Bo tu liczy się przyjemność grania... Szczypiorniści AZS-u PŚk zaczynają sezon
Swój trzeci sezon w rozgrywkach drugiej ligi grupy IV rozpoczynają piłkarze ręczni AZS Politechniki Świętokrzyskiej. W pierwszym meczu zmierzą się w Bochni z tamtejszym MOSIR-em. Już pod wodzą nowego szkoleniowca – Pawła Sieczki – trzykrotnego mistrza Polski z kielecką Iskrą. Na tym stanowisku zastąpił Pawła Tetelewskiego, obecnie trenującego KSS Kielce.
I to właśnie nowego trenera zapytaliśmy o to, jak widzi swój zespół w nadchodzących rozgrywkach.
Michał Filarski: Jak pan widzi drużynę po okresie przygotowawczym, na tydzień przed startem ligi?
Paweł Sieczka: - Tak naprawdę część chłopaków jest po pierwszych, czy dopiero dwóch zajęciach. Są to w głównej mierze studenci, a oni jak wiadomo dopiero zjeżdżają na uczelnię. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby mieć przyjemność z grania. Na te chwilę wszystko fajnie wygląda, może wyniki sparingów nie są do końca takie, jakbyśmy sobie tego życzyli i tak naprawdę nie odzwierciedlają tego wszystkiego na co nas stać. Ale jesteśmy pozytywnej myśli – będzie dobrze.
Macie jakieś konkretne cele na ligę?
- Nie, tutaj nie możemy sobie zakładać jakiś określonych celów. Sam wraz z władzami klubu strzelilibyśmy sobie w kolano, jakby ktoś powiedział, że walczymy o awans. Trzeba być realistą. Chcielibyśmy być w środku tabeli, a jak się uda coś wyżej, to jest wszystko nasze. Część chłopaków pracuje, przychodzą tutaj żeby nie zapomnieć jak się gra w piłkę ręczną. Chwała im za to.
Najnowszym nabytkiem drużyny jest Dawid Nowakowski – syn legendy kieleckiej Iskry Roberta Nowakowskiego.
- Jest to młody chłopak, na pewno wytrenowany, orzucany. Zobaczymy jak się wkomponuję w nowy zespół. Dajmy chłopakowi czas, nie wymagajmy ze względu na nazwisko niestworzonych rzeczy. Musi pracować na swoje konto i wtedy będziemy go oceniać. Ale pamiętajmy, że on tworzy swoją własną historię, nie oceniajmy go jako syna Roberta.
Sporo w drużynie studentów – także pewnie specjalnie szykujecie się na Akademickie Mistrzostwa Polski.
- Tak, tutaj bardziej chcemy się pokazać. Ale wiadomo to jest sport, nie można zakładać pół roku wcześniej, że coś wyjdzie lepiej, bo kontuzje mogą się zdarzyć. Tak że nieco za wcześnie na prognozy w tym względzie.
Dla Pana to niejako debiut w roli trenera w rozgrywkach ligowych.
- Kiedyś trzeba zacząć. W zeszłym roku prowadziłem już juniorów młodszych w Vive, teraz druga liga. Doświadczenie trzeba zdobywać. Na zachodzie zawodnicy kończą karierę i od razu zostają trenerami. U nas się utarło, że trzeba mieć doświadczenie. Tylko wiadomo, gdzie to doświadczenie zdobyć – jedynie pracą w taki sposób. I stopniowo wspinać się na coraz wyższe szczeble rozgrywek. Jest to bardzo fajna sprawa do rozwoju. Pokazał to Paweł Tetelewski. Razem graliśmy w jednym zespole, teraz ja idę jego w jego ślady.
Czyli następny krok Pawła Sieczki to praca z kobietami?
- Nie, nie, aż tak nie wybiegam w przyszłość (śmiech). Zostaję przy tym co jest, nie patrzę daleko. Jestem trenerem Politechniki i na tym się koncentruję. Inne propozycje nie wchodzą w grę.
Wcześniej w zespole AZS-u PŚk występował pana brat - Jarosław Sieczka. Teraz niejako zamieniliście się miejscami – on poszedł do KSZO Ostrowiec, pan przyszedł do Kielc.
- Tak się jakoś składa, że od paru lat się wymieniamy. Były nasze epizody m.in. w Politechnice Radomskiej. Wiadomo, to jest życie...
A jest szansa zobaczyć jeszcze Pawła Sieczkę na boisku?
- Nie wiem (śmiech). Może będę zgłoszony, tak awaryjnie, ale ja już wcześniej mówiłem, że nie łącze grania i trenowania. Z boiska nie widać tyle, ile z ławki. Na pewno czuję się jeszcze na siłach, ale tak jak mówiłem nie chce łączyć dwóch funkcji, dlatego mówię od razu – w drugiej lidze kibice raczej mnie nie zobaczą na parkiecie.
Rozmawiał Michał Filarski
Fot. Paula Pióro
Wasze komentarze