Golański się kaja. „Moje zachowanie nieodpowiedzialne”
- Mogliśmy pójść za ciosem, pogrążyć Bełchatów. Niestety, czerwona kartka dla mnie pokrzyżowała nam plany. Mogę tylko przeprosić, to było nieodpowiedzialne zachowanie, sędzia słusznie wyrzucił mnie z boiska - mówił Paweł Golański, obrońca Korony, który sobotni mecz zakończył w 81. minucie.
W 81., czyli - biorąc pod uwagę także czas doliczony - o kilkanaście minut za wcześnie. Golański opuścił boisko w momencie, gdy Korona kontrolowała przebieg meczu, strzeliła wyrównującego gola, ba - miała iść (i szła) za ciosem. - Wiem, dlatego tak żałuję swojego wybryku - kajał się po meczu obrońca Korony.
- Sprowokował mnie, to były emocje. Popchnąłem go na bandę, trochę mnie poniosło, przez co obejrzałem czerwoną kartkę. Zasłużoną, nie ma co dyskutować. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się na więcej niż dwóch meczach dyskwalifikacji. To przecież nie było uderzenie, które mogło wyrządzić rywalowi krzywdę - opisywał swoje starcie z Szymonem Sawalą 30-letni zawodnik kieleckiej drużyny.
To była 81. minuta. Wcześniej, bo już w 17. minucie, na miano antybohatera spotkania zasłużył nie Golański, ale zawodnik GKS-u, ściślej - Grzegorz Baran. Zasłużył, choć kara go ominęła. Ta powinna być zresztą podwójna - w postaci rzutu karnego, ale i drugiej żółtej kartki. Pomocnik bełchatowian zagrał bowiem w polu karnym swojej drużyny ręką, choć sędzia przewinienia nie zauważył. - Niesłusznie. Ręka była ewidentna - zauważył Golański. To pokazały też późniejsze powtórki telewizyjne. - Co się odwlecze, to jednak nie uciecze. Ostatecznie, i tak „jedenastka” została podyktowana - zauważył „Golo”.
To już nie za rękę, ale za faul na Macieju Korzymie w 77. minucie. - Podszedłem, strzeliłem, i mogłem się cieszyć z gola. Jestem w gronie 3-4 zawodników przewidzianych do wykonywania rzutów karnych, czułem się dobrze, więc wziąłem piłkę i uderzyłem - mówił Paweł Sobolewski, skuteczny egzekutor sobotniej „jedenastki”.
Za jej sprawą Korona zakończyła pościg za Wróblem, tzn. GKS-em, prowadzącym po golu Tomasza Wróbla w 33. min.
- Mimo wszystko, nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku. Mieliśmy mnóstwo okazji do zdobycia kolejnych goli, sam uderzyłem zresztą w poprzeczkę. Zabrakło kilku centymetrów. Staram się ćwiczyć stałe fragmenty gry na treningach, widać że wychodzi mi to coraz lepiej, teraz będę mieć dłuższą przerwę, stąd czasu na treningi i strzały z wolnych na pewno nie zabraknie - podkreślił obrońca Korony.
Inaczej mecz ocenił Sobolewski. - To wprawdzie tylko jeden punkt, ale mimo wszystko jesteśmy zadowoleni - stwierdził. - Graliśmy na trudnym terenie, czerwona kartka też trochę nam pokrzyżowała plany. Na dodatek Adam Stachowiak miał „dzień konia”. Trzeba szanować ten punkt - wtórował mu Tomasz Lisowski. - Dla mnie to jednak bardziej strata dwóch „oczek”. Mieliśmy grać od początku wysoko, i szybko strzelić bramkę, ale to nam się nie udało. Mecz miał inny scenariusz - przyznał Michał Zieliński.
- Cieszy za to postawa naszych kibiców - zaznaczył Golański. Ci w Bełchatowie zaprezentowali efektowną oprawę, przez cały mecz wspierali też kieleckich piłkarzy. - Nie odwrócili się od nas, choć w tabeli jesteśmy nisko. To cieszy, są naszym „12” zawodnikiem. W Bełchatowie, choć przegrywaliśmy, cały czas nas dopingowali. To pomogło, i ten punkt to też ich zasługa - zwrócił uwagę prawy obrońca Korony.
- Są z nami na dobre i na złe. Nawet po trzech przegranych meczach z rzędu się od nas nie odwrócili – zauważył Lisowski.
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze
przecież nasz klub to kwintesencja polityki(ciepłe stołki kolegów partyjnych) więc w czym problem?