W przededniu Igrzysk: „Lepiej byłoby mieć Brazylię w grupie”
Już w najbliższą niedzielę drużyna polskich siatkarzy rozegra premierowe spotkanie na Igrzyskach Olimpijskich. Wiele zależeć będzie od formy igrzyskowych debiutantów, a zarazem podopiecznych Dariusza Daszkiewicza z czasów reprezentacji kadetów. – Ogromne postępy w grze Kurka, czy Bartmana są świadectwem ich wszechstronności – chwali graczy ich były szkoleniowiec.
2011 był rokiem obfitym w sukcesy polskiej siatkówki. Brąz w Lidze Światowej i na Mistrzostwach Europy, a także srebro najtrudniejszej siatkarskiej imprezy, czyli Pucharu Świata udowodniły, że zatrudnienie Andrei Anastasiego było dobrym wyborem zarządu PZPS-u. Tymczasem, wskaźnik formy zawodników wciąż szybuje w górę. Pierwsze w historii złoto Ligi Światowej oraz najwyższy stopień podium na Memoriale Huberta Wagnera pokazują, że ubiegłoroczne zwycięstwa trudno nazwać przypadkowymi.
Ostatnie triumfy (nad Niemcami, Iranem i Argentyną) utwierdziły siatkarskie środowisko w przekonaniu, że wielkie oczekiwania w stosunku do polskiej reprezentacji nie są bezpodstawne. Świadczy o tym wygranie ciężkiej przeprawy z podopiecznymi Vitala Heynena, pokonanie aktualnego Mistrza Azji, czy powstrzymanie jednej z najmłodszych i najbardziej obiecujących ekip – drużyny Javiera Webbera.
Zwycięstwa w Zielonej Górze podziwiał z bliska kielecki trener, Dariusz Daszkiewicz: – Był to zupełnie inny turniej w wykonaniu Polaków niż ten rozgrywany rok temu, kiedy w kadrze zaszło wiele zmian. Dopiero to, co wydarzyło się później spowodowało metamorfozę zawodników. Zdobyte medale wpłynęły na siłę mentalną chłopaków. Pozostaje nadzieja, że dobra passa będzie kontynuowana i krążek przywieziemy również z imprezy docelowej – stwierdza szkoleniowiec.
W trakcie spotkania przeciwko ekipie Niemiec Anastasi po raz kolejny pokazał charakter południowca. W trudnej dla Polaków otwierającej mecz odsłonie Włoch wpadł w furię po nieudanej akcji Zbigniewa Bartmana. Polski atakujący nie spełnił zaleceń taktycznych trenera i w sytuacji, kiedy powinien bezpiecznie przebić piłkę na druga stronę, postanowił zaatakować. Akcja zakończyła się punktem dla rywala. – Jedni mogą stwierdzić, że trener takim zachowaniem przeszkadza drużynie. Inni będą określać go mianem charyzmatycznego – do całej sprawy z dystansem podchodzi Daszkiewicz, po czym zaznacza: – Byłem na kilku treningach naszej kadry i wiem, że szkoleniowiec reaguje tak tylko na konkretnego typu zagrania.
Niewątpliwym sukcesem włoskiego szkoleniowca jest stworzenie drużyny prawdziwych walczaków, potrafiącej wykreować świetną atmosferę na boisku. Anastasi nie powtórzył błędu z okresy kariery trenerskiej w ojczystym kraju i, kontynuując dzieło Castellaniego, postawił na zawodników młodych, takich jak: Bartosz Kurek, Jakub Jarosz, Piotr Nowakowski, czy Zbigniew Bartman. W efekcie, na Igrzyska pojedzie aż ośmiu olimpijskich nowicjuszy.
– Chłopaki stanowią bardzo zgrany zespół. Mają to, co ważne w sportach drużynowych, czyli dobrze rozumiejącą się grupę. Mimo młodego wieku, ekipa ma już spore doświadczenie, które powinno zaprocentować. Być może nie posiadają wprawy, o jakiej będą mogli mówić dopiero po przeżyciu najważniejszej sportowej imprezy, ale trema nie powinna przeszkodzić im w grze – mówi Daszkiewicz. Pod znakiem zapytania stoi obsada na pozycji rozgrywającego. Wszystko wskazuje, że to jednak weteran olimpiad, bo aż trzykrotny ich uczestnik, Paweł Zagumny, będzie musiał zadowolić się miejscem w kwadracie dla rezerwowych.
Pierwszym przeciwnikiem „biało-czerwonych” na Igrzyskach będzie reprezentacja Włoch, prowadzona przez Mauro Berutto – młodego szkoleniowca, który zastąpił na tym stanowisku Andreę Anastasiego. Drużyna wicemistrzów Europy nigdy nie była dla Polaków łatwym konkurentem. Ciąg przegranych z graczami Półwyspu Apenińskiego udało się przerwać dopiero na Pucharze Świata. – Drobne konflikty między szkoleniowcami, czy zawodnikami będą dodatkowymi smaczkami tego starcia. Trudno powiedzieć, w jakiej dyspozycji są Włosi. W grupie eliminacyjnej do Ligi Światowej grali w zmienionym składzie, przez co zabrakło ich w etapie finałowym. Rozgrywali jednak sparingi z reprezentacją Serbii, z którą wygrali dwukrotnie bez straty seta. Jest to bardzo dobry zespół z rewelacyjnym atakującym – Michałem Łasko oraz parą świetnych przyjmujących – Cristianem Savanim i Ivanem Zaytsevem – ocenia Daszkiewicz.
Grupowymi przeciwnikami naszej reprezentacji będą drużyny: Bułgarii, Australii, Wielkiej Brytanii, Włoch i Argentyny. Pojawiają się jednak opinie, że rozstawienie zespołów na turnieju nie odbije się korzystnie na grze Polaków. – Kluczem do sukcesu lub wielkiej porażki będą spotkania ćwierćfinałowe. Jeśli mógłbym wybierać, zdecydowanie wolałbym uniknąć drużyn: Brazylii i Rosji. Gdybyśmy grali z nimi w pierwszym etapie rozgrywek byłoby pewne, że unikniemy ich w dalszych fazach turnieju. Pomimo korzystnego bilansu spotkań z Brazylijczykami, podczas ewentualnego spotkania, większa presja będzie ciążyć na Polakach – dodaje Dariusz Daszkiewicz.
Zwycięzcę Igrzysk poznamy 12 sierpnia.
fot. Paula Duda
fot. Krzysztof Żołądek, swietokrzyskie.org.pl
Wasze komentarze