Krajobraz po Podbeskidziu: namiastka Korony z zeszłego sezonu
Wielka radość zapanowała w piątkowy wieczór w obozie „żółto-czerwonych”. Korona wreszcie zainkasowała trzy punkty i tym samym znacząco polepszyła atmosferę wokół zespołu. W starciu z Podbeskidziem bardziej przypominała monolit z zeszłego sezonu, niż słabą drużynę z początku obecnego.
Pozytywy
Nie sposób zauważyć odmiany gry całego zespołu prowadzonego przez Leszka Ojrzyńskiego. Wystarczył powrót Macieja Korzyma, aby kielczanie znowu zaczęli być zmorą dla sędziów. W meczu inaugurującym piątą kolejkę ekstraklasy nie zabrakło ogromnej walki w wykonaniu Korony. Ekipa ze świętokrzyskiego znacząco poprawiła aspekt, o który kibice mieli największe pretensje. Tak walczącą drużynę chciałoby się oglądać zawsze!
Nie dane nam było zapłakać wczoraj po Aleksandarze Vukoviciu. Kiedy u doświadczonego Serba zdiagnozowano kontuzję eliminującą go z gry na około miesiąc, zaczęto (całkiem słusznie zresztą) martwić się o to, jak będzie w najbliższych meczach wyglądał środek pola „złocisto-krwistych”. „Aco” znalazł jednak godnego zastępcę w postaci Artura Lenartowskiego, który świetnie dogadywał się na boisku z Vlastimirem Jovanoviciem. Bośniak udowodnił także, że nonsensem jest twierdzić, iż dobre spotkania zalicza tylko u boku starszego kolegi po fachu.
„W końcu!” – pomyśleli pewnie kibice na stadionie w Kielcach po golu Marcina Żewłakowa. To, że ten doświadczony snajper przełamał swą strzelecką niemoc może cieszyć podwójnie. Po pierwsze dlatego, że być może po tym golu przyjdą kolejne i „Żewłak” spełni nadzieje pokładane w nim przed rozpoczęciem rozgrywek. Ponadto w końcu do siatki rywali trafił nominalny napastnik – ostatni raz miało to miejsce, uwaga, na początku kwietnia tego roku!
Na plus swój występ może zaliczyć także Michał Janota oraz Łukasz Sierpina, który pomimo zmarnowania wyśmienitej sytuacji był wyróżniającą się postacią w szeregach „żółto-czerwonych”.
Na odrębny akapit zasługuje także „akcja koszulkowa” zawodników Ojrzyńskiego. Wspominając ś.p. „Małpę” kolejny raz udowodnili, jak bardzo zżyci są z ludźmi zasiadającymi na trybunach. Fakt ten był wielce wymowny, zachowanie piłkarzy wzbudziło uznanie.
Negatywy
Niepotrzebnie piłkarze Korony doprowadzili do nerwowej końcówki. Gdyby wspomniany wyżej „Sierpin” pokonał w sytuacji sam na sam Richarda Zajaca wynik brzmiałby 3:1 i w zasadzie wszystko byłoby już jasne. Niestety tak się nie stało i kieleccy futboliści zatroszczyli się o poziom adrenaliny u swoich kibiców. Inna sprawa, że zaistniałą sytuację spowodowała bramka, która wcale nie musiała paść. Gdyby „złocisto-krwiści” byli bardziej uważni w polu karnym, Zbigniew Małkowski cieszyłby się z pierwszego czystego konta w sezonie.
Widok na przyszłość
Teraz kielczan czeka starcie w Pucharze Polski z Ruchem Chorzów. Jak zgodnie zapowiadają zawodnicy, na Śląsk jadą wywalczyć awans do ćwierćfinału tych rozgrywek. Następnie przyjdzie pora na mecz ligowy z czerwoną latarnią ligi – GKS Bełchatów. Jeśli w obydwu spotkaniach Korona zwycięży, to udowodni, że kryzys ma już za sobą. Inaczej będzie w wypadku odpadnięcia z PP i porażki w sobotę. Jak będzie pokaże czas, wydaje się jednak, że „żółto-czerwoni” mają wszelkie argumenty, aby za tydzień o tej porze ich sympatycy chodzili z wysoko podniesionymi głowami.
Początek starcia z „Niebieskimi” już we wtorek o 18:30.
fot. Oskar Patek, Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Było wreszcie trochę walki, chwilami widzieliśmy tą Koronę.