Jastrzębie przegrało przypadkiem. „Taka szansa za bardzo nas nakręciła”
Nie udało się namieszać w szeregach PlusLigi. Kielczanie ulegli na gorącym terenie rywala 0:3. To nie był ten Jastrzębski Węgiel, ani ten Effector, które grały ze sobą jeszcze kilka dni temu w stolicy województwa świętokrzyskiego. Tym razem drużyna Bernardiego pokazała opanowanie i konsekwencję, natomiast ekipa Daszkiewicza pozostawiła dużo do życzenia.
– Możliwe, że sami za bardzo nakręciliśmy się, że stoimy przed taką szansą i możemy odnieść duży sukces wygrywając tutaj to piąte spotkanie – tłumaczy Tomasz Józefacki, zawodnik Effectora. – Nie ulega wątpliwości, że ten mecz nam nie wyszedł. Jastrzębie grało swoje, a my słabej niż ostatnio. Przed nami otworzyła się wielka szansa i zaczęliśmy sobie już wyobrażać bycie w najlepszej czwórce.
Po nieudanej inauguracji piątego meczu, kielczanie przeszli do ofensywy, jaka poskutkowała dużą przewagą nad rywalem w drugim secie. – Prowadziliśmy cały czas i wszystko układało się po naszej myśli. Niektóre sytuacje zemściły się i Jastrzębie szybko odrobiło straty. Przeciągnęli pewność siebie na swoją stronę. Kiedy zaczęliśmy tracić punkty, nie zdołaliśmy zatrzymać rozpędzonych przeciwników – komentuje Józefacki.
To jednak nie był ten sam zespół, z którym Effector mierzył się w Kielcach. – Poukładaliśmy grę i całą tą sytuacje w głowach. Może zdawało nam się, że w Kielcach wygrana będzie formalnością. Myśleliśmy już o meczach półfinałowych, o tym że będzie trochę wolnego, kiedy wygramy z Effectorem w trzech meczach i te wszystkie czynniki nas zgubiły. Według mnie pierwsze spotkanie w Kielcach przegraliśmy przypadkiem, bo popełniliśmy za dużo błędów na zagrywce – wyjaśnia Mateusz Malinowski, atakujący z Jastrzębia-Zdroju.
Chociaż Kielczanie nie zdołali wygrać ani jednego seta, gracz Jastrzębskiego Węgla nie uważa, że zwycięstwo przyszło łatwo. – Do pewnego momentu kielczanie dotrzymywali nam tempa. W drugim secie odrabialiśmy sporą przewagę, ale na szczęście w tych ważnych momentach wzięliśmy się w garść. Graliśmy dobrze blokiem, który jest naszym atutem.
Natomiast drużyna Dariusza Daszkiewicza nie może pochwalić się skutecznością w tym elemencie. O ile w poprzednich spotkaniach prezentowali efektowne zatrzymanie przeciwnika na siatce, tym razem brak bloku był jedną z przyczyn porażki. – Dobrze przygotowaliśmy się na Effectora – przyznaje Malinowski.
– Kielczanie mają najlepsze przyjęcie w lidze po fazie zasadniczej, więc trzeba dużo trudu, aby wygrać z takim przeciwnikiem. Ponadto, atutem Kielc są wybloki z których wyprowadzają kontry. Jest to zespół waleczny. Mają dwóch liderów Armando Dangera i Nikolaya Pencheva i na nich opiera się gra. Jeśli ich udaje się powstrzymać blokiem, tym samym wydzieramy kielczanom argumenty z rąk.
Effectorowi pozostaje walka o miejsca 5-8. Zespół Daszkiewicza już w piątek zagra u siebie z AZS-em Politechniką Warszawską. Początek starcia o godzinie 18.
Michalina Palacz
Fot. Paula Duda