócił się do mnie plecami i odizolował. Tak to wyglądało. Były momenty, kiedy tej pomocy od niego oczekiwałem, a jej nie dostawałem. Dyrektor sportowy jest od tego, żeby rozmawiać i roztaczać plan na sezon, czy nawet wizję na najbliższe lata. W naszej komunikacji tkwiły duże rezerwy. Ja byłem bardzo zajęty drużyną, ponieważ miałem z nią sprawdzian co tydzień. Co robił w tym czasie Andrzej? Nie wiem, to pytanie nie do mnie, tylko do niego. Na pewno współpracą bym tego nie nazwał, bo ja więcej oczekuję od pana, który tytułuje się dyrektorem sportowym.

A jak wyglądały wasze relacje, jeżeli chodzi o transfery? [k.kaleta]
- Chciałem, żebyśmy pozyskali Artura Gieragę. Trwało to bardzo długo i cała sprawa zakończyła się fiaskiem. Wystarczyło przecież wykonać jeden telefon, załatwić temat w jeden dzień. Dzieliło nas naprawdę sporo różnic, jak na przykład przy Kijanskasie. Doszliśmy do porozumienia, że przedłużymy z nim umowę, jak będzie dobrze grał na wiosnę. Kto był najlepszy z Legią? Właśnie Tadas. Po tym meczu miał podpisać nowy kontrakt, zresztą ja mu o tym powiedziałem w szatni. Jak to potem wyglądało? Najważniejsza w życiu jest szczerość i prawda. Wyszedłem na idiotę, bo najpierw coś zakomunikowałem, a potem co? Zresztą z Gieragą wyszło podobnie. Takich przykładów mógłbym tu podać nie dziesięć, ale około dwudziestu.

Mógłby pan porównać pańskie relacje z Kobylańskim i poprzednim dyrektorem sportowym, Jarosławem Niebudkiem? [red]
- Bardzo duża różnica na korzyść pana Jarosława. Też mieliśmy trudne rozmowy, ale pod koniec jego pracy byliśmy bardzo blisko wzoru. Sprawa pożegnania Niebudka też mnie zdziwiła, bo dzień wcześniej dyskutowałem z nim i z prezesem na różne tematy, a potem przychodzę do klubu na 9 i dowiaduję się, że nie ma dyrektora sportowego. To jest bardzo dziwne. Podobna historia, jak ze mną.

Jak wyglądała pańska współpraca z prezesem Chojnowskim? [k.kaleta]
- Bardzo dużo mu zawdzięczam. To on w większości podjął decyzję o moim zatrudnieniu w Koronie. Wiedziałem do jakiego klubu przychodzę. Były problemy, czasem nawet śmieszne, ale jakoś dawaliśmy sobie radę.

Kibice mają słuszność domagając się zmian w zarządzie klubu? [Michał]
- Nie mi to oceniać. Nie chcę roztrząsać pewnych spraw. Trochę czasu już minęło. Większość wywiadów, które chciały ze mną przeprowadzić media odwlekałem, żeby to ucichło. Drużyna gra dalej, a taka burza, którą sam starałem się powstrzymać, niczemu dobremu nie służy. Historia wszystko kiedyś pokaże. Może będzie sponsor i lepsze czasy dla Korony. Ja nie jestem od tego, żeby mówić, kto zasłużył na zwolnienie.

Czuje pan złość do zarządu? [Michał Prus] 
- Czuję żal. Przy moim zwolnieniu można było zorganizować konferencję prasową i podziękować sobie jak normalni, kulturalni ludzie. Do tego nie doszło.

W ten dzień rano rozmawiał pan w Radiu Plus na temat najbliższych spotkań, a za kilka godzin nie był już pan trenerem Korony... [red]
- Dokładnie. Wcześniej w gazetach działacze mówili, że będą się żegnać z zawodnikami, że gra była słaba... No różnie to bywało. Za początek jestem wdzięczny, ale trzeba pamiętać koniec. Tak jak w trenerce – ostatni mecz przegrałem i się na pewno z tym dobrze nie czuję.

W jednym z wywiadów zasugerował pan, że ktoś w klubie "robi machloje". Kogo miał pan na myśli? [Czarnowski73]
- Ja odpowiadam za swoje słowa. Jak ktoś ma do mnie jakieś zastrzeżenia, to proszę bardzo: jest droga sądowa, może się ze mną tam spotkać. Był taki moment nawet po rozwiązaniu umowy, że prezes przygotował jakieś pismo, które miałbym podpisać i poświadczyć, że to co powiedziałem to nieprawda. Ja ciągle podtrzymuję swoje zdanie. A Korona niech gra, osiąga jak najlepsze wyniki. Są tu zawodnicy, kibice, których bardzo szanuję.

Jakich zawodników nie udało się panu sprowadzić do zespołu przed tym sezonem? [Odonkor]
- Lista była pokaźna. Na początku chciałem uniwersalnego obrońcę. Mowa była o Paziu, który po spadku Polonii Warszawa mógł do nas przyjść za darmo. Gra on w reprezentacji młodzieżowej, na nasze warunki byłby solidnym wzmocnieniem. Zarząd widział to inaczej... Wcześniej nie wyszło z Gieragą. Dostałem zapewnienie, że będzie on naszym zawodnikiem, dlatego ten temat w ogóle mnie nie nurtował. Żyłem w przekonaniu, że do nas dołączy. Trzecim piłkarzem był Lewczuk, gdzie praktycznie wszystko ustalono. Rozmowy jednak przeciągnęły się o 2 dni, a w tym czasie pojawiła się lepsza propozycja Zawiszy, z której piłkarz skorzystał. Gracz ten w piątek miał przyjechać do Kielc podpisać umowę, ale działacze nie mieli czasu. Przez weekend odezwał się pan Osuch z Bydgoszczy, no i niestety transfer wymknął się z rąk. Ja wyznaję zasadę „kuć żelazo póki gorące”. W poniedziałek jechaliśmy na obóz i chciałem mieć Lewczuka. Potem powiedziano mi, że od przyszłego tygodnia w ogóle nie będzie transferów. No to jak to: można w piątek, a nie można w poniedziałek?

Po przyjściu trenera Martina do Kielc przyszedł jednak Pilipczuk, testowano Sokołenkę... [red]
- Trzeba o to zapytać działaczy, a nie mnie. Może sytuacja materialna klubu uległa diametralnej poprawie, albo – skoro prezydent Lubawski powiedział, że pretekstem były wyniki – to że Ojrzyńskiego już nie ma w klubie otworzyło nowe furtki? Może moja osoba w tym przeszkadzała. Prawda zawsze wyjdzie na jaw, pewne rzeczy można powiązać, posłuchać, popatrzeć... Jak ktoś jest w miarę inteligentny to zlokalizuje kilka zakrętów...

