A tak swoją drogą... Zróbmy pospolite ruszenie
Zamykam oczy i... widzę wypełnione trybuny Areny Kielc. Wtedy obiektu częściej nazywanego jednak po prostu stadionem przy ulicy Ściegiennego. Żółć i czerwień mieniąca się na wszystkich sektorach, atmosfera piłkarskiego święta, głód zwycięstwa i bez wątpienia najlepszy pomysł na spędzenie wspólnego wieczora. Czy możemy to jeszcze powtórzyć?
Spełniły się nadzieje tych, którzy twierdzili, że na mecze Korony powinni chodzić tylko prawdziwi fanatycy. Ludzie, którzy kochają piłkę nożną i kielecki klub. Dzisiaj mamy tego efekty – niewiele ponad 6 tys. widzów na meczach żółto-czerwonych. Czyli tyle, ile chodziło na spotkania Korony na stadion przy Szczepaniaka - fatalny pod względem komfortu oglądania meczów.
Spłycanie widowni wyłącznie do najzagorzalszych kibiców to największa głupota, jaka tylko może w sporcie być.
Martwić może szczególnie, że w pierwszej lidze, gdy Korona walczyła o awans do ekstraklasy po karnej degradacji za korupcję, na stadion potrafiło przyjść więcej widzów na mecze z Odrą Opole, Zniczem Pruszków (ponad 10 tysięcy!) czy Turem Turek, niż teraz, w ekstraklasie na Wisłę Kraków czy Lech Poznań.
Znaczącym jest fakt, że na pierwszy mecz rundy wiosennej w pierwszej lidze, w marcu roku 2009, na trybunach zameldowało się aż 14 988 widzów! Minęły trzy lata i… dzisiaj marzę o tym, by doczekać dnia, gdy na Arenę Kielc przyjdzie jeszcze komplet publiczności. Oczywiście na mecz Korony, a nie reprezentacji Polski.
I tak sobie myślę, że jeżeli sami czegoś z tym nie zrobimy, to chyba nigdy tego nie doczekamy – no, może poza sytuacją, gdy Korona zostanie mistrzem Polski i będzie biła się o Ligę Mistrzów. Na to jednak póki co się nie zanosi, dlatego warto sprawić, żeby ten stadion choć częściowo odzyskał dawny blask. 6 tysięcy fanatyków ma dużą siłę do tego, żeby chociaż ta „dziesiątka” została w końcu przekroczona.
Na marketing klubu raczej nie mamy co liczyć. To złożony problem i choć zgadzam się w stu procentach, że w klubie pracuje za mało osób odpowiedzialnych za ten ważny (i często niedoceniany) dział, to jednocześnie uważam, że i obecny potencjał osobowy można by lepiej oraz mądrzej wykorzystać. Jestem pełen uznania dla działania biura prasowego klubu, a zwłaszcza tego, co robi w internecie. Warto zdradzić, że Korona kilka tygodni temu otrzymała nagrodę w ramach spotkania klubów ekstraklasy za promocję drużyny w sieci, a kieleccy przedstawiciele przeprowadzili prezentację, jak przy tak słabych możliwościach kadrowych oraz finansowych doprowadzili do takiego efektu.
Chylę czoła, ale niestety jednocześnie ubolewam, że Korona tak mocno, jak w internecie, nie jest widoczna w samych Kielcach. Bo na internetowy profil Korony trafią tylko ci, którzy mocno interesują się życiem klubu (nie mówiąc już o tym, że w regionie wciąż wiele osób ma dystans do internetu). A tu chodzi o to, by do żółto-czerwonych barw zachęcić też tych, którzy nie czują takiego przywiązania. Przy czym, pamiętajmy – czasami wystarczy jedna iskra, by obdarzyć coś naprawdę wielkim uczuciem.
