A tak swoją drogą... Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Trudno wyrazić słowami siłę wściekłości, która mnie wczoraj ogarnęła po decyzji zarządu Korony Kielce o zwolnieniu trenera Leszka Ojrzyńskiego. Na szczęście szybko oprzytomniałem. Po ki lku godzinach stwierdziłem, że niepotrzebnie się zacietrzewiłem. Byłem po prostu egoistą, bo w rzeczywistości to historia, która suma sumarum może zakończyć się happy endem.
Leszek Ojrzyński dał się nam poznać pozytywnie z każdej strony. Z tej oficjalnej, jako trener charakterny, potrafiący pobudzić zawodników do walki, szukający ciekawych, innowacyjnych rozwiązań, nie bojący się ryzyka, co często się opłacało – choćby przesunięcie Stano do ataku. Ale też z prywatnej – facet niezwykle sympatyczny, nie wywyższający się, który zawsze umiał zachować spokój i kulturę osobistą. Nigdy z jego ust nie usłyszałem, że ktoś jest debilem. A przecież powodów do wypowiedzenia takich słów mu nie brakowało. Ewenement.
Niestety, dla trenera Ojrzyńskiego ostatnie miesiące pracy w klubie były prawdziwym cierpieniem. Nie zdradzał tego publicznie, bo ten typ już tak ma. Przed mikrofonem pełna dyplomacja, w głowie niezmienna irytacja. Irytacja pogłębiana zresztą z każdym miesiącem.
Nie jest tajemnicą poliszynela, że klub miał wobec trenera zadłużenia finansowe. Powszechny jest fakt, że z nowym dyrektorem sportowym, Andrzej Kobylańskim nie dogadywali się wcale. Oficjalnie – mieli inne punkty widzenia w zakresie budowania drużyny. Również z prezesem Chojnowskim drogi rozchodziły się od dłuższego czasu. W klubie bywało nerwowo notorycznie, nawet po wygranych (!) meczach, jak po kwietniowym z Górnikiem Zabrze. Zagotowało się wtedy na korytarzach potężnie, a z sektora VIP wyzywani byli wszyscy piłkarze, jak i sam szkoleniowiec. Nadawcami bluzgów były osoby, które za karnety płacić nie muszą – ot, tak wyjaśnię dyplomatycznie. Myślę, że teraz wszystko jest jasne.
Korona grała raz lepiej, raz gorzej – to jest jasne i oczywiste. Trudno jednak od Ojrzyńskiego oczekiwać cudów, skoro skład drużyny jest regularnie osłabiany. Wzmocnienia są drobne, nie mogące znacząco wpłynąć na poprawę jakości gry. Przy tym, rzecz jasna, nie ulega wątpliwości, że Koronę stać na lepsze wyniki. To jednak sport, a tu czynników wpływających na zwycięstwa jest wiele.
Weźmy pod uwagę trzy pierwsze kolejki tego sezonu. Gdyby żółto-czerwoni w meczu ze Śląskiem zdobyli choć jednego gola, gdyby Paweł Golański nie faulował niepotrzebnie w końcówce starcia z Wisłą, gdyby Zbigniew Małkowski nie popełnił mega gafy na początku spotkania z Widzewem... Gdyby nie błędy indywidualne, dziś zamiast jednego punktu, moglibyśmy mieć ich dużo więcej. Toteż argumentacja, że to wyniki wpłynęła na odejście trenera, jest zwyczajnie daleka od prawdy.
Jestem przekonany, że decyzja o zwolnieniu Ojrzyńskiego zapadła dużo wcześniej. Może w wakacje, może nawet w trakcie rundy wiosennej poprzedniego sezonu. Zarząd klubu oczekiwał tylko dogodnego momentu, by znaleźć pretekst do wykonania wspomnianego kroku. I wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję.
Przy tym zachował się w sposób skandaliczny. Śmieszą mnie dziś podziękowania dla trenera Ojrzyńskiego za pracę, które mogę znaleźć na oficjalnej stronie klubu. Bawi mnie niezmiernie wypowiedź prezesa Chojnowskiego, która rozpoczyna się od słów wdzięczności za wkład szkoleniowca w budowę drużyny. Chce mi się śmiać (choć może powinienem płakać), bo bije z tego perfidna sztuczność.