Był temat transferu do Kielc Martina Kobylańskiego? [Odonkor]
- Dostałem tylko zapytanie od dyrektora sportowego, co ja na to. Odpowiedziałem, że nie. Działacze powinni mieć jakąś wizję, a trener jest od wyrażania swojego zdania, akceptacji pewnych planów. Chciałem sprowadzić do Kielc Robaka, który bardzo chciał u nas grać. Prosiłem o zakontraktowanie Demjana, jeszcze zanim został królem strzelców. Usłyszałem jednak, że jest zbyt wiekowy. Odpuściłem ten temat. Sam też popełniłem sporo błędów.

Gdyby była okazja, żeby cofnąć się do początku sezonu T-Mobile Ekstraklasy i rozegrać pierwsze trzy mecze na nowo, to zmieniłby pan coś w grze zespołu? [kuback_91]
- Pewnie tak. W pierwszych dwóch meczach mogliśmy wygrać, nie poszło nam za to w Łodzi. Przy stanie 1:1 mieliśmy jednak słupek i groźnie strzelał Jovanović. Z Wisłą do przerwy powinniśmy prowadzić dwoma, trzema golami, a my zaraz po trafieniu Golańskiego tracimy bramkę w głupich okolicznościach. Trochę nas to wyhamowało. Nie lubię się tłumaczyć, ale może i bym coś zmienił. Wszystko miałem zaplanowane, chciałem wykorzystać przerwę na kadrę po 4. kolejce.

Można powiedzieć, że głównym mankamentem w grze Korony był brak zastępcy dla Korzyma? Innymi słowy, czy problemem pana drużyny nie było wykańczanie akcji? [kuback_91]
- Na pewno nie było takiego zawodnika jak „Korzeń”, ale na dobrej drodze do jego zastąpienia znajdował się Gołębiewski. To on dogrywał do Trytki pod koniec meczu z Wisłą, dobrze też uderzał, ale obronił Miśkiewicz. Jest jeszcze Angielski i dwóch nowych napastników. Daniel grał już w Koronie wcześniej, ale w nieco innej roli. Nie jako ten pierwszy snajper. Maciek Korzym strzelił 9 goli, jego też najbardziej bali się obrońcy, skupiali na nim największą uwagę. W zeszłym sezonie byliśmy jedyną ekipą, dla której bramki nie zdobyli rezerwowi. Chcieliśmy teraz wzmocnić kadrę. Wiedzieliśmy, że na większym poziomie będą Stąporski, Sierpina czy Janota. Finanse nie pozwoliły nam mieć bardziej wartościowych zmienników. Widocznie po osiągnięciu tego piątego miejsca wynik z minionych rozgrywek odebrano bardzo źle.

Czy uważa pan, że hiszpański kierunek Korony Kielce okaże się dobry? Czy zawodnicy zaakceptują nowego trenera? [Michał Litarowicz]
- Muszą go zaakceptować, ponieważ to jest ich praca i biorą za nią pieniądze. Fakt, że nowy szkoleniowiec jest Hiszpanem wcale nie oznacza, że drużyna zacznie nagle grać hiszpańską piłkę. Ja wyznaję zasadę, ze trener musi dostosować się do tego, co ma w klubie. Piłkę hiszpańską można grać np. z Janotą i Sobolewskim, a jak jeden złapie kontuzję, a drugi kartkę, to co dalej? W Koronie trudno znaleźć dla nich odpowiednich dublerów. W meczu z Piastem pokazał się zalążek innego rozgrywania akcji przez tyły.

Czy nie lepiej byłoby, gdyby nowym szkoleniowcem Korony został polski trener? [Kuba Młysek]
- Ja bym tego chciał, bo jest dużo trenerów młodych i ambitnych. Sam znam kilka takich osób, które mogłyby dostać pracę w Kielcach.

Jakby pan miał wskazać swojego następcę w Koronie, to kto by nim był? [Odonkor]
- Nie wiem. Mam wielu kolegów, przyjaciół i ktoś by mógł poczuć się pominięty. Nie chcę podawać nazwisk.

Korona jest ambitnie walczącym zespołem. Czy będzie potrafiła przestawić się na bardziej techniczny styl Jose Rojo Martina? [Dominik Haba]
- Tak, o ile w składzie będą Janota, Sobolewski, Jovanović czy Lenartowski, który też potrafi zrobić z piłką wiele. Wszystko zależy od tego, czy grać będą zawodnicy o określonych predyspozycjach.

Czy w pana opinii Korona poradzi sobie w lidze? [karolgm]
- Myślę, że jak najbardziej. Jest bardzo dobrze przygotowana i jeśli nie będzie zbyt dużo kontuzji i kartek, czy jakichś tam absencji, to nie powinna mieć problemów. W zeszłym sezonie, który został źle odebrany, zabrakło nam chyba dwóch punktów do siódmego miejsca. To co to są dwa punkty...

Co z pańską dalszą karierą trenerską? [Michał Prus]
- Trenerka to przede wszystkim moja pasja i hobby. Nie nazywam tego karierą. Póki co czekam.

Miał pan już jakieś oferty z klubów ekstraklasy i nie tylko po odejściu z Korony? [Odonkor]
- Jedną, z GKS-u Katowice. Odrzuciłem ją.

Chciałby pan spróbować swoich sił w innej lidze niż polska? Jeżeli tak, to w jakim kraju chciałby się pan sprawdzić? [Kamil Szubski]
- Ciężko powiedzieć. Dwóch menedżerów pytało, czy może rozsyłać moje CV po zagranicznych klubach. Konkretnie chodziło o Belgię i Holandię, ale ten drugi kraj to chyba trzeba traktować z przymrużeniem oka, bo tam jeśli się nie mylę jeszcze nasza myśl szkoleniowa nie doszła. Chciałbym na przykład pracować w Anglii, ale wiem, że tam mnie nikt nie zatrudni. Oglądam Premier League wnikliwie, ale nasza piłka nie ma wyrobionej marki. Gdyby taki Lewandowski przeszedł do Realu lub Chelsea to wyglądałoby to już inaczej. Polska liga jest biedna, a na zachodzie dużo częściej zatrudnia się np. Czechów czy Chorwatów. Zobaczymy, co przyniesie mi życie.

Będzie pan dalej współpracował z Grzegorzem Opalińskim? [Michał Prus]
- Myślę, że tak. To jest dobry, uczciwy i pracowity chłopak. Bardzo cenię te cechy u ludzi. Ponadto okazał się lojalny, ponieważ mimo mojej namowy, żeby został w Koronie, powiedział, że nie ma takiej opcji. To czy z Opalińskim dalej będę współpracował zależy też od pracodawcy. Może on przecież stwierdzić, że nie ma możliwości angażu dla trenera przygotowania fizycznego. Są różne opcje. Nie chcę teraz tego rozważać.