Przed nami wydarzenie znakomite, które można, a wręcz trzeba wykorzystać. Przynajmniej warto spróbować. Znakomity przeciwnik – Legia. Idealny dzień i godzina – sobota, 18. Pewnego rodzaju niepewność – niby murowany kandydat do mistrzostwa Polski, ale przecież za Koroną zimowe obozy przygotowawcze i złocisto-krwiści mogą prezentować się znakomicie. A właśnie, jak będą wyglądać, co zmienił w zespole Leszek Ojrzyński? Na pewno nie zmieni się charakter, nasi znowu będą walczyć za dwóch, biegać za trzech i grać jak w Premier League... A właśnie, pamiętacie jak Korzym zapakował piłkę głową Kuciakowi?
Jak widzicie – ten mecz już dzisiaj zapowiada się wspaniale.
Może warto więc w gronie swoich najbliższych spróbować zorganizować „wspólne wyjście na mecz”? W końcu to może być dopiero początek wspólnej imprezy. Najpierw na mecz, skończy się o 20, więc dalej idziemy na miasto/do akademika/na mieszkanie... Możliwości jest naprawdę wiele, a perspektywa spędzenia kilku godzin w fajnym gronie, do tego na wydarzeniu sporej rangi sportowej, może przyciągnąć wielu. Tylko jak to w życiu – ktoś musi zainspirować do działania, a kto ma to zrobić, jeśli nie prawdziwy kibic Korony z krwi i kości?
Z doświadczenia wiem, że jest wiele osób – chociażby studentów przyjeżdżających do Kielc z innych miejscowości – którzy nawet mieliby ochotę pójść na mecz i poczuć atmosferę stadionu, ale że akurat nie znają nikogo, kto tam chodzi i „zna zasady”, to ostatecznie rezygnują. Chyba warto spróbować trafić do tych osób, ułatwić im drogę na Ściegiennego i dać szansę złapać „bakcyla na Koronę”.
Zwłaszcza, że i ci szczególnie uwrażliwieni na kulturę języka nie będą wiosną aż tak mocno zniesmaczeni. W końcu już teraz na meczach raczej nie usłyszymy „PZPN, PZPN, je... PZPN” :) A jeżeli jednak dozwolone będzie odpalanie rac, to tylko i wyłącznie dodatkowo pozytywnie wpłynie na atmosferę piłkarskiego święta.
I na to, by z czasem nowe osoby nie chodziły „na Legię, Wisłę, Lecha” tylko „na Koronę”. To da się zrobić, tylko trzeba o to powalczyć.
Tomasz Porębski
Informacje o biletach na mecz Korony z Legią Warszawa znajdziecie chociażby tu, na oficjalnej stronie internetowej kieleckiego klubu - KLIKNIJ.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Najbardziej fanatyczni przychodzą na stadion?
Nie. Oni w godzinach meczów w dużej części meldują się na komendach.
Wypełniony młyn Ci się marzy? Ale oczywiście młyn siedzący na swoich miejscach, nie stojący na schodach, nie odpalający piro a niedługo bez sektorówek. Póki nie wyrzucimy policji ze AK nie ma szans na zapełniony stadion.
PS.Od stycznia jest nowy komendant miejski, który będzie chciał się wykazać wyłapaną "mafią kibolską" a i dziura budżetowa sama się nie wypełni.
Trzeba nie mieć równo pod deklem aby tymi szmaciarzami się interesować i placić jeszcze coraz większą kasiorę. Niech was dalej dymają ci niby piłkarze.
Jestem za tym aby karac zle zachowanie, ale nie robic lapanek w domach jesli ktos nie siedzi na zgodnym z miejscowka miejscem podczas meczu.
Teraz napewno uplynie wiele czasu aby odbudowac swietna atmosfere, ktora byla kiedys na stadyonie Korony.
2. Pisząc o tym ,że w klubie pracuje za mało osób w marketingu - moim zdaniem - wykazujesz się częściową nieznajomością sprawy. W klubie za sprawy marketingu odpowiadają niewłaściwe osoby. Jest ich sporo, ale siedzą na ciepłych posadkach, za które płacę ja, Ty, Kielczanie i nie ma znaczenia ile przyniosą do klubu od sponsorów - zawsze będzie pensyjka od podatników. Kolejna rzecz. Czy wiesz, że klub Korona zleca firmie zewnętrznej, która ma siedzibę w Kielcach za pozyskiwanie sponsorów?! Dziwne nie...?! Bo po co ludzie w klubie skoro podpisuje się umowę z firmą zewnetrzną.
