Marcin Sasal o Koronie. „Też pokazywaliśmy charakter”
- Za moich czasów też graliśmy dobre mecze, nie można również powiedzieć że nie mieliśmy charakteru. To Korona Marcina Sasala nie przegrała nigdy z Wisłą Kraków. Do chwili obecnej wiem, co te spotkania znaczą dla kibiców - mówi Marcin Sasal, z którym rozmawialiśmy po meczu Korony Kielce z Legią Warszawa.
Nie za często można pana zobaczyć na Arenie Kielc.
Marcin Sasal, trener Korony od grudnia 2009 roku do maja 2011 roku: - Czy ja wiem. Ostatnio była przerwa zimowa, więc po co miałbym przyjeżdżać?
Ale mam na myśli czas od momentu pana odejścia z Korony.
- W poprzedniej rundzie byłem na dwóch meczach, w zeszłym sezonie przyjechałem na spotkanie Korony z Legią. Też wygrane, więc chyba przynoszę szczęście. Teraz, z racji pełnionych obowiązków (Marcin Sasal został w styczniu selekcjonerem reprezentacji Polski do lat 19 - red.), coraz więcej meczów będę musiał oglądać z trybun.
Co słychać u byłego szkoleniowca Korony?
- Dalej piłka mi w głowie. Troszeczkę inna, bo reprezentacyjna. Nawet nie myślałem, że będę kiedyś selekcjonerem kadry Polski. Dzięki temu spełniło się moje marzenie. A do piłki ligowej pewnie kiedyś jednak wrócę.
Kiedyś kibice w Kielcach zostawiali panu listy poparcia za wycieraczkami samochodu, teraz też miło pana witają na stadionie?
- Jak najbardziej. Mam nadzieję, że nie dałem powodów, aby było inaczej. Czas spędzony w Kielcach wspominam zresztą bardzo miło. Z sytuacji beznadziejnej po rundzie jesiennej, udało nam się zdobyć 6. miejsce. To było jak mistrzostwo świata. Wspomnienia mam miłe. Owszem, są i te złe, ale już o nich zapomniałem. Zawsze chętnie tu przyjeżdżam.
Czyli pewnie jeszcze się w tym sezonie spotkamy.
- Może i po sezonie. Dziś rozmawiałem z prezesem Korony, Tomaszem Chojnowskim oraz z szefem Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej, Mirosławem Malinowskim, o możliwości rozegrania latem w Kielcach jakiegoś meczu kadry do lat 19. Liczę, że się uda.
Zapytam wprost: czym różni się Korona Leszka Ojrzyńskiego od Korony Marcina Sasala?
- Kibice to powinni ocenić, nie ja. Za moich czasów też graliśmy dobre mecze, nie można również powiedzieć że nie mieliśmy charakteru. To Korona Marcina Sasala nie przegrała nigdy z Wisłą Kraków. Udało się wygrać, dwa razy zremisowaliśmy. Te mecze jakoś najbardziej utkwiły mi w pamięci. Wiem zresztą, ile znaczyły one dla kibiców. Myślę, że ten charakter łączy obie te drużyny - moją i Leszka Ojrzyńskiego. To zostało. A co jest innego? To niech już oceniają kibice, ja nie chcę się tego podejmować.
Jakiego piłkarza, który przyszedł do Korony po erze Marcina Sasala, zazdrości pan Leszkowi Ojrzyńskiemu?
- Zdecydowanie Michała Janoty. Cieszy mnie natomiast forma Vlastimira Jovanovica.
Z Legią był jednym z najlepszych zawodników na boisku.
- Dokładnie. Mnie to cieszy podwójnie, bo w końcu sprowadzałem go do Kielc. Powiedziałem dziś Tomaszowi Chojnowskiemu: „prezesie, to był naprawdę świetny transfer”. Bez dwóch zdań, „Jova” się wyróżnia.
A zwycięstwo Korony nad Legią pana zaskoczyło?
- Absolutnie nie. Spodziewałem się, że ten mecz tak właśnie będzie wyglądać. Pierwsza kolejka często zresztą sprawia wiele psikusów. Zwłaszcza zimą, gdy aura odgrywa jednak istotną rolę, a sparingi w ciepłych krajach mają się nijak do warunków atmosferycznych u nas. W tym czasie zawsze jest sporo niespodzianek.
Murawa pomogła Koronie?
- Po części sprzyjała. Nawet trenerzy mówili: „dobrze, że gramy z Legią zimą, bo jakbyśmy grali w kwietniu, w maju, to mogłoby być różnie”. Ale to nie murawa wygrała mecz, ale zawodnicy. Ci z Korony zagrali mądrze. Do tego pokazali olbrzymią wolę walki. Wykorzystali stałe fragmenty gry, i wygrali.
Legia, choć na papierze była murowanym faworytem, na boisku momentami była bezradna.
- Na pewno nie dominowała nad Koroną. Do 30. min mecz był wyrównany. Ostatni kwadrans pierwszej połowy to już przepychanki, faule. To była brzydka część meczu. Drugą połowę Korona lepiej wytrzymała. Od 60. min. patrzyłem na kondycję piłkarzy. Wniosek: Korona była zdecydowanie lepiej przygotowana pod względem fizycznym do tego meczu. A poza tym znów pokazała charakter.
Na co stać kielecki zespół w obecnym sezonie?
- Jesienią się grało o punkty, teraz trzeba grać o miejsce. Patrząc realnie, może uda się dojść gdzieś do siódmego. Ale z prognozami trzeba poczekać. Tak ze trzy-cztery kolejki, wtedy też będzie wiadomo, czy pojedynek z Legią to był chwilowy zryw, czy jednak zapowiedź bardzo dobrej wiosny. Jeden mecz nic nie znaczy.
A Legia?
- Jeśli strzela się dwie bramki na wyjeździe, i nie wygrywa meczu, to nie świadczy to dobrze o zespole. Legia ma problem. Teraz musi udowodnić, że zasługuje na mistrza. Choć, powtarzam, jeden mecz wiele nie mówi.
fot. Paula Duda, Patryk Ptak
Wasze komentarze