Wziąłby pan do swojego nowego klubu jakichś zawodników Korony, gdyby była taka możliwość? [Michał Prus]
- Oczywiście, że bym wziął. Gdyby była taka możliwość, to nawet znaczną grupę tych piłkarzy. Oni mnie nie zawiedli. Przeżyliśmy razem wiele. Większość graczy Korony to przede wszystkim też ludzie, na których można liczyć, którzy nie powinni cię zawieść w trudnych momentach. Mają serce nie tylko do walki, ale też otwarte na inne sprawy. Nie podam konkretnych nazwisk. Można powiedzieć, że „Banda Świrów” ma szansę przenieść się do innego miasta (śmiech).

Załóżmy, że w żadnym klubie na świecie nie potrzebują trenera. Co pan wtedy robi? Jaki zawód stoi u pana na drugim miejscu, zaraz po trenerce? [Michał Rokicki]
- Ciężko powiedzieć. Początek swojej drogi miałem bardzo ciężki, w pewnym okresie życia pracowałem w pięciu miejscach na raz. Zaczynałem wcześnie rano, a kończyłem późno. Za cel obrałem sobie postawienie domu. Wybudowałem go własnymi rękoma. Starałem się oszczędzać, udało mi się to m.in. dzięki pomocy kolegów. Osiągnąłem to w pół roku, ale później w pracy też nie było za różowo. Jakby trzeba było to kopałbym doły, bo robiłem to na studiach. Na pewno pracowałbym rzetelnie i nikogo nie oszukał, to wiem na 100%. Najbardziej liczą się dla mnie rodzina, wiara i przyjaźń. Są osoby, które starają się coś uknuć, kogoś oszukać, bo myślą, że ich sprawiedliwość nie dosięgnie. Najważniejsza jest głowa – od ciebie zależy czy zdołasz pokonać przeszkody. Tak jak w trenerce – odpowiadasz za drużynę, jeden błąd twojego piłkarza sprawi, że to jest twój błąd. Miałeś oczywiście na niego mniejszy lub większy wpływ. Mówiąc jednak o celach zarobkowych, to na pewno jakoś bym sobie poradził. Zależałoby to tylko i wyłącznie ode mnie.

Gdy zaczynał pan pracę w Kielcach to głośno było o niepochlebnych komentarzach na pański temat z Sosnowca. Skąd taka diametralna zmiana w Koronie? Czy to prawda, że był pan w Zagłębiu nielubiany? [Maciej Spyra]
- Zaprosiłem kiedyś kibiców Zagłębia na konferencję. Jeśli ktoś miał problem z Ojrzyńskim lub jego drużyną to mógł przyjść i to powiedzieć. Nikt nie skorzystał jednak z tej propozycji. Mówimy chyba o tym, że ktoś sobie pstryknął w internecie i coś napisał, tak? Na stadionie zdarzały się różne okrzyki. Drużyna z Sosnowca ma bogatą przeszłość, niedawno grała w ekstraklasie. Presja tam jest bardzo duża i ja się z tym zgadzam. Gdy tylko rozpocząłem pracę na Śląsku, podjąłem niepopularne decyzje. Od zespołu odstawiłem 17 piłkarzy, w tym kilku wychowanków związanych z tym klubem. Zmieniłem go diametralnie. Stwierdziłem, że ci zawodnicy swój czas już mieli i źle go wykorzystali, bo sezon lub dwa wcześniej walczyli o utrzymanie. Oni też mają swoje rodziny, byli bardziej lub mnie zadowoleni. Większość ludzi ma Internet, dlatego śmieszy mnie, jak ktoś przywiązuje do niego wagę. Nie wiemy ile osób tam coś pisze: jedna czy dziesięć, 10-latek czy 70-latek. Jestem zwolennikiem rozmów w cztery oczy, dlatego robiłem spotkania z kibicami czy to w Sosnowcu, czy w innych klubach, gdzie był problem. W Kielcach takiej potrzeby nie było, ponieważ super weszliśmy w ligę w pierwszym sezonie mojego pobytu w tym mieście. Nie boję się wyzwań. Założenie zarządu Zagłębia było takie, że mamy powalczyć o awans. Jeśli nam się nie uda tego dokonać, to za rok musimy to zrobić. Pierwszy sezon zakończyliśmy w czubie tabeli. Z pewnymi piłkarzami znów trzeba było się pożegnać, bo umawialiśmy się, że jeśli się nie spiszą, to im dziękujemy. Opcja się jednak zmieniła, przyszedł nowy zarząd, który dał mi wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Dla mnie okazało się to największym szczęściem, bo dzięki temu trafiłem do Kielc. To, że nie wywalczyłem z Zagłębiem awansu od razu otworzyło mi furtkę do Korony. I tak właśnie podchodzę do życia – z pozoru coś, co wygląda źle, może mieć bardzo miłe konsekwencje. Jestem człowiekiem wierzącym. Bóg wie najlepiej, co jest dla mnie dobre. Gorsza passa w życiu ma za zadanie wzmocnić człowieka.

Jakie były pana uczucia, gdy przejmował pan Koronę? [martin20081]

- Strasznie się cieszyłem, bo to klub z ekstraklasy. Dobre warunki, brak problemów z boiskami, fajny stadion, wypłaty dla zawodników, bo z tym też w niższych ligach jest spory problem. Przede wszystkim w Kielcach zastałem jednak niezłych piłkarzy, z którymi łatwiej się pracuje. Czasami chce się coś wprowadzić do gry, ale zwyczajnie nie ma się na to materiału. Korona występuje na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce, samo to już o czymś świadczy. I szkoda tylko, że nie dano mi dokończyć tego, co tu rozpocząłem.

Dlaczego Michał Janota był zmieniany zawsze w 60. minucie prawie każdego spotkania, jeśli dysponuje tak świetnym przygotowaniem technicznym i możliwością wykorzystania tego do przechylenia szali zwycięstwa na stronę Korony? [Krystian Jabłoński]
- Od tego zawodnika wymagam bardzo dużo i on o tym wiedział doskonale. Szalę mógł na naszą stronę przechylić, mógł nie przechylić. Ofensywny pomocnik, którym jest Janota, odpowiada za bramki i podania prostopadłe. Michał w minionych rozgrywkach zanotował dwa trafienia i dwa podania. To za mało, biorąc pod uwagę jego potencjał. Jakby Cebula grał tyle czasu co on, to miałby podobne statystyki. Jeżeli coś nie idzie, to trzeba szukać nowych rozwiązań. Dlatego schodził w 60. minucie, bo czasami brakowało mu sił, a czasami po prostu dawał drużynie za mało. Z Piastem wyglądał już kondycyjnie w porządku. Zawsze podawałem mu za przykład Juana Matę: 12 bramek, 12 asyst. Mistrz. Janota powinien grać w kadrze Polski. A czy będzie? To już zależy tylko od niego. Ja zawsze wymagam dużo od zawodników, tym bardziej, jeśli mają spory potencjał. Trzymam za Michała kciuki, styl hiszpański jest pod niego.

