Ojrzyński: Spalonego nie było. To mogła być kluczowa akcja...
- W pierwszej połowie rozegraliśmy bardzo dobre zawody. No, może poza urywkiem pomiędzy 10 a 17 minutą, gdzie nieco spaliśmy. W pierwszych siedmiu minutach mieliśmy jednak okazje do zdobycia bramki. I taki był plan, żeby szybko tego gola strzelić. Szkoda, że nic nie wpadło - powiedział po meczu ze Śląskiem Wrocław trener Korony, Leszek Ojrzyński.
Stanisłav Levy (trener Śląska): Dla nas był to trudny mecz. Wiedzieliśmy, że Korona gra agresywnie i świetnie wykonuje stałe fragmenty gry. To się w Kielcach potwierdziło. W pierwszej połowie na boisku była tlyko jedna drużyna i była to Korona. Dopiero w końcówce tej części meczu zaczęliśmy grać nieco lepiej. Po przerwie już wyglądaliśmy dobrze, aczkolwiek zabrakło nam nieco do zwycięstwa. Mamy jednak remis i szanujemy to.
Leszek Ojrzyński (trener Korony): W pierwszej połowie rozegraliśmy bardzo dobre zawody. No, może poza urywkiem pomiędzy 10 a 17 minutą, gdzie nieco spaliśmy. W pierwszych siedmiu minutach mieliśmy jednak okazje do zdobycia bramki. I taki był plan, żeby szybko tego gola strzelić. Szkoda, że nic nie wpadło, bo na pewno zrobiłoby się wówczas ciekawsze widowisko. Po przerwie moi zawodnicy opadli z sił, widać było zmęczenie, na boisku robiły się luki. Śląsk to doświadczona ekipa, Mila i Kazimierczak tylko czekali na piłki, by posłać je w boczne sektory boiska. A tam ekipa z Wrocławia ma bardzo dobrych, szybkich zawodników.
Możemy też żałować tego spalonego Sierpiny, bo z tego co wiem sędzia nie powinien odgwizdać tej sytuacji. To pewnie byłaby najważniejsza akcja meczu, ale tak to już jest, że ze Śląskiem zawsze nam coś umyka. Pamiętamy, że we Wrocławiu też nie uznano nam prawidłowego gola. Trudno, musimy szanować ten jeden punkt. Dobrze, że nadal Arena Kielc jest niezwyciężona w tym roku.
Wasze komentarze