Spójrzmy na to inaczej. Nawet, gdy jakiś trener nie cieszy się specjalnym poparciem kibiców, wyniki są przez dłuższy czas niesatysfakcjonujące i widać, że brakuje chemii między nim, a piłkarzami, zawsze szkoleniowiec dostaje chociażby jeszcze jedną szansę. Ojrzyński nie dostał żadnej, został potraktowany jak śmieć i wróg. Wreszcie pozbyliśmy się typa, który ośmielił się mieć własne zdanie i nie zgadzał się z tym, co mówimy. A przecież jesteśmy nieomylni. W końcu któż lepiej od nas zna się na piłce i prowadzeniu profesjonalnego klubu?
Dlatego – nie jestem egoistą. Leszek Ojrzyński wpisał się w historię klubu wielkimi zgłoskami. Zrobił coś niezwykłego – zbudował taką aurę wokół drużyny, że każdy chciał być jej członkiem. Każdy chciał wspierać tych chłopaków, nawet gdy czasem się mylili, kiksowali albo pudłowali. Nie jest przesadą stwierdzenie, że my, młodzi, 20-30-latkowie, na starość będziemy wspominać tę ekipę i opowiadać swoim wnukom na stadionie, jaki to kiedyś fantastyczny zespół grał przy Ściegiennego.
Korona dała szansę pracy w ekstraklasie młodemu i nieopierzonemu Ojrzyńskiemu, ale ten swój dług już dawno spłacił. Czas na nowe wyzwanie, panie trenerze. Czas na pracę w normalnym klubie, gdzie w administracji pracują fachowcy, którzy chcą wspierać zespół, a nie utrudniać mu pracę. Nie brakuje takich w Polsce. Jestem pewien, że szybko Ojrzyński znajdzie nowego pracodawcę, gdzie będzie mógł rozwinąć swoje skrzydła. Lubin? Bardzo dobry pomysł, obie strony mogą na tym zyskać.
I tak tylko żal Korony... Wszyscy jesteśmy kibicami, wszyscy chcemy sukcesów tego klubu. Trudno jednak – przynajmniej mi – wkładać do niego teraz całe serce. Dotąd na Ściegiennego przybywałem wyłącznie dla trenera i piłkarzy, bo pozostali „tworzący wielki klub” – a raczej duża ich część – wzbudzali we mnie zwyczajny niesmak. Dziś trenera nie ma, zawodnicy wkrótce mogą szukać nowych klubów. Korona idzie na zmarnowanie na naszych oczach, ale co możemy z tym zrobić? Skoro nawet teraz, gdy klub jest utrzymywany przede wszystkim z podatków kielczan, nikt nie liczy się z naszym zdaniem.
To może być ewenement na skalę ogólnopolską, gdy kibice zaśpiewają: „Co wy robicie, wy naszą Koronę hańbcie”, nie kierując tych słów do piłkarzy, lecz działaczy klubu. A do tego może dojść.
Jestem zbudowany postawą kibiców, którzy wczoraj pojawili się na Arenie Kielc. Jasne, ten manifest nic nie mógł wskórać, prócz wywołania wzruszenia u Ojrzyńskiego i po raz kolejny pokazania niekompetencji jego pracodawców. To jednak było potrzebne i ważne. Tak jak te wszystkie komentarze, które czytam w internecie – u nas, na Facebooku, w innych miejscach. Wszyscy widzą idiotyzm sytuacji, szkoda, że na górze nikt tego nie dostrzega.
Życzę na koniec panu prezesowi oraz panu dyrektorowi takiego poparcia i szacunku, jakim cieszył i cieszy się nadal w Kielcach trener Ojrzyński. Bo życie można sobie poukładać różnie – można mieć fajną posadkę, niezły samochód i sporą ilość pieniędzy na koncie. Ale najważniejsze jest to, by móc sobie spojrzeć każdego poranka w lustro.
Pociesza mnie tylko jeden fakt, że wszystko ma swój początek i koniec. Ten drugi kiedyś w końcu będzie musiał nadejść. Tylko gdzie wtedy będzie Korona?
I jeszcze jedno. Jeżeli potwierdzą się plotki, które krążą po Kielcach, że zwolnienia Ojrzyńskiego oczekiwał nowy, hipersuperekstra potencjalny inwestor, bliżej nieokreślony, wzięty z kosmosu, któremu to nie podobał się styl gry drużyny, to ja dziękuję bardzo za takiego inwestora. Jeśli ktoś zaczyna sponsoring w klub od takiego kroku, to na czym skończy? I jak można mu zaufać na tyle, by oddawać w jego ręce chlubę naszego miasta?