Ile prawdy jest w tym, że Janota przychodząc do Korony miał wysokie ego i trzeba było go „naprostować”? [red]
- To jest sama prawda. Michał przychodząc do nas był zapasiony, zagubiony i myślał, że będzie grał na chodzonego. Ego rzeczywiście miał wysokie. Już po pierwszym meczu w Warszawie pojechał z Młodą Ekstraklasą do Gdańska przez prawie całą Polskę, żeby mu trochę przemówić do rozumu. Cieszę się, że to pomogło. Wyszedł na prostą, wziął się za siebie i wszystko wyglądało zdecydowanie lepiej. Miewał wahania formy, lepsze mecze przeplatał słabszymi. No i tyle, to jest prawda.

Czy pana zdaniem słabe wyniki w meczach wyjazdowych można wiązać z nieobecnością Aleksandara Vukovicia? Do momentu kiedy on grał, wyniki były dobre. Później, gdy zabrakło w drugiej linii takiego lidera jakim był Serb, rezultaty i gra na wyjazdach nagle się posypały. [Czarnowski73]
- To można przyrównać do życia: jak jedziesz do jakiegoś miasta i nie znasz jego realiów chcąc coś zrobić, to nic nie zrobisz. Jak masz ze sobą gościa, który jest doświadczony, właśnie na wyjazdach przy dopingu dla rywala krzyknie, pomoże, to inaczej to wygląda. Nie tylko to jest przyczyną naszej słabej postawy poza Kielcami, ale na pewno brak „Vuka” się do niej przyczynił. Piłkarz ten zajmował pozycję w samym centrum boiska. W pierwszym sezonie mojego pobytu w Koronie z Vukoviciem w składzie zajęliśmy chyba czwarte miejsce pod względem spotkań na wyjeździe. W kolejnym roku straciliśmy go już w 3. kolejce.

Czy w pewnym momencie nie za bardzo przywiązał się pan do pewnych nazwisk? Wiadomo, że Korona nie dysponuje szeroką kadrą, ale można było odnieść wrażenie, że niektórzy zawodnicy i tak graliby niezależnie od prezentowanej formy. [Czarnowski73]
- U mnie grają najlepsi. Widzę ich na treningu, rozmawiam z nimi i mam stały pogląd na sytuację. Kto dobrze spisuje się na zajęciach i bez zarzutu wypadł w poprzednim meczu to dostaje szansę w następnym. Jak ktoś spisał się słabiej w spotkaniu, to uważniejszych obserwuję go na treningach i biorę pod uwagę, czy jego konkurent jest w stanie wskoczyć do „jedenastki”. Bardzo duży wpływ ma też przeciwnik, bo taktykę trzeba przecież ustawić pod niego. Po meczu ze Śląskiem jeden z działaczy spytał mnie: „Co to za zmiany? Dlaczego nie wszedł Trytko?”. A przecież Przemek był przygotowany do wejścia! Odpowiedziałem: „Dlatego nie wszedł, bo u przeciwników pojawił się Dudu”. Brazylijczyk wszedł na lewą stronę, jest graczem nietuzinkowym, który potrafi dograć piłkę na nos. Wpuściłem wtedy na prawą flankę Kuzerę, który miał za zadanie zneutralizować Dudu. I tak pokrótce wygląda praca trenera – trzeba reagować i przewidywać. Swoją drogą, już wtedy niektórym wynik się nie podobał. Dopiero jak wytłumaczył tę sytuację, to się uspokoiło. A przecież dobrze wiemy, że w pierwszej połowie zmiażdżyliśmy wrocławian.

Przecież remis ze Śląskiem to nie jest jakiś zły wynik... [red]
- No, ale w klubie zostało tak to odebrane. Dużo musiałbym jeszcze przytaczać rozmów.

Pańscy przeciwnicy często zarzucali panu, że ociąga się pan z wprowadzaniem do pierwszej drużyny niedoświadczonych,  zdolnych wychowanków. Czy Korona faktycznie ma tak mało młodych zawodników, którzy już teraz byliby w stanie udźwignąć na swoich barkach ciężar gry w ekstraklasie? [Kamil Szubski]
- Był co prawda „Anglik”, Cebula czy Kwiecień, ale może dla pytającego jest to za mało. Wrócę do tego, co powiedziałem wcześniej – mają grać najlepsi. Jakby taki młody piłkarz zbliżył się poziomem do konkurenta, to też by dostał swoją szansę za to, że uczciwie pracuje. Każdy zawodnik ma inną historię. Kibic o pewnych rzeczach zwyczajnie nie wie. Niekiedy zawodnik ma kontuzję, jakiś problem, nie trenuje i to go wytrąca z rytmu. Szkoda, że teraz leczy się Cebula. On, Angielski i Kwiecień powinni wieść prym wśród „młokosów” w Koronie. Jamróz i Papka zostali wypożyczeni, bo w ekstraklasie zbyt dużo by nie grali. Ile minut ten drugi rozegrał do tej pory w Stomilu, mimo że spisywał się najlepiej w Młodej? To on miał przebić się do podstawowej „jedenastki” pierwszego zespołu? „Papaj” to bardzo zdolny chłopak, ale trener wie najlepiej, czy już nadszedł czas danego gracza. Przykładem jest Chrapek, który najpierw kopał w Kolejarzu Stróże, a teraz wyszedł przed szereg w Wiśle. Pewnych rzeczy nie można przyspieszać, bo istnieje ryzyko, że dany chłopak się spali. O to też były do mnie pretensje w klubie, że nie stosuję się do wprowadzania młodych. Ja wiedziałem jednak, kiedy mogę to zrobić.

Z czego wynikała wyjazdowa niemoc Korony? Przecież w pana pierwszym sezonie w Kielcach, Korona radziła sobie na obcych boiskach więcej niż przyzwoicie. [Czarnowski73]
- Tu trzeba by tłumaczyć i rozważać każdy mecz. To jest wina trenera i tyle. Tak to skończmy.

Czy nasuwa się już panu na myśl, co można było zrobić lepiej podczas pańskiej pracy w Koronie? [Ernest Staś]
- To też nie jest krótka rozmowa. Ja szczególną uwagę przywiązuję do detali. Dlatego nienawidzę takich pytań jak to, czy to poprzednie, bo musiałbym mówić dwie czy cztery godziny. W swojej pracy zwracam uwagę na drobiazgi, bo one składają się na doskonałość, a doskonałość nie jest drobiazgiem. To takie moje motto trenerskie.

