Pucharowe emocje na koniec roku. Effector powalczy z Asseco Resovią Rzeszów
W ćwierćfinałowym pojedynku rozgrywek Pucharu Polski podopieczni Dariusza Daszkiewicza zmierzą się z zespołem Mistrza kraju, który w sezonie 2011/2012 zajął dopiero 4. miejsce w całym turnieju. – W grze o Puchar wszystko jest możliwe! – zaznacza środkowy gospodarzy spotkania, Grzegorz Kokociński.
Ostatnie spotkanie rozgrywane w ramach rozgrywek Plusligi przez "Niebiesko-czerwono-białych" przyniosło kieleckiej drużynie cenne 2 punkty, umocniło również 7. pozycję w ligowej tabeli. Ekipa Daszkiewicza ma na swoim koncie 14 oczek, wyprzedzając tym samym drużyny z Olsztyna, Gdańska, czy Częstochowy. – Cieszą 2 punkty i kolejne zwycięstwo we własnej hali. AZS zagrał naprawdę dobrze, zespołowi należało się to 1 oczko – ocenia środkowy Effectora, Miłosz Zniszczoł. Mecz przypominał grę falami – po nierównym i obfitującym w błędy pojedynku, to jednak zawodnicy z Kielc okazali się być "górą". – Przespaliśmy dwa sety. Po raz kolejny udało nam przełamać się niemoc własnej hali. Triumf wywalczyliśmy po bardzo ciężkim pojedynku. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ewentualna przegrana pozostawiłaby nas w kiepskiej sytuacji w tabeli – mówi Grzegorz Kokociński.
Po zakończeniu spotkania przyjezdni kibice, a także szkoleniowiec zespołu olsztynian jednogłośnie stwierdzili, że wiele do życzenia pozostawił sposób sędziowania niedzielnego spotkania. Co na ten temat sądzą kieleccy gracze? – Jeżeli sędzia w trakcie 5-setowego pojedynku popełnia 1 czy 2 błędy, nie jest to może jakaś ewidentna pomyłka. Pod koniec meczu doszły nerwy, potem żółta kartka. Olsztyn zaczął się rozgrywać i myślę, że to ten zespół również dołączy do play-offów – zauważa Kokociński. Z rezerwą o całej sytuacji wypowiada się Miłosz Zniszczoł: – Ciężko oceniać pracę sędziego. Dla nas wszystko dobrze się skończyło, nie możemy narzekać – twierdzi środkowy.
Ostatni w 2012 roku rywal "Niebiesko-czerwono-białych" do kieleckiej Hali Legionów przyjedzie podminowany dotkliwą przegraną w Jastrzębiu. Szeregi Andrzeja Kowala nie potrafiły urwać choćby seta "Biało-pomarańczowo-czarnym". – Nie pokazali jeszcze w tym sezonie, na co naprawdę ich stać. Po zdobyciu tytułu Mistrza Polski pojawiły się u nich lekkie problemy w drużynie. Jest to zespół, który może zaskoczyć niejedną ekipę – przed zbytnim optymizmem przestrzega Grzegorz Kokociński.
Mimo ostatnich zwycięstw ekipy Daszkiewicza, to rywal z Rzeszowa jest uważany za bezsprzecznego faworyta boju. Zawodnicy Effectora podkreślają jednak, że w sobotnim spotkaniu nie mają nic do stracenia , a naprzeciw Asseco Resovii staną w dobrych nastrojach. – Z drużynami lepszymi gra się na luzie. Można wtedy lepiej zaprezentować swoje możliwości. Jeżeli "zaskoczą" elementy, które funkcjonują nieźle, czyli zagrywka i blok, nie powinno być źle – mówi Kokociński. Wtóruje mu Miłosz Zniszczoł: – Na pewno będziemy walczyć, a wszystko zweryfikuje boisko. Po przerwie świątecznej zagramy na luzie i to może być nasz atut. Nie będziemy się spinać, bo i tak w Pucharze Polski zrobiliśmy w tym sezonie więcej niż kiedykolwiek wcześniej – potwierdza środkowy.
Kolejne spotkanie przeciwko drużynie Mistrza Polski zaplanowano na 9 stycznia. Enea Cup finał Pucharu Polski rozegrany zostanie 26-27 stycznia w Częstochowie. Wywalczone w Rzeszowie trofeum będzie chciała obronić PGE Skra Bełchatów.
Początek pierwszego spotkania ćwierćfinalowego z udziałem kieleckiego Effectora o godzinie 17. Portal Cksport zaprasza na relację Scyzorykiem wyryte! na żywo z tej potyczki.