Tomasz Porębski
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Bardzo proszę w imieniu większości kibiców o artykuł który w sposób szczegółowy i dobitny podsumuje dotychczasową prace i osiągnięcia Pana chojnowskiego i kobylańskiego(celowo z małej liter). Przydałby się taki jeden składnie napisany,oparty na faktach artykuł o tych dwóch niszczycielach
Od 6 lat opuscilem tylko 1 mecz Korony w Kielcach choc mieszkam aktualnie w Krakowie, ale urodzilem sie w Kielcach. Mieszkajac 20 lat w Nowym Jorku caly czas marzylem o ogladaniu meczow Korony na zywo w Kielcach. Wczoraj zrozumialem, ze w Kielcach robi sie jeden wielki przekret, a chodzi jak zwykle o pieniadze. Dzis dzwonilem do Korony, ze chce oddac moj karnet na mecze. Szkoda, ale jesli jest sie ciagle oszukiwanym i oklamywanym to w koncu ma sie dosc, choc Korone ma sie dalej w sercu. Szkoda nerwow i zdrowia. Trenera Ojrzynskiego zazdroscila nam cala Polska, bo to prawdziwy fachowiec w swojej dziedzinie. Tak pracowitego czlowieka naprawde trudno znalesc. Zarzad Korony poprostu caly czas myslal o wlasnych zyskach, a nam mydlil oczy tym, ze juz znalezli sponsora strategicznego dla Korony. Dla mnie sa poprostu nieudacznikamii leniami myslacymi o tym zeby sie oblowic ile sie tylko da, a los Korony jest dla nich nieistotny. Przykre to, ale niestety tak wyglada rzeczywistosc. Pozdrawiam Pilkarzy, Kibicow, Pana Leszka Ojrzynskiego i Redakcje CK.
Nasty trener odchodzi z Korony. A ,że był super chłop, super chłopy też kiedyś odchodzą! Analizując wyniki z ostatnich miesięcy może to i dobrze, bo narastający konflikt tylko dołował Koronę.
To NIESTETY prezes zatrudnia trenera a nie odwrotnie i dopóki wel jest prezydentem chojnowski będzie niszczył ten klub!
Kilka lat temu jak na forum Korony napisałem,że KOMUNALNY właściciel to najgorszy właściciel to mnie o mało nie zjedzono ale jak widać nie myliłem się. Ciepłe posadki dla przydupasów i rodziny są ponad Koronę! Jak jest źle powiedział Kiełbasa dla którego Korona była bez wątpienia Klubem w którym zostawił serce, a któremu pan prezes może skoczyć! Nie sądziłem,że to prawda ale jest!
Jutro zmów do kiosku przywiozą gazety a do spożywczego mleko...
A za kilka dni nowy trener....
Pamiętajcie jednak ,że ryba(sorry Jacku! nie o ciebie chodzi!!!) śmierdzi od głowy!
Wybory na prezydenta miasta za 2 lata tylko czy będzie jeszcze o co walczyć?
jaka praca takie wyniki
Ty chyba się z kimś na rozum zamieniłeś! Piechnę SPRZEDANO do Spartaka, bo chciał jechać za granicę po pieniądze.
Odszedł (najpierw miał kontuzję) Vukovic, który cały poprzedni sezon nie grał, a to bardzo ważny piłkarz. Dodatkowo tacy zawodnicy jak Małkowski, Stano, Sobolewski to wiekowi gracze. W ich przypadku czas działa na niekorzyść i jak jeszcze dobrze grali w sezonie 2011/12 to z każdym kolejnym musi być coraz gorzej, a o zastępców nie postarali się prezes i dyrektor sportowy. Co ma do tego Ojrzyński? Inna sprawa, że w sezonie 2011/12, którzy wszyscy stawiają za wzór, praktycznie nie było kontuzji. W poprzednim za to było sporo absencji w mniejszym lub większym wymiarze. Teraz też od początku brak Korzyma, a już z Widzewem nie było Lisowskiego. Jak się nie ma kadry i ma się tylko dobrą 11 to nie można walczyć nawet o górną połowę tabeli, bo każdy ubytek to jak gra o jednego mniej.
Ps. Szczerze nie znoszę p. Chojnowskiego, przede wszystkim za ową "perfidną sztuczność" właśnie, ale sądzę, że red. Porębski zdrowo przesadził, pisząc, że już dużo wcześniej szykowano haka na L.O. Bez przesady, p. redaktorze!, przecież i pan sie na 100% spodziewał takiego ruchu ze strony zarządu. Przecież to było do przewidzenia... PS 2. dla L.O. mimo wszystko, słowa uznania. Doprawdy - facet z niebywałą klasą...
Doceniam wkład Leszka O w rozwój piłki nożnej w Kielcach, ale wszystko kiedyś się kończy. Zarobki miał ogromne!!!! (jedne z największych w Polsce a obecnie wynik 3 ale od końca!!! Nie ma co pisać "gdyby ....." "Gdyby babcia ...." liczą się pieniądze i wynik osiągany za te pieniądze - a tu marnota.
Ile pieniędzy mają Kielce włożyć w ten klub? - kiedy inne dyscypliny są traktowane po macoszemu?
Niech wszyscy strajkują!!! Zawodnicy (bo walczą o pieniądze a jak przyjdzie nowy trener to się może zmienić) zacietrzewieni kibice (którzy nie zdają sobie chyba sprawy, że ci zawodnicy - zawodowcy, mający dochody wielokrotnie przewyższające ich zarobki, za te m. innymi ich pieniądze są miernotami na piłkarskich arenach. Płacimy i wymagamy a efekty żadne.
Zastanawiam się, czy jeśli strajk trochę dłużej potrwa nie ogłosić upadku klubu (bo do tego pewnie doprowadzą zawodnicy i "kibice:) i utworzyć nowy klub np I ligowy, który będzie znacznie taniej kosztował a w poziomie gry nie odczujemy różnicy. Lubię Koronę, ale nie będę nigdy akceptował szantaży!!!
A z ewentualnym nowym sponsorem (o ile jest) bym nie zadzierał panie "redaktorku" bo rodzimi sponsorzy już się wycofali lub niedługo wycofają a cały budżet miasta na Koronę (pewnie i tak by nie wystarczył) dawać NIE POZWOLĘ!!!!!!
Proszę sprawdzić czym jest "tajemnica poliszynela"
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tajemnica_poliszynela
Ale z drugiej... wydaje mi się, że coś się zacięło. Łącznie z poprzednim sezonem już 6 meczów bez zwycięstwa, ponad rok bez wyjazdowej wygranej.
Prawda, że zabrakło szczęścia. Gdyby nie podniesiona chorągiewka ze Śląskiem, gdyby nie indolencja Trytki (bo wykorzystując setkę nie byłoby późniejszej akcji i kontry zakończonej karnym), gdyby nie złe zachowanie Małkowskiego.
Tylko ktoś tego Trytkę zaopiniował i potem mu pozwolił wejść na plac. W Łodzi wiadomo, że ktoś musi zejść by zrobić miejsce Aleksowi, ale czemu Janota, jeśli prawie na pewno trzeba będzie gonić wynik a wydaje mi się że jest on lepszym kreatorem akcji niż Lenartowski.
Pamiętam, jak trener Ojrzyński przechodził do Kielc. Pamiętam, że na pytanie dlaczego on, Chojnowski jasno mówił: raz że tani a dwa, gdyby znalzł się inwestor chcący obsadzić stołek swoim człowiekiem to zapis w umowie pozwala na takie rozwiązanie bez szkody dla klubu.
Oby teraz prawdziwa okazała się druga teza.
Bo nie chciałbym być w skórze prezesa, gdyby szopka z inwestorem okazała się blagą nacelowaną na dofinansowanie z budżetu.
Piłkarze chcieli iść za nim w ogień, wiec nie długo można się spodziewać exodusu, dlaczego?
Ojrzyński to więcej niż trener, w Koronie prezes jest w stanie każdego się pozbyć za rozsądną cenę bądź by zmniejszyć budżet. Piłkarze nawet się nie będą zastanawiać gdy na horyzoncie pojawi się wizja pracy z Ojrzyńskim!!
Więc zamiast "szumieć" w mediach i publicznie wyrzucać piłkarzy, może prezesina by się puknął w głowę i pomyślał jak by ich tu zatrzymać??!!
Okno transferowe przecież jest otwarte.....