Krajobraz po Zagłębiu: Do pełni szczęścia brakowało 45 minut
21 lat – dokładnie tyle czekaliśmy na zwycięstwo Korony Kielce w spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Ale sobotnie spotkanie kosztowało wszystkich kibiców „złocisto-krwistych” sporo nerwów. Dobra pierwsza połowa, słaba druga i horror w końcówce – chimeryczna ekipa Ojrzyńskiego zdołała dowieźć jednobramkową przewagę do końca.
Tym razem podopieczni Leszka Ojrzyńskiego złapali znacznie więcej plusów, niż minusów. Ale do perfekcji jeszcze daleko. Gdzieś tak, mniej więcej 45 minut.
Pozytywy (Ospale, ale skutecznie)
Przede wszystkim – bardzo dobra pierwsza połowa w wykonaniu Korony! Każdy piłkarz kieleckiego zespołu do przerwy zagrał przyzwoicie. Na wyróżnienie zasłużyli szczególnie Tomasz Foszmańczyk, Michał Janota, Paweł Sobolewski i oczywiście Maciej Korzym. Każdy z tych zawodników znacznie przyczynił się do rozegrania konstruktywnych akcji ofensywnych kieleckiej ekipy. Czasami po prosu brakowało szczęścia. Pierwsze 45 minut pokazały, że kielczanie jednak potrafią szybko atakować, czego wyraźnie brakowało w starciu z GKS-em Bełchatów. Szkoda tylko, że nie przełożyło się to na więcej bramek…
Ale cieszy nawet ta jedna – na wagę zwycięstwa. Zdobywcą gola był Maciej Korzym, który dobił piękne uderzenie Janoty ze stałego fragmentu gry. – Oby tak dalej. Zagłębie stworzyło trudne warunki. Mamy za sobą ciężki mecz. Ale udało się strzelić jednego gola więcej. Dzięki temu powinniśmy się podbudować, odbić i walczyć wkrótce o górną strefę tabeli – mówi napastnik „złocisto-krwistych”.
Miejscami nawet w pierwszej części spotkania było trochę ospale. A to Korzym nie znalazł wspólnego języka z chłopakami z zespołu, albo nie każdy, kto mógł, ruszył do ataku. Ale to raczej marudzenie autora tego tekstu. Gdybyśmy zagrali w ten sposób pełne 90 minut, całe Zagłębie opuściłoby boisko na noszach... Ze zmęczenia oczywiście.
Skoro już jesteśmy przy pozytywach – brawa za desperacką i skuteczną grę defensywną. Ale o tym... w dalszej części tekstu.
Szekely wszedł dopiero z ławki, ale to był ciekawy występ
Ciekawy skład, dobre zmiany – Leszek Ojrzyński nie jest zrażony absencją nawet takich zawodników jak Aleksandar Vuković, Kamil Kuzera, czy Paweł Golański. Przez chwilę ze strachem patrzyliśmy, że dobry Foszmańczyk opuszcza boisko i zastępuje go Sierpina, ale rotacja była jak najbardziej korzystna. Kilka indywidualnych rajdów, trochę szczęścia i mogło się skończyć gwoździem do lubińskiej trumny.
Negatywy (+45)
No właśnie! Kilka heroicznych ataków tuż po przerwie, dobre wejście Łukasza Sierpiny, ciekawy Janos Szekely i... Obrona Częstochowy. Nie spodziewaliśmy się, że po aż tak dobrej pierwszej części spotkania, oddamy tyle pola w drugiej. Pod koniec meczu Korona nawet nie starała się za bardzo o przejęcie inicjatywy. Tylko przechwyt pod bramką i uwolnienie, przechwyt, uwolnienie itd..
– Nie mieliśmy dziś atutów na remis. W końcówce było kilka okazji, ale nie udało się. Zagraliśmy słabo. Ostatnio było dobrze – z Legią, Polonią w Pucharze Polski – było nieźle. Przygotowaliśmy się do tego starcia mentalnie, fizycznie i taktycznie. Niestety, inaczej to wyglądało na boisku – kwituje Adam Banaś, piłkarz Zagłębia. W gruncie rzeczy goście w drugiej połowie nie grali aż tak źle. Brakowało skuteczności i szczęścia. Korona natomiast pod koniec meczu wyraźnie nie radziła sobie z presją narzuconą przez rywala. Ale napiszę to po raz kolejny – brawo za wytrzymanie oblężenia.
Prognoza (Znów to Zabrze...)
Chyba wszyscy dobrze pamiętamy wiosenny wyjazd Korony do Zabrza. Zero pomysłu na grę, dwie bramki w plecy i do domu. Wtedy, w perspektywie górnolotnych marzeń o europejskich rozgrywkach, liczyliśmy na znacznie więcej. Teraz patrzymy na ten mecz z ogromnego dystansu. Coś nam ostatnio nie szło, więc nie ma sensu dzielić skóry (szczególnie tak grubej) na jeszcze żywym niedźwiedziu. Ale, skoro byliśmy w stanie zrzucić z siebie 21-letnie jarzmo porażek z Zagłębiem, to chyba jesteśmy w stanie zdziałać wszystko – nawet wygrać na wyjeździe z Górnikiem. Kryzys CHYBA już za nami.
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze
KSG-Korona 3:0