Żewłakow zachwycony: Tu nikt niczego nie odbębnia
- Co charakteryzuje i wyróżnia Koronę? Bez wątpienia atmosfera. Tu nikt nie wychodzi przed szereg, piłkarskie „ja” schodzi na dalszy plan. Odczułem dużą sympatię w zespole. Ekipa w szatni i poza nią po prostu się lubi. Tu nikt nie przychodzi, by odbębnić regulaminowe dwie godziny – podkreśla nowy snajper Korony, Marcin Żewłakow, który do spotkania z Legią Warszawa... podchodzi niechętnie.
A to dlatego, że w barwach warszawskiego klubu gra jego brat, Michał. Nie wiadomo jednak, czy on w niedzielnym meczu wystąpi, bo wciąż narzeka na drobny uraz. – Jeśli Michał zagra, a ja dostanę szansę od trenera, to będzie to już kolejna z rzędu sytuacja, gdy staniemy naprzeciw siebie. Przede wszystkim jest to dla mnie jednak pierwszy mecz w barwach Korony. Choć, przyznaję, specyficzny. Urodziłem się w Warszawie, Michał gra w Legii... To będzie taki mały mecz w dużym spotkaniu. Znamy się jak łyse konie, wiemy o swoich mocnych i słabych stronach. Potrafimy tę wiedzę wykorzystać. Ale ja nie przepadam za tymi meczami przeciw bratu. Rzeczywiście jednak, w ostatnich dwóch sezonach udawało mi się zdobywać bramki w starciach z Legią (w czterech spotkaniach, cztery gole – przyp. red.), ale każdy sezon jest inny. Muszę to szczęście i patent budować od nowa. Najważniejsze jest jednak to, że Korona ma ten mecz wygrać. Moje preferencje schodzą na dalszy plan. Korona to monolit i tak ma pozostać – podkreśla Żewłakow.
- Trema? Ona jest zawsze, mniejsza lub większa. Ja lubię czuć podekscytowanie. To pomaga mi odpowiednio przygotować się do meczu. Jeśli nie czuję tego burczenia w brzuchu, to boję się, że nie jestem odpowiednio skupiony. W swoich debiutach osiągałem różne wyniki, czasem wygrywałem, czasem przegrywałem. Plus jest taki, że często strzelałem w nich gola – przypomina 36-letni napastnik.
Żewłakow na każdym kroku podkreśla, że atmosfera w Koronie jest wzorowa. – Zażyłości pomiędzy zawodnikami są nawet po treningu, a to świadczy o sile klubu. Mam nadzieję, że w sezonie będzie to tylko narastało. Postaram się dorzucić do tego swoją cegiełkę. Nie ukrywam jednak, że ja wciąż się tej drużyny jeszcze uczę. Tych pewnych zależności, reguł i zasad. Cieszę się, że trafiłem do Korony. Jeśli będziemy wygrywać, to ta atmosfera będzie się tylko nakręcać – dodaje Żewłakow.
Mecz Legii z Koroną już w niedzielę o godz. 17.
fot. Grzegorz Tatar, korona-kielce.pl
Wasze komentarze