Czasem słońce, czasem deszcz... (zdjęcia)
Pogoda w Londynie potrafi zmylić każdego. Słoneczny dzień w ciągu kilku chwil potrafi zaskoczyć ulewnym deszczem. Doświadczyli tego zarówno piłkarze na Wembley, maratonki, jak i my. Ale od początku…
Naszym pierwszym prawdziwym zetknięciem się z igrzyskami była sobotnia wizyta na Wembley. Dojazd metrem na sam stadion z dzielnicy Chiswick zajął nam ok. 40 minut, byliśmy tam już ok. 2 godzin wcześniej. A wszystko w obawie przed drobiazgowymi kontrolami bezpieczeństwa, którymi straszono w gazetach. Pomni doświadczeń z Euro 2012 spodziewaliśmy się co najmniej trzech kontroli. Pierwsze zaskoczenie spotkało nas jeszcze przed stadionem – Wembley nie jest ogrodzony płotem tak jak nasz Narodowy i praktycznie każdy może dojść pod same kołowroty, które znajdują się bezpośrednio przy wejściu na stadion. Czyli, jednak można… Po przejściu kołowrotków czekała nas jedyna kontrola osobista, a potem już schodami ruchomymi na trybuny.
Stadion zrobił na nas duże wrażenie, jest naprawdę ogromny. Na mecz ćwierćfinałowy zapełnił się niemal w całości – na trybunach było ponad 81 tys. ludzi! Przeważali oczywiście Brytyjczycy, jednak spotkaliśmy też dużo Meksykanów, byli też kibice Senegalu… Co ciekawe wielu Wyspiarzy wspierało Meksyk – wyróżniały ich wielkie sombrera.
Anglicy dobrze wiedzą, że logistyka to podstawa. Przekonaliśmy się o tym opuszczając stadion – w drodze do stacji metra zobaczyliśmy przed sobą rzekę ludzi. Wtedy od razu pomyśleliśmy, że czeka nas przynajmniej godzinna droga. A tu nie minęło 15 minut i było po sprawie. Odpowiednie kierowanie ludźmi daje efekty. A sam mecz? Emocjonujący z dużą ilością bramek, dogrywką i mimo wszystko chyba niezasłużone zwycięstwo Meksyku 4:2.
Ta dogrywka mogła okazać się naszym przekleństwem, bowiem po meczu pędziliśmy na spotkanie z naszą srebrną medalistką w strzelectwie Sylwią Bogacką. Do POSKu (Polski Ośrodek Społeczno – Kulturalny), gdzie podczas igrzysk mieści się Polskie Centrum Olimpijskie, zdążyliśmy na styk. Spotkanie poprowadził attache olimpijski, znany i lubiany senator RP Andrzej Person.
Nasza medalistka opowiedziała o początkach swojej kariery, kulisach dyscypliny i swoich wrażeniach z Londynu. Zaprezentowała także swój medal, był też czas na zdjęcia i autografy. Nam niestety początkowo udało się wywalczyć tylko autograf (a może aż?) na fladze. Na zdjęcie musieliśmy poczekać dobre dwie godziny, ponieważ panią Sylwię zaproszono na koncert Macieja Maleńczuka. Oczekiwanie umilała nam pogawędka z panem Henrykiem Szczodruchem, który może się poszczycić większym doświadczeniem olimpijskim niż niejeden sportowiec. Jako kibic był w Montrealu, Moskwie, Barcelonie, Atlancie, Atenach, no i teraz jest w Londynie.
W niedzielę rano wybraliśmy się do centrum Londynu, by podziwiać bieg najlepszych maratonek świata. Pogoda, tak jak pisaliśmy wcześniej, nie rozpieszczała ani nas, ani zawodniczek – zmieniała się jak w kalejdoskopie. Trasa maratonu została wytyczona wokół najważniejszych miejsc w mieście, m.in. obok Tower, Katedry św. Pawła, Big Bena i Pałacu Buckingham. Meta usytuowana była na słynnej The Mall. Tłumy kibiców oklaskiwały wszystkie zawodniczki, tu nie miał znaczenia kraj pochodzenia czy aktualne miejsce w klasyfikacji. Każda z nich dostawała niemal tak samo gromkie brawa, niejako w podzięce za trud włożony w bieg. Od nas też, ale oczywiście najgłośniej dopingowaliśmy naszą reprezentantkę Karolinę Jarzyńską. Trudne warunki pogodowe nie przeszkodziły jednak Etiopce Tiki Gelanie w zwycięstwie i pobiciu rekordu olimpijskiego.
Co prawda kolejne letnie igrzyska dopiero za 4 lata w dalekim Rio, ale już teraz w londyńskim Hyde Parku można poczuć atmosferę rosyjskiego kurortu Soczi. To tam, już za 1,5 roku, rozegrane zostaną… zimowe igrzyska olimpijskie. W wielkim namiocie możemy nie tylko przekonać się jak będą wyglądać areny zmagań sportowców, ale też niejako się w nich wcielić. Mamy tam niepowtarzalną okazję wejść do boba, czy zjechać nim w symulatorze jazdy – dało się wyczuć ogromną prędkość i pęd powietrza. A to nie był jeszcze koniec atrakcji jakie przygotowali Rosjanie. Było kino 4D, sklep z pamiątkami z igrzysk (przypominamy na 1,5 roku przed!), a także rewia na lodzie. Tam niestety już nie dotarliśmy – odstraszyła nas zaporowa cena biletów.
Po powrocie z Soczi czekały nas emocje biegu na 100 metrów mężczyzn. W oczekiwaniu na popisy Usaina Bolta rozejrzeliśmy się po Hyde Parku, który w tym roku ma do zaoferowania wiele atrakcji. Jest m.in. oficjalny sklep z pamiątkami z igrzysk, gdzie z symbolem pięciu kółek można kupić dosłownie wszystko czy centrum afrykańskie ze specjalną strefą kibica. To nie jedyna strefa kibica w parku. Miasto Londyn przygotowało ogromne miejsce, gdzie na kilku wielkich ekranach równolegle transmitowane są igrzyska. To właśnie tam oglądaliśmy Bolta. Musimy pamiętać, że Hyde Park to także jedna z aren olimpijskich – to tam rywalizują triathloniści.
PS. Wszystkim, którzy wybierają się do Londynu polecamy wystawę w Muzeum Natury „Animals Inside Out”, która pokazuje zwierzęta od niecodziennej strony…
Michał Filarski |
Maciej Wadowski |
Człowiek kula
Mamy autograf mistrzyni!
Kielce on tour
Weteran Igrzysk pan Henryk Szczodruch
Legenda...
Wasze komentarze