Motyka: Obrona - to jest dramat
- Mam pretensje do piłkarzy o to, że zamiast cofnąć się i spokojnie wybronić wynik, to poszli do przodu i odkryli się. Przecież nie było sensu strzelać więcej bramek - stwierdził trener Korony, Marek Motyka.
- Byliśmy bliscy pokonania zespołu, który Koronie zupełnie nie leży. To duża sztuka prowadzić 3:1 i pozwolić rywalowi zdobyć dwie bramki... Daliśmy ten remis Zagłębiu w prezencie. Bardzo nad tym ubolewam, bo chcieliśmy pożegnać się z Kielcami dobrym spotkaniem. Mam pretensje do piłkarzy o to, że zamiast cofnąć się i spokojnie wybronić wynik, to poszli do przodu i odkryli się. Przecież nie było sensu strzelać więcej bramek. Strata dwóch punktów jest bardzo smutna. Chłopcy zagrali solidny mecz w ofensywie, ale po raz kolejny w obronie były duże przecieki. Przyjmujemy ten remis z dużym niedosytem. Podziękowania dla kibiców za dobrą oprawę spotkania i nienaganny doping - stwierdził Motyka.
- Dużo złego przyniosła nam zmiana Markiewicza, który rozgrywał dobre spotkanie. Jacek doznał jednak kontuzji, musiał zejść z boiska. Przemeblowałem ustawienie, Malarczyka przesunąłem na prawą stronę, ale nie wyglądało to za dobrze... Gra defensywna Korony to moja osobista porażka. Straciliśmy 27 bramek w ekstraklasie - to jest dramat. Musimy się nad tym zastanowić, chyba trzeba będzie w zimie pokusić się o uzupełnienie bloku obronnego - stwierdził trener "złocisto-krwistych".
Na pomeczowej konferencji prasowej jeden z dziennikarzy zapytał szkoleniowca Korony, czy ten poda się do dymisji. - Nie mam powodów, żeby podawać się do dymisji. Moim zadaniem jest spokojne utrzymanie zespołu w ekstraklasie, ale dopiero w czerwcu. Teraz jesteśmy w połowie dystansu. Powtarzam - jesienią mieliśmy rozpoznać siłę zespołu, zobaczyć o co możemy grać na wiosnę. Bardzo szybko zaczął pan ucinać głowy... Jestem człowiekiem honorowym i jeśli będę widział, że nie widać szans na osiąganie dobrych wyników z tym zespołem, to podam się do dymisji. Teraz nie widzę takiej potrzeby. Nie jesteśmy zagrożeni, a zimą przeanalizujemy spokojnie naszą sytuację i ewentualnie wzmocnimy zespół - zapowiedział Motyka.
- A jeżeli twierdzi pan, że mój zespół nie ma jaj, to jest pan w dużym błędzie. To złośliwa ocena. Straciliśmy sporo punktów, ale w żadnym meczu nie można było odmówić mojej drużynie zaangażowania i serca. Za to piłkarzom dziękuję - zakończył trener Korony.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
A kogo to jest wina, że nie ma ataku i obrony jak nie trenera??
I nic mi to nie da jak poda się do dymisji PO spadku!!! Nie po to płacę kasę na ten klub żeby oglądać taką grę i spadek, bo jakiś pajac nie ma honoru by odejść!
A czy trener dużo znaczy w zespole? Popatrzmy na najlepszy przykład z "naszego podwórka" (trochę inna dyscyplina, ale porównanie odnosi do całej roli trenera) - Wenta. Przez lata byli Ci sami zawodnicy i kasa, a dopiero on stworzył zespół.
A co do innego kandydata - Czesław Michniewicz i tyle w temacie.