Medal. W końcu się doczekaliśmy!
Mamy brąz!
No i opłacało się wstać bladym świtem, wsiąść do pociągu i udać się w stronę Eton. To tam o medale walczą kajakarze. Przed przyjazdem do Londynu po cichu liczyliśmy, że będzie nam dane obejrzeć na żywo jakiś medalowy występ Polaków. W czwartek w końcu doczekaliśmy się...
Eton położone jest około 30 km od Londynu i niestety nie dojeżdża już tam londyńskie metro :) Najszybszy dojazd zapewniają brytyjskie koleje - podróż do Slough lub Windsoru trwa ok. 30 minut. Była więc dobra okazja przekonać się o stanie angielskich kolei. Z uprzejmości nie będziemy ich porównywać do polskiego odpowiednika ;-) Już w pociągu wyróżniali się węgierscy kibice, dla których kajakarstwo to sport narodowy. Całe rodziny poubierane w barwy narodowe jechały z nadziejami na złote medale. Jak się okazało, nie były to tylko pobożne życzenia.
Już na torze
Nieco zaspani dojechaliśmy do Slough – miasteczka niedaleko Eton, skąd już autobusem mieliśmy dostać się na tor. I tu kolejna miła niespodzianka. Organizatorzy perfekcyjnie przygotowali się na przyjazd kibiców. Odpowiednie zarządzanie tłumem, brak przepychanek, każdy grzecznie czekający na swoją kolej – tak często brakuje tego u nas, chociaż cały czas idzie ku lepszemu. Kiedy wszyscy wpakowali się w charakterystyczne piętrusy (choć tu były błękitne) można było ruszyć do Eton. Po krótkiej podróży dojechaliśmy do celu. I tam, kierowani przez niezastąpionych wolontariuszy, nawet jak byśmy chcieli, nie było możliwości się zgubić. Tradycyjne kontrole i byliśmy na terenie toru.
Wokół toru na czas igrzysk zbudowano kilka tymczasowych trybun, na jednej z nich, około na 250m przed metą czekały na nas nasze miejsca. Punktualnie o 9:30 rozpoczął się pierwszy wyścig, od razu z udziałem Polaków. No i nasi wygrali. Złoto? Niestety nie, był to tylko finał B :-) Ale był to dobry znak przed kolejnymi startami. Największe emocje przyniósł ostatni finał dnia. Na 500m rywalizowały kajakowe dwójki pań. To właśnie tam widzieliśmy naszą szansę na medal. No i co tu dużo mówić, dziewczyny nie zawiodły. Beata Mikołajczyk i Karolina Naja od samego początku były w czołówce i pomimo pościgu Chinek udało im się dowieźć brąz do mety. Choć na początku z naszej perspektywy nie było to takie oczywiste. A chwile oczekiwania na wyświetlenie oficjalnych wyników dłużyły się w nieskończoność. Jednak gdy przy trójce wyświetliło się „POL” wiedzieliśmy, że jest medal. Wszyscy Polacy obecni na trybunach (a trochę ich było) eksplodowali. My też – w końcu byliśmy świadkami zdobycia medalu. Takie rzeczy pamięta się do końca życia.
Zapach złota...
Po zawodach wielu kibiców, w tym i my, postanowiło dokładniej zwiedzić tor. Do dyspozycji kibiców były m.in. symulatory kajaków. Jednak największym powodzeniem cieszyły się... trawniki. Wypoczywając, na wielkim telebimie, można było też obejrzeć transmisje z innych olimpijskich aren. Wśród kibiców dało się też zauważyć sportowców. Nam udało się spotkać Roberta Hartinga, który dwa dni wcześniej zdobył dla Niemiec złoto w rzucie dyskiem. Już powoli wychodząc mieliśmy wyjątkową okazję podziwiać z bliska złoty medal olimpijski. Dumnie prezentowała go niemiecka kajakarka Tina Dietze, która razem z koleżanką wcześniej pokonała m.in. nasze brązowe dziewczyny. Ich niestety nie udało nam się już złapać. Ale może będzie jeszcze okazja...
Po sportowych emocjach udaliśmy się do pobliskiego Windsoru, by zobaczyć słynny zamek rodziny królewskiej. Nie można było przegapić takiej okazji :) No i jeszcze gwoli ścisłości dodamy, że te wszystkie pociągowo-autobusowe podróże były wliczone w cenę biletu na igrzyska.
Niestety, igrzyska powoli dobiegają końca, nie da się ukryć, że dla nas również. W sobotę czekają nas ostatnie zawody. Będziemy kibicować naszym kolarkom górskim na torze w Hadleigh Farm. Liczymy na dobry występ kielczanki Pauli Goryckiej, ale będziemy także trzymać kciuki za Olę Dawidowicz. Do zobaczenia na trasie! ;-)
Michał Filarski |
Maciej Wadowski |
Takimi autobusami dojechaliśmy na miejsce
Niezawodni wolontariusze
Olimpijski Piknik
Robert Harting i... mistrz pierwszego planu
W drodze na trybuny
Płyną nasze!
Jeeeeeest!
Nasze bohaterki
Winsdor
Kielce on tour
I powrót do Londynu
Wasze komentarze