A tak swoją drogą... Czy to tylko kwestia farta?
Mieliśmy Farta, teraz mamy Effectora. Niby ten sam klub, stary, dobry trener na ławce, sporo zawodników w Kielcach też pozostało, ale jakby... ubyło kibiców. Dlaczego? To temat na pewno złożony, ale pewne wyjaśnienie problemu tkwi – przynajmniej w moim odczuciu – w kształcie obecnej drużyny.
Przede wszystkim zacznę od tego, że sezon siatkarskiej PlusLigi to wyjątkowo parszywa sprawa. Przez pół roku siatkarze grają niemal non stop, co trzy dni, chwilami już do znudzenia. Dom, wyjazd, dom, wyjazd... a to niekiedy na przestrzeni raptem dziesięciu dni. Za to później mamy pół roku totalnej posuchy. Oczywiście nie dla kibiców siatkówki ogółem – jest reprezentacja, mistrzostwa, Liga Światowa... Emocji nie brakuje, ale dla popularyzacji PlusLigi to jednak problem spory.
Zwłaszcza w takim mieście, jak Kielce. Tu rządzą od lat i rządzić będą nadal (dopóki nie braknie pieniędzy) piłka nożna i ręczna. Siatkówka może stawać na głowie, ale teraz po prostu tych dyscyplin dogonić nie da rady. Tutaj nigdy nie będzie boomu, jak na meczach ekipy Wenty. Z drugiej jednak strony, obecna frekwencja na meczach Effectora nikogo zadowalać nie może.
Długo zastanawiałem się nad problemem tego klubu w tym sezonie. Bo on niewątpliwie jest – w momencie odejście Farta i przejęcia drużyny przez Effector coś w wielu osobach się zacięło. Zapytani, właściwie sami nie wiedzą co. Faktem jednak jest, że wielu moich znajomych, którzy na meczach Farta pojawiali się często, teraz całkowicie zaniechali wizyt w Hali Legionów.
Można się zastanawiać, czy tak bardzo zmieniła się atmosfera na siatkarskich spotkaniach. Raczej nie. Czy pogorszyła się jakość drużyn, które goszczą w Kielcach? Też nie, przecież wciąż odwiedzają nas zespoły wspaniałe, ze znakomitymi zawodnikami w składzie.
Marketing? Za ten odpowiada ta sama osoba, co za czasów Farta. Po części dlatego zmiany są kosmetyczne. Był raj urwisa dla dzieciaków kiedyś, jest i teraz. Co więcej – dodatkowo organizowane są konferencje prasowe przed kolejnymi spotkaniami w Kielcach, więc dbałość o zainteresowanie mediów też zauważamy.
A jednak coś nie gra.
Mam wrażenie, że problem leży w drużynie. I nie chodzi tu nawet o poziom sportowy, bo – trzeba to podkreślić – ekipa Effectora, mimo ogromnych problemów na starcie rozgrywek, potem prezentowała się nad wyraz dobrze. Wyniki oczywiście były raz lepsze, raz gorsze, ale nikt nie może powiedzieć, że kieleccy siatkarze przynieśli wstyd temu miastu.
Tej drużynie brakuje jednak... I tu też trzeba odpowiednio dobrać słowa. Charakteru? Nie do końca, przecież kilka razy widzieliśmy zadziorność w tym zespole. Indywidualności? Danger potrafił wziąć ciężar gry na siebie, to samo Penchev, Staszewski, Józefacki...
Sportowo jest zatem OK, ale wizerunkowo – szwankuje. Sympatyczne chłopaki, pogadać z nimi można, piwo wypić pewnie też. Ale... Nie ma w tym zespole postaci nieszablonowych – takich, którzy zatrzymują wzrok kibica na dłużej. Gwiazdy – to słowo zdecydowanie na wyrost, lecz każdy zespół do pełni szczęścia potrzebuje liderów. Może nawet swoistych „wariatów” – ot, nie szukać daleko, takiego Xaviera Kapfera.
Francuz potrafił zrobić show. Gdy Fart zdobywał punkt, oczy publiczności natychmiast podążały w jego kierunku. Kiedy mecz transmitowała telewizja, to właśnie jego najczęściej pokazywały kamery. Taka postawa – jak się dowiedzieliśmy po czasie – nie wzbudzała sympatii w drużynie, kolegom jego zachowanie za bardzo się nie podobało. Pewnie w grę wchodziła zazdrość, może też wyższość Francuza nad innymi, ale – moim zdaniem – to showmeństwo przynosiło Fartowi jednak więcej plusów niż minusów.