Niech pan poda kilka konkretnych przykładów najmilszych momentów pracy w Kielcach. [Michał Prus]
- Zacznę od końca. W pamięć zapadnie mi to niesamowite pożegnanie, zachowanie piłkarzy i kibiców. Potem ta akcja na Lechu Poznań to już w ogóle mnie zszokowała. W poprzednim sezonie cieszy 5:0 z Jagiellonią, a więc najwyższa victoria Korony w historii jej gry w Ekstraklasie. Uświadomiłem sobie też na spokojnie, że miałem do czynienia z ludźmi bardzo charakternymi. Nie przypominam sobie, żeby jakaś drużyna w Polsce grając w dziesięciu lub dziewięciu zdobyła tyle goli co Korona. Sami sobie zawiniliśmy tymi kartkami, ale się nie załamywaliśmy. Strzeliliśmy bodaj siedem goli w takich okolicznościach, z czego dwóch prawidłowych nam nie uznano. Ci chłopcy zbierali za to szacunek u nas i nie tylko u nas. Kolejny miły moment to wygrana 3:2 z Legią. No i oczywiście ten pierwszy, niesamowity sezon. Pierwsza porażka przyszła dopiero w 10. kolejce. Przewodziliśmy stawce przez pewien czas, co dla mnie jako nowicjusza było czymś niesamowitym. Straciliśmy też bardzo mało bramek. Ważną wygraną zanotowaliśmy na Wiśle. Mało meczów przegraliśmy, ale nie chciałbym chyba sezonu całkowicie bez porażki. Ona zawsze gdzieś tam wyhamowuje, sprowadza cię do refleksji. Poznaje się wówczas przyjaciół, ludzi przychylnych. Przy ciągłych wygranych dużo fałszywych osób ciągle schlebia. Całą swą pracę w Koronie wspominam bardzo, bardzo pozytywnie.

Jak się pan czuł z opinią jednego z najlepszych trenerów Korony jak i ekstraklasy? [adi-adrianos]
- Na pewno przyjemnie, ale to są opinie innych. Najpierw można się cieszyć, a potem być zwalnianym w takich okolicznościach, mimo że powinno się już być lepszym człowiekiem. Trzeba wyciągać wnioski i myślę, że to robiłem. Miałem kiedyś taką sytuację w życiu, że byłem szanowany i poważany, a przez pewien spisek to wszystko się odwróciło. Ludzie zmieniają swe opinie, takie jest życie.

W jaki sposób zdołał pan wypracować taką więź na linii trener-piłkarze i piłkarze-trener? [telewizorek38]
- Praca i uczciwość. To tak pokrótce z mojej strony. A co widzą w tym zawodnicy, to już pytanie do nich.

Umiałby przekazać pan swoją wizję futbolu opartą na walce takiej drużynie jak np. Barcelona? [Karol Kusztal]
- Tym zawodnikom walki nie trzeba wpajać, ponieważ o niej wiedzą. Barcelona to taki zespół, że praktycznie co mecz jest 70% czasu przy piłce. Bez futbolówki przy nodze spędzają zatem tylko pozostałe 30%. Mają na tyle dobrych zawodników, że atakują przeciwnika daleko od własnej bramki i nie muszą wykonywać dużo wślizgów, choć i to im się zdarza. Trener zawsze musi dostosować się do drużyny. Gdy przychodziłem do Korony to wiedziałem, że nie mogę pokusić się o nie wiadomo jakie wizje, bo piłkarze potrzebują innych wskazówek. Dwa lata temu nie mieliśmy choćby Janoty i trzeba było stawiać na rzeczy najskuteczniejsze. Nas się rozlicza przede wszystkim z punktów, a także ze stylu gry. Gdy zawodnicy zdobywają punkty, to łatwiej wypracować styl, ponieważ czują się pewniejsi. Zobaczcie drugą połowę meczu z Polonią Warszawa wygranego 3:0. Na trybunach wtedy było hiszpańskie „ole”, gracze się bawili grą z pierwszej piłki. Walczyliśmy o puchary, a nie mieliśmy wielkiej presji. Moja praca polega na wnikliwym analizowaniu wszystkiego. 

Stwierdzenie, że piłkarze Korony są żołnierzami Ojrzyńskiego w jakiś sposób pana motywuje, a zarazem cieszy, że udało się panu wypracować w Kielcach specyficzny styl gry, z którym teraz zarówno pan, jak i piłkarze Korony jesteście kojarzeni? [telewizorek38]
- Nie wiem czy motywuje, czy nie. Powtarzam: uczciwość i praca. Często mówiąc o mnie odwoływano się do jakichś rzeczy wojskowych, bo w tej instytucji musi być jedność. Jak ktoś się wyłamie, może spowodować śmierć innego. Graliśmy jak o życie i dlatego podawano nas za przykład nie tylko w Kielcach. Przegrywając odwracasz głowę w drugą stronę. Trener odpowiada za swoich współpracowników i piłkarzy. Bierze za to odpowiedzialność i pieniądze. Zawodziliśmy, mam tego świadomość, ale również cieszyliśmy naszych kibiców.

Jak piłkarze odnosili się do pana głębokiej wiary i jaki to miało wpływ na to, co stworzył pan w Kielcach? [Mateusz]
- To jest pytanie do nich. Mi wiara na pewno pomaga. Ważna jest również rodzina i praca. Każdy z chłopaków ma swoją bliską familię, a w szatni chcieliśmy stworzyć taki drugi dom. Do tego dążyłem. Bywało ostro. Wiara pomagała mi jednak iść właściwą ścieżką. Myślę, że człowiek powinien być wierzący.

Czy myślał pan o tym, aby napisać książkę np. o swojej pracy trenerskiej, przemyśleniach z tym związanych, aby podzielić się swoją filozofią z kibicami? Wartości, które wprowadził pan do zespołu są ważne nie tylko na boisku, ale i w życiu. [Paulina Baćkowska]
- Nie, jestem na to jeszcze zbyt młodym trenerem, jeżeli chodzi o rzeczy merytoryczne. A gdybym spisał wszystkie śmieszne historie i anegdotki, to większość osób by nie uwierzyła i nazwała mnie bajkopisarzem.

A jaki jest pana piłkarski idol? Może on jest punktem odniesienia tej ideologii. [Mariusz Czop]
- Nie mam takowego. Uważam, że mając idola można bardzo łatwo wpaść w schemat. Nie lubię tego robić. Wolę myśleć, obserwować i samemu wyciągać wnioski. Co jak mając idola zmieni on swój styl? Robi się głupio. Dlatego nie mam ulubionego klubu, piłkarza, trenera, bo staram się wybierać najlepsze rzeczy od wszystkich. Złe aspekty, które zauważam są dla mnie przestrogą.

Nie da się ukryć, że naszej reprezentacji brakuje takiej determinacji i walki do ostatniej minuty, jaką prezentowała Korona pod pana wodzą. Czy gdyby Zbigniew Boniek zaproponował panu posadę trenera reprezentacji, przyjąłby ją pan? [Kamil Szubski]
- Nie lubię gdybać. Praca trenera klubowego i selekcjonera to dwie bardzo różne rzeczy. Mówi się, że Fornalik się sparzył, ale my chcielibyśmy wszystko mieć na teraz, na już, od razu. Nie mi to jednak oceniać. Na taką propozycję jest za wcześnie, bo do tej pory trenowałem tylko jeden klub ekstraklasy.

