Korona przegrywa z niejednym I-ligowcem
Na kilka dni przed powrotem do rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy pojawia się jedno pytanie: czy kielczanie na dobre zażegnali kryzys? – Przecież Korona nie była w żadnym kryzysie! Nie przypominam sobie, żeby z Legią grali Sobolewski, Korzym, Kuzera, czy Lenartowski. Po prostu brakowało nam ludzi – podkreśla Leszek Ojrzyński, szkoleniowiec „złocisto-krwistych”.
Chyba w końcu możemy odetchnąć i powiedzieć – kryzys już za nami. Zgadza się pan?
Leszek Ojrzyński: – Korona nie była w kryzysie. Na początku nam się nie powiodło, ale to przez brak ludzi. Jeżeli wyciągniemy z podstawowego składu kilku zawodników, oczywiste jest, że stracimy na jakości. Z Legią byliśmy mało skuteczni, we Wrocławiu zaważyły błędy naszej defensywy, a z Lechią czegoś zabrakło. Mieliśmy swoje nieszczęścia, ale do kryzysu nam daleko. Brakowało Maćka Korzyma, który teraz strzela i asystuje. A nieraz musimy stawiać na debiutantów. Nie jesteśmy jak Lech Poznań, czy Legia, które stać na zakup piłkarza za ponad milion złotych po to, żeby siedział na ławce.
Ale chyba nie jest aż tak źle z transferami. Zdołał pan ściągnąć do Kielc Michała Janotę, Łukasza Sierpinę, Tomasza Foszmańczyka, czyli piłkarzy, którzy są w stanie poprawić grę Korony.
– Na rynku transferowym finansowo przegrywamy z niejednym I-ligowym klubem, a co tu dopiero mówić o ekstraklasie. Gdyby Janota na zapleczu I ligi holenderskiej strzelił ponad 10 bramek, to z pewnością nie grałby w Kielcach. Jednak o nim zapomniano. Miał kilka propozycji, ale najlepiej jego zapytać, czemu wybrał akurat Koronę. Teraz jest na najlepszej drodze do zadomowienia się w pierwszym składzie. Mam jednak nadzieję, że każdy z nich będzie robił postępy. Dużo od nich wymagamy i oczekujemy wyników.
Dobre transfery pokazują ostatnio, że Korona nawet bez Aleksandara Vukovica jest w stanie grać bardzo dobrze, co widzieliśmy choćby w pierwszej połowie starcia z Zagłębiem Lubin. Jak to jest przełamać 21-letnią niemoc i przejść do historii?
– Fajnie było wygrać, ale przed nami następny rozdział. Nikt nie będzie rozpamiętywał długo tego meczu. Pracujemy dużo, żeby radzić sobie bez kontuzjowanego „Vuko”. Postawiliśmy na Vlastimira Jovanovicia i Artura Lenartowskiego, którzy w środku radzą sobie całkiem dobrze, chociaż nie ustrzegli się błędów. Pamiętajmy, że Lenartowski jeszcze niewiele ponad rok temu grał w II lidze. Dodatkowo narzekał uraz, przez co nie zaczął udanie tego sezonu.
Górnik Zabrze w czołówce najwaleczniejszych zespołów T-Mobile Ekstraklasy? Tak możemy mówić o drużynie, z którą Korona zmierzy się już w najbliższy piątek?
– Myślę, że tak. To ekipa z charakterem, pewna i posiadająca w swoim gronie młodych zawodników. Mówi się, że nie mają pieniędzy, ale wyszukują talenty i inwestują w nie. Znalazło się 400 tysięcy, żeby kupić choćby Arkadiusza Milika. Ja tego piłkarza wypatrzyłem jak grał jeszcze w KS Rozwój Katowice. Też go chciałem, ale co z tego, skoro nie było nawet złotówki na transfery. Górnik zapłacił i widać efekty – Milik otrzymał powołanie do reprezentacji Polski. A przypominam, że jego droga zaczęła się w meczu z nami, gdzie strzelił Koronie na wiosnę swoje dwie pierwsze bramki w ekstraklasie.
To spotkanie miało wtedy dość przykry dla nas przebieg: wyjazd, słaba gra, dwie bramki w siatce, porażka i do domu. Czy nie obawia się pan, że ten wiosenny scenariusz może się powtórzyć?
– Chcemy zagrać jak najlepiej i wygrać. Doceniamy osiągnięcia Górnika, ale zamierzamy wygrać. Będzie ciężko, bo w dobrej formie są Milik, Prejuce Nakoulma, Adam Danch, czy Łukasz Skorupski. Musimy zwrócić na nich szczególną uwagę. W Zabrzu jest bardzo dobry zespół.
Czy przerwa spowodowana spotkaniami reprezentacji może wyjść nam na korzyść?
– Jest sporo do zrobienia. A może podczas treningów „urodzi” nam się coś ciekawego. Dopiero na tydzień, przed potyczką z Górnikiem, zdecydujemy się na ustawianie zespołu i skład.
Trener raczej nie typuje wyniku swojego meczu, ale chyba możemy liczyć, że kielczanie w najbliższym starciu pokonają zabrzan.
– To jest nieprzewidywalna sprawa. Można się pośmiać, ale nie jestem zwolennikiem typowania. Chciałbym, żeby wygrał lepszy, bo wynik będzie sprawiedliwy. Ale tak często nie jest – do zwycięstwa potrzebne jest też sporo szczęścia. Na pewno jedziemy do Zabrza po komplet punktów.
Rozmawiał Maciej Urban.
Fot. Oskar Patek
Wasze komentarze