Komentarz: Dobra decyzja w złym czasie
Trener Motyka zasłynął wyhodowaniem własnej odmiany szarańczy, a także liczbą wpuszczonych przez jego Koronę goli. Zarząd klubu w jego miejsce sprowadzi Mariusza Sasala - czarodzieja z Ząbek, który dla dobra swego zespołu stoczył niezliczoną ilość wojen z „urzędasami”.
Marcin Sasal… kto to taki? Nazwisko niby nieznane, a jednak przeciętnemu kibicowi w Polsce coś tam w głowie świta. Jakiś napastnik, a może menedżer piłkarski? Nie, nie. To były już szkoleniowiec Dolcanu Ząbki, a za niedługo trener Korony Kielce. Człowiek o silnym charakterze i niezwykłej charyzmie, który w poprzednim klubie zrobił prawdziwą rewolucję. I to nie tylko piłkarską.
Każdy, kto widział gdziekolwiek mecze Dolcanu w ostatnich kilkunastu miesiącach, dobrze wie, o czym mowa. A ten, kto zawitał do Ząbek choćby na jedno spotkanie, z pewnością nie ma już żadnych pytań.
Obiekt, jaki zastajemy w tym liczącym 25 tysięcy mieszkańców podwarszawskim miasteczku satelickim, przyprawia o mdłości. Stadion nie przypomina stadionu, a boiska treningowe nie przypominają boisk treningowych. Ale za to drużyna przypomina drużynę. W Ząbkach nie ma ani pieniędzy, ani zaplecza, ani wielkich nazwisk. Mimo to trener Sasal potrafił stworzyć ekipę, która spuściła manto ekstraklasowemu Śląskowi Wrocław w Pucharze Polski u siebie i Górnikowi Zabrze na wyjeździe w lidze, a teraz zajmuje w tabeli czwarte miejsce.
„Budujemy swoją historię od A do Z i nikt nam tej historii gumką nie wymaże!” – krzyczał niedawno rzecznik prasowy klubu z Ząbek, Dariusz Dudkiewicz. Autorem jej tworzenia od dawna był trener Sasal. Wprowadził zespół z III do I ligi, po drodze raz po raz kopiąc tyłek silniejszym od siebie ekipom. Wojnę toczył nie tylko jednak na boisku.
Władze Ząbek nigdy nie były zainteresowane inwestowaniem w piłkę nożną w tymże miasteczku. Niezliczona ilość rozmów, próśb, a nawet walk Sasala i innych pracowników klubu o to, by coś się w tym względzie zmieniło, nie przyniosły skutków, mimo świetnej postawy drużyny. Gdyby szkoleniowiec otrzymał lepsze narzędzia do pracy, jakimi z pewnością będzie mógł się posłużyć w Kielcach, to kto wie, co osiągnąłby z Dolcanem? Marek Motyka dziękował działaczom Korony za to, że trafił do polskiego odpowiednika Realu Madryt. Co powie Sasal, który pracował w warunkach nie gorszych od tych, jakimi dysponują prymitywne drużyny w Ugandzie i Laosie?
Wybór, dokonany przez zarząd Korony, z pewnością zaprocentuje w przyszłości. Jedynym „ale” jest tutaj czas, w jakim decyzja została podjęta. Czy na trzy mecze przed zakończeniem jesiennych rozgrywek warto zwalniać trenera i wprowadzać tyle fermentu? Sasal w trzy tygodnie drużyny nie zbawi. W skład zdrowego rozsądku wchodzą bowiem nie tylko rozsądne zmiany, ale także takt oraz uczciwość wobec drugiego człowieka. Zwłaszcza takiego człowieka, który w beznadziejnej sytuacji potrafił wprowadzić zespół do Ekstraklasy.
Zarząd Korony tłumaczył się na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej, że do podjęcia tak szybkiej decyzji zmusiły go wyniki zespołu, presja społeczeństwa i naciski dziennikarzy. To ciekawe, bo podobne historyjki opowiadał, gdy z klubu zwalniany był Włodzimierz Gąsior.
Artur Wiśniewski
Wasze komentarze