Dlaczego Lewandowski jest skuteczny w klubie, a tak nieskuteczny w kadrze? Czy to kwestia klasy zawodników z jakimi gra na co dzień, czy też kwestia zupełnego niewykorzystania jego możliwości przez sztab reprezentacji? [Czarnowski73]
- To jest jak z trenerem i selekcjonerem. W klubie swoich partnerów z boiska ma się na co dzień, a nie tylko na trzy dni przed meczem. Na kadrze każdy jest „z innej parafii”, a co innego, jak się już zna pewne zachowania kolegów i wie się, czego można od nich oczekiwać. W klubie poznaje się pewne schematy, a tak to ciężko o dobre zrozumienie. Nie ma co też ukrywać, że „Lewy” w Borussi otacza się lepszymi piłkarzami niż w kadrze. Nie grają nazwiska, a drużyna.

Czy jakiś zawodnik Korony zasługuje na powołanie do reprezentacji? [22mariusz220]
- Na pewno jest kilku takich piłkarzy. Wspomniałem o Janocie, w dodatku kadrze brakuje gracza na pozycji numer dziesięć. Obraniak zrezygnował chyba definitywnie. Jest młody Zieliński i Klich, ale to dopiero początek ich drogi reprezentacyjnej. Golański ma dobre statystyki, Korzym jakby strzelał bramki... Nie chcę tu wymieniać dalej nazwisk, bo na kadrę szansę ma każdy, kto gra w ekstraklasie.

Chciałby pan znowu być trenerem naszego ukochanego klubu, wrócić na to stanowisko? [Kasia Woś]
- Tak. I myślę, że to nastąpi. Ja tu pracy nie skończyłem, chyba że mówimy tylko o jednym etapie. Pewnych ludzi w Kielcach zawiodłem i muszę to teraz odpracować. Prędko jednak tutaj nie wrócę. Może za kilka, może za kilkanaście sezonów, jak Bóg pozwoli...

Wróciłby pan do Korony, gdyby zaszły zmiany w zarządzie klubu? [Kamil Szubski]
- Na pewno inaczej bym do tego podchodził. Wiadomo, ci ludzie mnie zwolnili. Piłkarze i kibice zapewne swych poglądów nie zmienili. Myślę, że przyjęty bym został dobrze.

Jaką drużynę – poza Koroną – chciałby pan najbardziej trenować? [karolmail3]
- Marzenia, rozmyślanie, „chciejstwo” to nie moja domena. Zdaję się na Opatrzność Bożą. Jeśli będę mógł pracować z jakimś zespołem to ode mnie zależy, czy podejmuję się tego wyzwania, czy też nie.

Wie pan coś na temat potencjalnego inwestora, czy to tylko wymysły prezesa Chojnowskiego? [arek323]
- Trochę wiem. Jeden z nich odezwał się do mnie. Nie ukrywam, że bardzo mnie to ucieszyło bo pokazuje to profesjonalizm firmy, która chce zainwestować w klub. Sprawa sportowa jest najważniejsza i to powinno być przedkładane ponad wszystko. Z tego co wiem, sponsor ten ma mieć we wrześniu spotkanie z prezydentem. W mojej rozmowie zachęcałem do inwestycji w Koronę, ponieważ jest tu spory potencjał, zarówno piłkarski, jak i kibicowski.

Niech pan powie, kto w pańskiej opinii jest w Koronie najlepszy technicznie, najszybszy, najbardziej wszechstronny, a także ma najciekawszą osobowość. [Bartek Majcherczyk]
- Nikogo nie wyróżnię. Dla mnie najważniejsza jest drużyna. Dziękuję jej, że miałem przyjemność z nią współpracować.

Na jakiej pozycji gra w Koronie młody Ojrzyński? [adi-adrianos]
- Na bramce.

Mógłby pan podać trzy cechy, które charakteryzują zagorzałych kibiców z młyna? [adi-adrianos]
- Na pewno lojalność do klubu i drużyny. Prowadziłem Koronę przez 66 meczów i nigdy, nawet po przegranej, nie spotkałem się z wyzwiskami i pretensjami do zespołu. Jest to rzadkością na polskich boiskach. Szacunek dla tych fanatyków za to, że pokazują jedność. No i oczywiście doping. Wiemy, że sporo osób miało problemy z nagonką, zakazami. Też się w jakiś sposób z tym utożsamialiśmy. No i oczywiście sytuacja z moją osobą na koniec, która mnie bardzo ujęła.

Będzie pan chodził na mecze Korony? [Michał Prus]
- Będę. Z tego co czytałem, to chłopaki wypowiadali się, że tworzyliśmy rodzinę. Mimo że mnie z niej zabrano, to nie odwracam się plecami. Byłem na meczu z Piastem, a jak nie znajdę nowego klubu, to pojawię się na kolejnych spotkaniach. Dostałem sygnał, że swoją obecnością przeszkadzam trenerowi „Pachecie”, m.in. dlatego, że kibice skandują mojego nazwisko. A ja wręcz przeciwnie, jestem jak najdalej od utrudniania życia nowemu trenerowi. Przecież z trybun nie lecą butelki, czy jakoś nagminnie wykrzykiwane jest moje nazwisko. Interesuję się Koroną i lubię oglądać mecze na żywo. Dodatkowo mój syn gra w jednej z grup młodzieżowych tego klubu, więc dlaczego miałbym nie przychodzić na stadion?

Co pan myśli ogólnie o europejskim futbolu? Której ekipie zagranicznej pan kibicuje? [tstarzeba]
- Z każdej, albo prawie każdej ligi staram się coś podpatrzeć. W Hiszpanii przyglądam się Realowi, trochę mniej Barcelonie, bo jednak jej styl jest unikalny i na nasze podwórko nie da się go skopiować. Obserwuję także Atletico Madryt. W lidze angielskiej są to Chelsea i Liverpool, a także City i United pod wodzą nowych szkoleniowców. W Bundeslidze jest Bayern i Borussia Dortmund, a w Ligue 1 PSG i Monaco. Można powiedzieć, że interesuję się tymi topowymi zespołami i staram się wyłapać rzeczy przydatne w mojej pracy.

Jakie drużyny według pana zasługują na mistrzostwo w najlepszych ligach świata, a więc angielskiej, hiszpańskiej, niemieckiej, włoskiej i francuskiej? [tstarzeba]
- W typowanie można się bawić u bukmacherów, a niekiedy nawet stracić za to karierę. Ja nie preferuję tej rozrywki. W każdej z tych lig jest sporo silnych zespołów. Szczególnie ciekawie będzie w Anglii, gdzie sporo się zmieniło.

Kto jest faworytem do wygranej w Lidze Mistrzów? [tstarzeba]
- Zależy jak to będzie dalej. Spora w tym zasługa tego, jak ułoży się drabinka. Tak jak mówiłem, lubię futbol angielski i myślę, że jedna z drużyn z Premier League będzie w finale.

Polubił pan Kielce? [pawel2157]
- Tak. Polubiła je także moja rodzina, z czego się cieszę. Mam świetne miejsce do mieszkania, bo dom mam usytuowany w pobliżu Telegrafu. Jest górka, jest gdzie pochodzić, kościół pod nosem. Można liczyć na ciszę i spokój.

Pańska rodzina nadal będzie mieszkać w Kielcach? [Michał Michalski]
- Tak, przez rok. Córka chodzi jeszcze do podstawówki i chce ją zakończyć w tym mieście. Syn, jak już wspomniałem, gra w Koronie w piłkę.

Jakie jest pana ulubione miejsce w Kielcach oprócz tych związanych z piłką? [Czarnowski73]
- Na Kadzielni byłem dwa razy, na pewno fajne miejsce. A tak to własny dom, Telegraf właśnie. Biegałem kilka razy z żoną w lesie, urządzaliśmy przejażdżki rowerowe. Nie ma takiego miejsca, które bym odwiedzał. Zwiedziłem, co było do zwiedzenia, jak na przykład Święty Krzyż. Trochę jeszcze mi zostało, bo nie byłem w Jaskini Raj. Zobaczymy jeszcze jak to się wszystko potoczy.

Cieszy się trener z tego, że ma dwójkę dzieci naturalnych, 30 adoptowanych i 10 tysięcy przyszywanych? [Karo]
- Rzeczywiście, dobre pytanie (śmiech). Każdy by się cieszył, że ma sympatyków, czy nawet przyjaciół. Wstawili się za mną, mają o mnie dobre zdanie. Jeśli ten etap miał się zakończyć, to dobrze, że stało się to w taki sposób, jeżeli chodzi o fanów. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za ten wyraz sympatii!


Nagrody! Według obietnicy Leszek Ojrzyński wybrał trzech szczęśliwców, którzy zostaną uhonorowani upominkami ufundowanymi przez portal CKsport.pl. Są to Czarnowski73, Karol Kusztal oraz Kasia Woś. Ze zwycięzcami skontaktujemy się drogą mailową.

fot. Paula Duda

Spisał Marcin Długosz

Za pomoc w realizacji wywiadu dziękujemy:

------------

Dziękujemy, że jesteś z nami i wspierasz twórczość dostępną na CKsport.pl. Kliknij w link poniżej i postaw naszej redakcji symboliczną kawę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wasze komentarze

qiqo2013-09-05 15:27:10
Jak ja lubię czytać o tej nieuznanej bramce ze Śląskiem, jakby ona zaważyła na całokształcie, a jeżeli mowa o bramce to po gwizdku sędziego bramkarz już był mało zainteresowany interwencją więc gdyby nie było gwizdka to albo by padła albo nie, takie gdybanie, ja już miałem Pana serdecznie dość i pańskiej taktyki wyjazdowej, oglądałem wszystkie te wspaniałe mecze wyjazdowe, gdyby w nich była odrobina strategii to nawet statystycznie coś byście wygrali, ile można grać na motywacji, no ile ?
!!!2013-09-05 15:38:09
Leszek Ojrzyński!
Ty2013-09-05 15:48:22
Widze ze nie wzszystkie pytania sie zalapaly. Szkoda, byloby ciekawiej jednak to mial byc ladny" wywiad pod trenera. Jestem rozczarowany.
tomko2013-09-05 16:19:43
Tak slodko ze az mdlo
michal2013-09-05 16:33:40
Kasia Woś dostała nagrodę, a ja zadałem takie samo pytanie :3 Nie pojawiło się, szkoda. Ale w sumie nie chodziło mi o nagrodę, tylko o ciekawy wywiad i chyba się udał ;)
KORONIARZ2013-09-05 16:52:07
Świetny wywiad! A Leszek Ojrzyński jest niesamowitym człowiekiem!
REDAKCJA2013-09-05 17:33:46
Bardzo dużo pytań się powtarzało. Wybieraliśmy pierwsze.
Molo2013-09-05 17:36:00
Najlepszy trener Korony - Super człowiek
tl63ok2013-09-05 18:30:30
Mówcie co chcecie, ale L. Ojrzyński to człowiek wielkiego formatu. Może nie wszystko mu wyszło,nie kryje tego, nie wybiela się. Jest człowiekiem i trenerem bardzo solidnym. Doświadczenia które w Koronie zdobył wiele go nauczą i jeszcze wiele w piłce osiągnie, czego mu z całego serca życzę
pp272013-09-05 18:33:33
po prostu wielkie dzięki TRENERZE
Jan2013-09-05 18:37:46
Naprawde pytania o kadre i Lewandowskiego byly tak wazne? Szkoda ze nie zalapaly sie inne dot. szatni i preferowania ulubiencow bez formy.
Piotr2013-09-05 20:01:35
W miejskim klubie, czyli naszym, za nasze pieniądze ktoś sobie kogoś wywala i zatrudnia tylko dlatego, że go nie lubi. Chojnowski to malutki człowieczek.
j2013-09-06 03:21:39
PIELGRZYMKI HOTELE OBIADKI BANDA SWIROW ,A TERAZ DLUGO NIEBEDZIE NIC.MIMO WSZYSTKO POWODZENIA L O.
Scyz2013-09-06 12:56:28
:j
będzie,będzie.Zagłębie Lubin.Ojrzyński to może słabszy taktyk,ale świetny motywator.Jako "ratownik" doskonały
no stety2013-09-06 12:59:37
@j A co ci pielgrzymki przeszkadzają? Ładnie to tak kpić sobie z czyjejś wiary? L.O. mimo swych niedociągnięć trenerskich jest człowiekiem który kitu nie wstawia. Wypowiedzenie pracy trenerskiej przyjął z godnością, a czy to jego wina, że zawodnicy byli za nim? Widocznie sobie na to zasłużył.
Tomek2013-09-06 14:06:40
Powodzenia Leszek. Zrobiles kawal dobrej roboty w Kielcach. Jestes uczciwym i pracowitym czlowiekiem.
Kobylanski i Chojnowski mysla tylko o pieniadzach, a Korone maja w d....
Ryj2013-09-06 20:15:42
Mam krótkie pytanie. Jak pozbyć się tych dwóch?

