Krajobraz po Pogoni: obrazki miłe dla oka, szkoda tylko nerwówki
Taką Koronę jak w drugiej połowie starcia z Pogonią Szczecin chciałoby się oglądać zawsze. Duży polot przy rozgrywaniu akcji, ciągły napór na bramkę przeciwnika – miły widok dla oka. Szkoda tylko, że kielczanie kolejny raz na własne życzenie drżą o wynik do ostatniej sekundy. Można było przecież tego uniknąć.
Jeszcze nie zdążyliśmy się wygodnie rozsiąść na trybunie prasowej po wypadzie po herbatkę, a już słupek bramki Pernisa obił Marcin Żewłakow. Od tej pory „żółto-czerwoni” zepchnęli szczecinian w ich własne pole karne. Nie wiemy do jakich technik motywacyjnych uciekł się w przerwie Leszek Ojrzyński, ale poskutkowały one niesamowicie. Korona wyglądała na żądną krwi, nie przestawała nękać „Portowców” choćby na chwilę. Może to drużyna Skowronka zagrała słabo, może to „złocisto-krwiści” rozegrali swą najlepszą partię w sezonie, ale jedno jest pewne – takich chcielibyśmy oglądać ich zawsze.
Słowa uznania należą się także „Żewłakowi”. Marcin co prawda nie trafił do siatki, jednakże zaliczył asystę. Ponadto nie dało się nie zauważyć ogromnej motywacji, z jaką snajper wszedł na murawę. Być może wziął sobie do serca krytyczne głosy pod swoim adresem i postanowił spłacać kredyt zaufania zaciągnięty u szkoleniowca Korony. Jedno jest pewne – z takim charakterem jaki pokazał wczoraj były reprezentant Polski, spokojnie wpasowałby się do „drużyny rzeźników” z poprzedniego sezonu.
Na osobny akapit zasłużyli także kibice. Ci najbardziej fanatyczni. Pokazali, że mimo niesprzyjającej aury są w stanie wspierać „żółto-czerwonych” w licznej grupie. Sektor za bramką w sobotnie popołudnie zapełnił się niemal w całości. Miały więc sens wszelkie transparenty wywieszane w naszym mieście kilka dni przed meczem z Pogonią. Równie świetna co poziom dopingu była oprawa. Kieleckim ultrasom wciąż nie brakuje kreatywności.
Żeby nie było zbyt słodko, trzeba także wspomnieć o minusach. Który to już raz z kolei „złocisto-krwiści” przez głupie błędy doprowadzają do nerwówki pod koniec spotkania? W starciu z „Portowcami” można było tego uniknąć. Nietrafiony rzut karny, czy chociażby „setka” Macieja Korzyma sprawiły, że obraz tego widowiska wyglądał tak a nie inaczej. Dopóki to kielczanie okazują się lepsi od przeciwnika, dopóty będzie im to wybaczane. Warto jednak przemyśleć sprawę, by w przyszłości nie pisać tego typu scenariuszy.
Trzeba też wspomnieć o bloku defensywnym. W sobotę nie należał do mocnych stron kielczan. Nie wprowadzał spokoju w szeregi ekipy ze świętokrzyskiego. Niezbyt pewnie wyglądali stoperzy – Pavol Stano i Krzysztof Kiercz. Miejmy nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy i już od meczu z Polonią w Warszawie obrońcy „żółto-czerwonych” utworzą mur nie do przejścia.
No właśnie, teraz przyszedł czas na wypad do stolicy... W zasadzie nie wiemy, czego oczekiwać po tym starciu. Korona jest na tyle chimeryczna w obecnych rozgrywkach, że „Czarne Koszule” mogą zarówno zostać rozgromione jak i dopisać sobie w tabeli trzy „oczka”. Być może wróci już „mózg” zespołu, Aleksandar Vuković. Banicję za kartki odcierpiał również Paweł Golański. W niedzielę o 17 zaczną wykrystalizowywać się odpowiedzi na te i inne pytania. Czy za tydzień znów będziemy w świetnych nastrojach?
fot. Patryk Ptak (korona-kielce.pl)
Wasze komentarze
Golański, Stano, Kijanskas, Lisowski
W pomocy zamiast Szekelego dałbym Sierpinę. A najlepiej gdyby wrócił Kuzi. Atak bez zmian. Reasumując Vuko powinien mecz zacząć na ławce.