Hola! Rafal? Are you in Barcelona? We wait for you!
Jak to wszystko się zaczęło?
Jeśli mnie pamięć nie myli, to w październiku na facebooku Związku Piłki Ręcznej w Polsce pojawiła się informacja, że organizatorzy Mistrzostw Świata w Piłce Ręcznej Mężczyzn w Hiszpanii poszukują wolontariuszy do obsługi imprezy. Tego samego dnia wypełniłem aplikację na oficjalnej stronie mistrzostw. Do potencjalnych wolontariuszy skierowana była jedna główna informacja – musicie naprawdę żyć piłką ręczną!
Szybko sprawdziłem, gdzie swoje mecze zagra kadra Polski. Okazało się, że będą to Saragossa i Barcelona, i to właśnie do tych miast aplikowałem. Ponadto w formularzu trzeba było zaznaczyć, czym tak właściwie chciałbym się zajmować. Jako, że w lipcu 2011 uczestniczyłem w Akademickich Mistrzostwach Europy w Piłce Ręcznej w Chorwacji - również w charakterze wolontariusza, pełniąc funkcję attache WSSP Lublin - postanowiłem ponownie spróbować swoich sił w tej roli. Polega ona na opiece nad daną drużyną przez właściwie 24h/dobę. Główne zadania to komunikacja pomiędzy kierownictwem zespołu a organizatorem oraz szeroko rozumiana pomoc w różnych sytuacjach.
OK, aplikacja wysłana, dane kontaktowe podane. Wyniki miały być ogłoszone zaraz po 15 grudnia. Mija dzień za dniem... Cisza. Między wspomnianym terminem - 15 grudnia, a 9 stycznia - jeszcze cztery razy próbowałem mailowo skontaktować się z organizatorami, ale wszystkie listy zostały bez odpowiedzi. Już pogodzony z myślą, że nic z całej operacji nie wyjdzie, nagle w poniedziałek (14 stycznia) około 13.00 zadzwonił telefon.
„Hola! Rafal? Rafal Slon? Are you in Barcelona? We wait for you!”
Zgłupiałem. Pierwsza myśl – no głupi żart. Jednak telefon był całkiem poważny. Zadzwonił Fernando, jak się już później okazało – koordynator wolontariuszy w komisji anty-dopingowej. Spytał, czy mimo tego, iż mnie nie ma obecnie w Barcelonie, może na mnie liczyć w najbliższych dniach. Oczywiście powiedziałem, że jak najbardziej, tylko muszę przez chwilę sobie to poukładać.
Nie było to proste. Poza tym, że studiuję, to normalnie w świecie również pracuję i poza tym pomagam w Akademickim Związku Sportowym Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Rozdzwonił się telefon, rozmowy z szefem w pracy, z wykładowcami… No nie powiem, żeby poniedziałek i wtorek to były spokojne dni. Cały czas byłem w kontakcie z koordynatorem i na bieżąco przekazywał mi wszelkie informacje. Był bardzo pomocny. W całym zamieszaniu już przestało być ważne, czy będę tam attache czy pomocnikiem w komisji anty-dopingowej. Ważne, że będę uczestniczył w tak wielkiej imprezie.
Przynajmniej wiem, co czuli Piotrek Grabarczyk i Marcin Lijewski, którzy dostali powołanie mniej więcej wtedy, co ja i musieli pakować walizki na szybkości oraz pokonać taką samą drogę do Hiszpanii.
We wtorek rano dostałem potwierdzenie z Barcelony, że mnie chcą i mam kupować bilet, ale nie mają dla mnie zakwaterowania. To już był najmniejszy problem – no bez jaj, mogę jechać na MŚ w ręczną i to do Barcelony, a problemem miałby być brak darmowego zakwaterowania?! Chyba nikt by się nie zawahał.
Po ustaleniu szczegółów w pracy i na uczelni ostatecznie we wtorkowy wieczór kliknąłem „Kup bilet” na stronie Ryanair’a. Wylot w najbliższy piątek o 10.10 z Okęcia (bo Modlin zamknięty), natomiast w Barcelonie będę chwilę po godzinie 13. Pierwszą odprawę mam już w dniu przylotu o 18.
W Barcelonie będę w dniach 18-27 stycznia, czyli włącznie z finałem i w miarę możliwości będę na bieżąco zamieszczał wpisy ze stolicy Katalonii.
Dopóki nie wyląduję na lotnisku El Prat to nie uwierzę, że to się dzieje!
Rafał Słoń, kielczanin
Wasze komentarze