„Po kontuzji Adriana nasza gra stała się bardziej czytelna”
Kieleccy siatkarze nie zdołali przedłużyć rywalizacji z drużyną Bednaruka i tym samym nie zaprezentują więcej swojej gry w fazie play-off. Pomimo zdecydowanej dominacji warszawian w całej rywalizacji należy jednak przyznać, że wygrana w ostatnim spotkaniu była w zasięgu teamu Effectora. Przegrana oznacza, iż ekipa uplasuje się ostatecznie na 7. lub 8. pozycji w plusligowej tabeli.
Set otwierający sobotnie starcie zdecydowanie należał do gospodarzy. Mimo jego wyrównanego początku, w kolejnej fazie kielczanie nie byli w stanie w żaden sposób skończyć ataku. Wiele do życzenia pozostawiało również przyjęcie.– Siatkarze z Kielc nie do końca weszli w ten mecz od początku. Popełnili sporo błędów, dzięki czemu udało nam się odskoczyć. W kolejnej partii zaczęli grać dosyć równo i już nie było nam tak łatwo – komentuje przyjmujący warszawian, Maciej Pawliński.
Zawodnicy ze świętokrzyskiego nie uważają jednak, aby premierowa odsłona (przegrana przez zespół zaledwie do 14), miała istotny wpływ na dalsze losy meczu: – Nie wydaje mi się, że byliśmy mocno spięci czy zdenerwowani w partii inauguracyjnej. Nie wyszliśmy na parkiet z myślą, że to może być nasz ostatni pojedynek w sezonie. Wynik mógł wynikać z dobrej gry Politechniki, ale tak naprawdę ten set nie wpłynął znacząco na nasze nastawienie w kolejnej partii, bo zdołaliśmy wygrać następną i walczyliśmy dosyć wyrównanie – twierdzi atakujący Effectora, Tomasz Józefacki.
Druga partia przyniosła nadzieję o przedłużenie losów rywalizacji o jeszcze jeden mecz. Drużyna Daszkiewicza doprowadziła do wyrównania i rezultat był sprawą otwartą. – Effector zaczął ryzykować zagrywką. W ataku szło im całkiem dobrze. Natomiast my w drugą partię weszliśmy spokojniej, zamiast z większą agresją – zauważa Pawliński.
Ciężko przewidzieć, jak ułożyłyby się losy trzeciej partii i w konsekwencji całego spotkania, gdyby nie pechowa kontuzja kieleckiego przyjmującego, Adriana Staszewskiego. – Mecz był otwarty i ten uraz Adriana, który według mnie był najlepszym zawodnikiem, osłabił naszą grę. Rezerwowy nie jest w stanie wyjść z kwadratu i zagrać na jego poziomie. Pechowo dla niego to się ułożyło. Rozgrywający miał świadomość, że zmiennik nie do końca jest rozgrzany i nie posyłał od razu do niego piłek. Przeciwnik też pewnie o tym wiedział i ta gra mogła być łatwiejsza do odczytu – dodaje Józefacki.
Partia kończąca spotkanie była wyrównana i obrazowała zbliżony potencjał obu drużyn. Jednak w ostateczności górą byli warszawianie i to oni stają przed szansą walki o europejskie puchary. – Chcieliśmy zakończyć ten mecz już dzisiaj. Nie czekać do poniedziałku, bo to mógłby być dodatkowy stres i niepotrzebna utrata sił. Cieszymy się, że mamy już to z głowy – komentuje przyjmujący z Warszawy.
Pawliński jest doskonale znany kieleckiej publiczności, ponieważ w poprzednim sezonie występował w barwach drużyny ze świętokrzyskiego. Obecnie, będąc graczem Politechniki zazwyczaj świetnie radzi sobie przeciwko byłym kolegom z drużyny. – Nie wydaje mi się, że mam jakiś patent na ekipę z Kielc. Czuję się dobrze, ponieważ przestał boleć mnie bark. Wcześniej przez kontuzję nie mogłem dać z siebie maksimum. To jest główna przyczyna mojej lepszej gry, a nie to, że graliśmy przeciwko Effectorowi – mówi Maciej Pawliński.
Michalina Palacz
fot. Paula Duda