Kibice lgnęli też do Pierre’a Pujola, który swoją drogą często na parkiecie zawodził. Jego doświadczenie i siatkarskie „CV” wciąż jednak wzbudzało duży podziw i sympatię. I wielu chodziło na halę między innymi po to, by „w końcu zobaczyć, jak przełamie się Pujol”. Był też Marcus Nilsson – najbardziej cichy i niemedialny, ale siatkarsko znakomity. On był magnesem czysto sportowym.
I może w tym kierunku warto podążyć – po sezonie niejako pionierskim, postarać się wzmocnić skład, wyszukując zawodników, którzy poprawią nie tylko poziom gry, ale też markę drużyny. Dzisiaj nie widzę w składzie tego zespołu choćby jednego zawodnika, którego z powodzeniem można by umieścić na plakatach czy banerach, wiedząc, że to może przyciągnąć tłumy.
Nic kosztem zespołu – oczywiście, najważniejsze jest to, co dzieje się na parkiecie. Mam jednak wrażenie, że choć Effector rankingu popularności w Kielcach z Koroną i Vive nie wygra (to nie Kędzierzyn-Koźle, Jastrzębie czy nawet Rzeszów i Bydgoszcz, gdzie siatkarskie kluby są najlepszymi sportowymi drużynami w mieście), to można powalczyć o komplet publiczności na meczach w Hali Legionów. A w tym może pomóc odpowiednia droga transferowa.
Trzy tysiące kibiców na spotkaniach Effectora to wynik jak najbardziej realny. Czekam na to z niecierpliwością, tak jak i na nowy sezon. Szkoda tylko, że aż do października...
Tomasz Porębski
fot. Paula Duda
Mała "prywata" na koniec
Zachęcony przez Pawła Jańczyka, rzecznika prasowego Korony, postanowiłem założyć swojego biegowego bloga na jego portalu szuranie.pl. Myślę, że mam coś ciekawego do powiedzenia na ten temat. Zachęcam szczególnie osoby, które dopiero zaczynają biegać, albo mają zamiar to zrobić. Moja historia pokazuje, że warto spróbować. Korzyści z biegania jest mnóstwo, nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, ile możecie na tym zyskać!
Polecam pierwszy wpis, który możecie przeczytać TUTAJ, jak i oczywiście cały portal szuranie.pl.
Wasze komentarze
Gdy powstawała Korona i Iskierka były inne czasy, ludzie na to czekali i byli zapaleni do kibicowania. Tam panowały zasady, tam byli ludzie którzy trzymali atmosfere i tym żyli, nie każdy mogł przyjść na mecz, a co dopiero na mecz wyjazdowy.. Pierwszy mecz wyjazdowy to było COŚ dla tych młodych "chłopaszków"!
Siatkówka rządzi się swoimi prawami, pierwszy sezon w PLUS Lidze nie zawiódł ale kolejne nie przejęły pałeczki i i nie pokazał nic więcej. Może w tym sęk? Albo po prostu problem tkwi w dorastającej młodzieży która siłą rzeczy różni się od poprzedniego pokolenia.
Ubyło kibiców? Pierwsze słyszę...
Kibic nie przychodzi na show jednego zawodnika, ale popatrzeć na dobrą grę całej drużyny - a wydaje mi się - była ona skomponowana w minionym sezonie dosyć umiejętnie :)
- Brak gry o utrzymanie w lidze
- Brak lidera w zespole
- Przywiązanie do poprzedniej marki "Fart". Dla wielu to już inny klub.
Nie jesteście obiektywne, bo jak same przyznajecie - chodzicie nawet na prezentacje klubu, zatem KIBICKI się trafiły :) Zapytajcie kogo chcecie z klubu, czy frekwencja nie spadła.
Moim zdaniem się mylisz,gdyby Effector miał gwiazdę pokroju Zbyszka Bartmana,jestem przekonany,że on sam by przyciągał więcej publiki.To jest reprezentant kraju,a do tego podoba się żeńskiej publiczności.