Jungiewicz: Głód powrócił
Wielu o nim zwyczajnie zapomniało, inni już go spisali na straty. Ale nie Jacek Sęk, który mocno wierzy w talent tego atakującego. Mowa oczywiście o Sławomirze Jungiewiczu, który w piątek oficjalnie dołączył do kadry kieleckiego Effectora. – Będzie ciężko. Ale myślę, że wszystko się uda – przyznaje nowy/stary gracz ekipy ze stolicy województwa świętokrzyskiego.
Co się z tobą działo w ostatnim czasie?
Sławomir Jungiewicz: – Powiem ci, że nic takiego strasznego. Siedziałem i odpoczywałem od tej siatkówki. Od całego zgiełku, jaki mnie wymęczył psychicznie. Myślę, że pomogło.
Odpocząłeś?
– Odpocząłem. Starałem się przynajmniej i uważam, że przerwa wyjdzie mi na dobre.
Pojawiła się opcja gry w pierwszej lidze. W jaki sposób ostatecznie znalazłeś się w Effectorze?
– Była mowa zarówno o pierwszej, jak i o drugiej lidze. Chodziło o to, żeby nie przestawać grać. Chciałem popykać sobie w jakimś klubie i mieć kontakt z siatkówką. Do Kielc wróciłem za inicjatywą prezesa Jacka Sęka. Zadzwonił do mnie, porozmawiał i zachęcił do powrotu. Będzie ciężko. Ale sądzę, że uda się.
Jesteś w stanie wskoczyć do pierwszego składu?
– Na początku chciałbym doprowadzić się do stanu fizycznego sprzed 1,5 roku. Potem zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądać.
Ale prezes sam przyznał, że nie przytyłeś, nie schudłeś – dbałeś o siebie przez okres nieobecności na parkietach PlusLigi.
– To, że nie trenowałem siatkówki przez rok, nic nie znaczy. Starałem się aktywnie spędzać czas wolny. Jeździłem dużo na rowerze, pokonywałem na nim ponad 200 km tygodniowo – to i tak dobry wynik. Natomiast na dobrą przemianę materii nic nie poradzę.
Wrócił do ciebie głód siatkówki?
– I to nawet większy, niż z w poprzednich latach.
Rozmawiał Maciej Urban.
Wasze komentarze