3. Kibice w Kielcach to kibice sukcesu. Pamiętam jak spadaliśmy z 2 ligi. Na Szczepaniaka w piękne słoneczne, ciepłe, niedzielne popołudnie przychodziło 200 - 300 osób w tym zero młyna. Była frekwencja jak był sukces (awans) + nowość (ekstraklasa) + nowinka (nowy stadion). Później ten efekt się wypalił. I to dotyczy wszystkich dyscyplin w mieście. Na Vive na Ligę Mistrzów biletów nie ma już na kilka dni przed meczem, ale .... odpukać... niech noga się podwinie i nie będzie pucharów? Wtedy też frekwnecja spadnie. Ale to nie tylko w Kielcach tak jest. Tutaj można generalizować. Lech płacze bo ma dużo mniejsze wpływy za bilety niż się spodziewał, Śląsk to już dramat. Legia oszczędza. Nie ma sukcesów, nie wielkich, powtarzam wielkich nazwisk (nie jakiś Ljuboja - chociaż szacun za to co gra) sprowadźcie do Warszawy Messiego (sic!) stadion bedzie pełny, grajmy w fazie grupowej LM - biletów zabraknie. A tak za przeciętność, momentami miernotę, czasami walkę będą płacić tylko najzagorzalsi. To są reguły rynku. Nie przywołujmy przykładów z Anglii, Niemiec. To bogate kraje, gdzie ludzi stać na dużo więcej. A więc i pójście co kilka dni na mecz. Nie muszą zasuwać dodatkowo w soboty, żeby dorobić na utrzymanie rodziny. Na Legię przyjdzie około 9 - 10 tysięcy. Ludzie będą spragnieni po zimowej przerwie, zadziała magia Legii. Niestety, walka i zaangażowanie nie przesłonią niedostatków wynikających ze skromnego budżetu i skromnych umiejętności. To pokaże frekwencja na kolejnych meczach.
powiedz to pan (panie Tomaszu) tym "kibicom z krwi i kości" którzy dostali właśnie za to zakazy i grzywny
Ad.1. Jeśli będzie duże zainteresowanie jakimś meczem klub może jednym pismem zwiększyć pojemność stadionu do maksimum.
Ad.2. Fragment o firmie zewnętrznej, która obecnie zajmuje się pozyskiwaniem sponsorów to wierutna bzdura. Owszem kilka lat temu niejaka firma Budoserwis z Chorzowa miała za zadanie wycenić Koronę i znaleźć dla niej nowego właściciela, co jak wiadomo latem 2011 roku zakończyło się fiaskiem, teraz jednak takiej firmy zewnętrznej NIE MA. Co do liczby pracowników w marketingu. Nie wiem skąd masz informacje o tym, że jest ich sporo. Wystarczy spojrzeć na listę pracowników pod linkiem: http://korona-kielce.pl/index.php?typ=podstrona&id=4
Hmmm... Ja tam widzę jednego dyrektora od marketingu i dwie specjalistki od marketingu. Razem TRZY osoby. To chyba bardzo mało jak na ekstraklasowy klub.
Ad.3. Co do kibiców sukcesu też się do końca nie zgodzę, bo po degradacji do I ligi na mecze chodził prawie cały stadion, o czym też wspomniał autor tego artykułu.
Dlatego niem kibiców na meczach:
Jeden nie chodzi bo nie ma czasu wyrobić nowej karty.
DRUGI bo lepiej obejrzeć w TV sprzeczając się o pilota z rodziną.
TRZECI bo zimno i nie graja ligi od maja do sierpnia i tylko w temperaturze max 27C!!!!
Ludzie dorośnijcie