Jurecki: Nie chcemy się już uczyć. Chcemy walczyć!
Pierwszy mecz Final Four Ligi Mistrzów tuż, tuż. - Jest spokój, nie ma nerwówki, czy czegoś innego. Podchodzimy spokojnie, bo czas na koncentrację będzie, gdy do meczu będzie jeszcze bliżej – mówi Michał Jurecki.
W reprezentacji grałeś już na wielu mistrzostwach, a także na Igrzyskach Olimpijskich. Final Four będzie dla ciebie najważniejszym turniejem w klubowej karierze?
- Chyba tak. Z żadnym klubem nie zaszedłem tak daleko w pucharach. Grałem w nich w Hamburgu, ale wiadomo jak wyglądała moja przygoda z tym klubem. Teraz, w Kielcach, odgrywam inną rolę. Wcześniej mecz z Metalurgiem był najważniejszym w mojej karierze, a teraz czas, aby były nimi spotkania w Kolonii.
Do pierwszego meczu zostało bardzo mało czasu. Co czujesz?
- Jest spokój, nie ma nerwówki, czy czegoś innego. Podchodzimy spokojnie, bo czas na koncentrację będzie, gdy do meczu będzie jeszcze bliżej.
Wasz pierwszy rywal – FC Barcelona Intersport to istny hegemon Ligi Mistrzów. W obecnym sezonie jeden z jej faworytów?
- Jest to zespół z najwyższej półki. Wielu specjalistów obstawia finał THW – FC Barcelona. A jak będzie... przekonamy się.
Swoje cele na ten sezon już zrealizowaliście. W Kolonii można powiedzieć, że nie będzie na was już takiej presji?
- Naszym wielkim sukcesem jest to, że się tam dostaliśmy. Jednak nie jedziemy tam po to, aby się uczyć, czy zobaczy jak ten turniej wygląda. Chcemy powalczyć i awansować do wielkiego finału!
Jak pokonać Barcelonę?
- Oni grają bardzo agresywnie w defensywie. Zwłaszcza „na drugiej” w obronie grają wysoko. Rozgrywający, gdy próbują iść do środka jest bardzo ciasno, dlatego musimy grać szeroko, z dograniem do skrzydła.
W obronie trzeba będzie uważać głównie na Rutenkę?
- To jeden z zawodników, który potrafi wziąć ciężar gry na swoje barki i rzucać bramki, czy podawać do kolegów. Ale nie zapominajmy choćby o Sarmiento, czy Entrerriosie. To dwóch Hiszpanów wyszkolonych technicznie, rzucających z podłoża, czy wyskoku. Trzeba na nich zwrócić uwagę, ale musimy też pamiętać o ich skrzydłowych. Barcelona ma po dwóch dobrych zawodników na każdą pozycję.
Wiele będzie zależało też od ciebie, bo wszyscy oczekują, że w trudnych momentach weźmiesz ciężar gry na siebie.
- Pomimo problemów zdrowotnych jestem w dobrej formie. Sztab medyczny robi wszystko, abym mógł grać. Cieszę się z mojej formy, cały sezon ciężko pracuję. Nie odczuwam presji, wychodzę na boisko i chcę dać siebie wszystko. Nie ważne, czy rzucę dziesięć, czy dwie bramki. Najważniejsze jest to, aby drużyna wygrywała.
Po meczu w Płocku nie było czasu na długie świętowanie, więc jak wrócicie z Kolonii będzie mogli z czystym sumieniem poszaleć?
- Dokładnie. Zawsze było tak, że po finałach sezon się kończył i mieliśmy wolne. Teraz, jak to gdzieś powiedział Bogdan Wenta, mamy taką wisienkę na torcie, za ten dobry sezon. Chcemy powalczyć o awans do wielkiego finału, a czas na świętowanie przyjdzie po Final Four.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze