Krajobraz po Polonii: Im strzelać nie kazano. Obrona dziurawa jak durszlak
Kolejny wyjazd, kolejny mecz ładny dla oka i kolejny powrót do Kielc z niczym. Tak w skrócie można podsumować ostatnie dwa spotkania na obcych boiskach w wykonaniu piłkarzy Korony. Niedzielny pojedynek złocisto-krwistych z warszawską Polonią mógł podobać się kibicom. Co z tego skoro kielczanie znowu przegrali i wciąż daleko im do drużyny, którą byli w poprzednim sezonie.
Co do poprawy?
W pierwszych 45 minutach w Warszawie oglądaliśmy Koronę grającą naprawdę ładny futbol. Kielczanie grali szybką i kombinacyjną piłkę, wykorzystując umiejętności techniczne m.in. Michała Janoty. Cóż z tego, że grali przyjemnie dla oka skoro nie zdobyli żadnej bramki. Skuteczność jest tym, z czego trzeba zacząć rozliczać naszych napastników. O ile Maciej Korzym zdobył trzy bramki dla złocisto-krwistych, o tyle Michał Zieliński czy Marcin Żewłakow póki co zawodzą. „Zielu” zazwyczaj pojawia się na boisku jako rezerwowy, „Żewłak” z kolei wciąż nie może zaaklimatyzować się w Koronie. W ostatnim spotkaniu z Polonią, chyba już tylko desperacja skłoniła trenera Ojrzyńskiego do gry trzema napastnikami. Jaki był tego efekt widać było po spotkaniu na tablicy wyników: Polonia 2, Korona 0. Łukasz Teodorczyk stworzył sobie i wykorzystał więcej sytuacji niż trójka kieleckich atakujących. Ciekawe czy na treningach strzeleckich cała trójka też tak słabo się prezentuje? Nie można powiedzieć, że złocisto-krwiści w ofensywie spisują się źle, bo sytuacje owszem sobie stwarzają. Ale ci, którzy powinni je wykorzystywać, póki co zawodzą.
Na całej linii zawiodła również czwórka kieleckich obrońców. Przy całej sympatii do Krzysztofa Kiercza, ale jego gra w defensywie w meczu z Polonią przypominała „rosyjską ruletkę”. Interwencje dobre przeplatał kiksami i brakiem zdecydowania. Z tym, że w Warszawie więcej było tych drugich. Przy pierwszej straconej bramce, Teodorczyk obrócił się wokół niego jak wokół drzewa w parku. Druga obciąża na spółkę jego i Tomasza Lisowskiego, którego tłumaczenie możecie przeczytać tutaj.
Słusznie wiele osób zauważyło, że Paweł Golański jakby przybrał trochę masy. W meczu z Polonią przełożyło się to na nienadążanie za zawodnikami gospodarzy. Widoczne były to m.in. przy sytuacji z rzutem karnym, kiedy to Paweł Wszołek minął naszego obrońcę i dał się sfaulować. Najmniej pretensji za mecz z „Czarnymi Koszulami” można mieć chyba tylko do Pavola Stano, który robił co mógł w obronie. Dodatkowo w swoim stylu angażował się w akcje ofensywne.
Plusy…
Na plus po raz kolejny w drużynie Korony pokazuje się Michał Janota. I czasem można chyba odnieść wrażenie, że on jest dla drużyny z Kielc po prostu za dobry. Jego partnerzy z pomocy czasami za nim jakby nie nadążają. Technicznie jest najlepiej wyszkolonym piłkarzem w naszej szatni. Trener Ojrzyński pełną pociechę będzie miał z niego tylko wtedy, kiedy reszta drużyny zacznie grać na swoim poziomie. Póki co były gracz Feyenoordu jest o klasę lepszy od reszty kolegów z drużyny.
Mimo porażki warto pochwalić także Zbigniewa Małkowskiego, który po raz drugi w tym sezonie obronił rzut karny. Bramkarz Korony od kilku tygodni pokazuje, że jest w dobrej formie. Czasem to jednak za mało by naprawiać błędy kolegów z obrony.
Długo zastanawiałem się nad tym czy jest coś jeszcze wartego odnotowania po takim meczu jak ten z Polonią. Można by napisać, że kielczanie grają piłkę ładną dla oka itd. Ale szczerze mówiąc, ja osobiście nie chce już oglądać ładnie grającej Korony, która traci punkty. Myślę, że moje zdanie poprze większość kibiców. Ja osobiście wolałbym oglądać „ piłkarską rąbankę” w wykonaniu piłkarzy z Kielc, żeby tylko punkty były dopisywane do konta „złocisto-krwistych”.
Wasze komentarze
Aż żal było patrzeć jak Polonia dopisała sobie trzy punkty minimalnym wysiłkiem.
do gry w Ekstra?klasie nadaje się Malkowski,Lisu,Stano,Jovka,Sobol,Korzym.
Więc 5 zawodników i bramkarz furrory nie zrobi