Ostatnie wiadomości

Industria Kielce po dramatycznym meczu odpadła z Ligi Mistrzów. – Nie wiem, co stało się w ostatniej akcji, czy to był faul, czy o co tam chodziło – powiedział po spotkaniu Dani Dujszebajew, rozgrywający „żółto-biało-niebieskich”.
Industria Kielce po dramatycznym meczu odpadła z Ligi Mistrzów. – Uważam, że sędziowie w tej sytuacji powinni pójść z duchem gry i puścić akcję – powiedział po spotkaniu Krzysztof Lijewski, drugi trener „żółto-biało-niebieskich”.
Mecz pełen zwrotów akcji przyszło nam oglądać podczas rewanżowego starcia Industrii Kielce z Magdeburgiem w ramach ćwierćfinału Ligi Mistrzów, którego stawką było Final4 w Kolonii. Kielczanie walczyli bardzo zaciekle doprowadzając do rzutów karnych. Tutaj lepsi okazali się gospodarze.
Ponad 600 fanów Industrii Kielce pojawiło się w Magdeburgu, aby wspierać drużynę w ćwierćfinałowym starciu Ligi Mistrzów. Kibice „żółto-biało-niebieskich” przemaszerowali przez miasto.
Przed Koroną Kielce najważniejszy miesiąc w sezonie. Czy maj okaże się szczęśliwy i „żółto-czerwoni” pozostaną w PKO BP Ekstraklasie?
Industria Kielce zgłosiła sześciu młodych zawodników do decydujących starć w Orlen Pucharze Polski. Są to wychowankowie klubu, którzy przed kilkoma tygodniami świętowali znaczący sukces.
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała wyjazdowy pojedynek z Puszczą Niepołomice 1:1. – Nie jesteśmy zadowoleni z tego meczu, ponieważ musimy walczyć o zwycięstwa – powiedział po spotkaniu Dominick Zator, obrońca „żółto-czerwonych”.
W poniedziałek nie udało się wykonać milowego kroku w stronę utrzymania. Korona Kielce zremisowała w Krakowie z Puszczą Niepołomice 1:1 i wciąż znajduje się w strefie spadkowej. Kto Waszym zdaniem zasłużył na miano najlepszego piłkarza żółto-czerwonych w tym meczu?
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała wyjazdowy mecz z Puszczą Niepołomice 1:1. – Wszystko zależy od tego jak gramy po stracie gola, a wtedy najczęściej tracimy kontrolę nad meczem – powiedział po spotkaniu Martin Remacle, pomocnik „żółto-czerwonych”.
W 30. kolejce mecze najwyższej klasy rozgrywkowej obejrzało 144 475 osób.
Lider oraz wicelider na tarczy. Czy seria Hutnika doprowadzi krakowian do 1 ligi?
Już w najbliższą środę (1 maja) rozstrzygną się losy Industrii Kielce w Lidze Mistrzów. „Żółto-biało-niebiescy” rozegrają wówczas rewanżowy mecz 1/4 finału z SC Magdeburg.
Po 139 dniach zawodnicy Bruk-Betu Termaliki Nieciecza doczekali się kolejnego zwycięstwa w sezonie. Podbeskidzie coraz bliżej spadku do 2 ligi.
Kolejny przegrany mecz mają za sobą zawodnicy Radomiaka Radom. Na szczycie tabeli robi coraz ciaśniej.
Puszcza Niepołomice z kolejną zaliczką punktową prowadzącą do utrzymania. Klub grający ten sezon na stadionie Cracovii zremisował z Koroną 1:1, ma 33 punkty na koncie i kosztem żółto-czerwonych plasuje się nad strefą spadkową.
Korona Kielce wciąż w dramatycznym położeniu. Kielczanie zremisowali z Puszczą 1:1. Gola na wagę jednego punku zdobył Martin Remacle. Żółto-czerwoni aktualnie plasują się na 16. miejscu w tabeli. – Spodziewaliśmy się tego, co możemy zastać w Krakowie i rzeczywiście rywal postawił nam trudne warunki – mówi trener Kamil Kuzera.
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała wyjazdowy mecz z Puszczą Niepołomice 1:1. Bramkę dla „żółto-czerwonych” zdobył Martin Remacle, a dla gospodarzy Roman Yakuba.
Pokaźna grupa fanów Korony Kielce po 15.00 wyruszyła spod stadionu przy ulicy Ściegiennego do Krakowa, gdzie na miejscu będą wspierać swoją drużynę podczas walki o trzy punkty. Na arenie Cracovii podopieczni Kamila Kuzery zmierzą się z Puszczą Niepołomice. Początek starcia o godzinie 19.00.
Przed Industrią Kielce rewanżowym mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Kielczanie zagrają na wyjeździe z SC Magdeburg – Najważniejsze natomiast jest serce i charakter. Uważam, że w tym meczu będzie decydowało wiele rzeczy – powiedział przed spotkaniem Artsem Karalek, obrotowy gości.
W rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów Industria Kielce zagra na wyjeździe z SC Magdeburg – Jeśli będziemy robić to samo, co robiliśmy w pierwszym pojedynku, to znów wygramy jedną bramką – powiedział przed spotkaniem Andreas Wolff, bramkarz „żółto-biało-niebieskich”.
To historyczny moment dla kieleckiego klubu. W niedzielę łupem juniorów Polonii Kielce padły dwa medale!
Już w najbliższą środę (1 maja) rozstrzygną się losy Industrii Kielce w Lidze Mistrzów. Mistrzowie Polski rozegrają wówczas rewanż 1/4 finału z SC Magdeburg. – Jeżeli zagramy kompaktowo i zespołowo jako drużyna, nieszablonowo i nieprzewidywalnie, to właśnie tą jednością możemy ich pokonać – powiedział przed spotkaniem Krzysztof Lijewski, drugi trener „żółto-biało-niebieskich”.
Podano dokładny terminarz fazy grupowej turnieju olimpijskiego szczypiornistów. W zmaganiach o medale może wziąć udział nawet ośmiu graczy Industrii Kielce.
To będzie mecz, którego stawką może być utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywek! Korona Kielce gra dziś wyjazd z Puszczą Niepołomice. Czy żółto-czerwoni dźwigną ciężar gatunkowy tej rywalizacji i zdołają na stadionie Cracovii ograć beniaminka? Zapraszamy na relację tekstową NA ŻYWO!
Orlen Superliga podała dokładne terminy rozegrania meczów finałowych pomiędzy Industrią Kielce a Orlenem Wisłą Płock.
Korona Kielce wraca w tym sezonie na stadion Cracovii, by tym razem zmierzyć się z Puszczą Niepołomice. Stawka meczu jest bardzo duża, gdyż rywalizują ze sobą zespoły pretendujące do spadku z PKO BP Ekstraklasy. Gdzie można obejrzeć to spotkanie?
Bezpieczeństwo to jeden z kluczowych obszarów, na który zwracają uwagę osoby, które aktualnie poszukują pracy. Zgodnie z raportem „Kształtowanie kultury bezpieczeństwa i higieny pracy w organizacji” jest to jeden z najważniejszych czynników, który może zaważyć na tym, czy oferta zostanie uznana za atrakcyjną. Nie powinno więc dziwić, że coraz więcej przedsiębiorstw na poważnie analizuje ceny kursów KPP – byle tylko zapewnić pracownikom możliwość rozwoju w tym kierunku. Komu takie szkolenie przyd
Piłkarze Korony Kielce będą mogli liczyć na wsparcie licznej grupy „żółto-czerwonych” kibiców.
W 27. kolejce III Ligi grupy IV świętokrzyskie drużyny zanotowały różne rezultaty. Jakie?
Za nami jeden z ostatnich weekendów handballowych zmagań w niższych ligach. Tylko jeden ze świętokrzyskich zespołów mógł cieszyć się z wygranej.

Copyright © 2024 CKsport.pl Redakcja Reklama

Projekt i wykonanie: CK Media Group