A właśnie, że się stało!
Dwa tygodnie temu, jeszcze przed rozpoczęciem Mistrzostw Europy, pisałem, że nie będę zajmował się sprawami sportowymi. Są od tego mądrzejsi. Jednak tym razem nie mogę nie poruszyć tej kwestii, bo to przecież sportowo z imprezy odpadliśmy. Organizacyjnie i duchowo ciągle w niej jesteśmy. Jednak to już nie to samo...
Nienawidzę przyśpiewki NIC SIĘ NIE STAŁO – tak mówię moim dzieciom, gdy spadając z huśtawki przyłożą o ziemię. Jeśli chodzi o Reprezentację Polski to STAŁO SIĘ! WŁAŚNIE, ŻE SIĘ STAŁO! Klasycznie spieprzone zostało to, do czego przygotowywano się kilka lat. To co miało dać nadzieję, możliwości – te policzalne, dotykalne – do tego, aby piłka kopana w naszym kraju wyszła wreszcie z mułu. Nie z dna – z mułu! Sam o tym marzyłem, mając w pamięci sukcesy biało-czerwonych siatkarzy czy chłopaków Wenty. Pamiętam jakiego kopa dostały wtedy rozgrywki ligowe, przede wszystkim te polegające na trzykrotnym odbiciu piłki po jednej stronie siatki. Pamiętam, jak praktycznie z dnia na dzień zaczęły walić na małe, zagrzybione i brudne hale setki, a często i tysiące ludzi. Marzyłem, że w piłce nożnej będzie tak samo, że przecież wyjście do 1/4 finału to powinna być formalność, a w ćwierćfinale to już mogą zdarzyć się cuda, przypadkowa bramka i jest półfinał! Co by się wtedy działo?! Marzenia... Niestety, po raz kolejny okazało się, że jestem idiotą, nie pierwszy raz łudziłem się nadzieją, że będzie dobrze – choć przeczuwałem, że to się nie może udać. Było „tysiąc” przesłanek ku temu, że będzie wielka nędza, ale mimo wszystko wierzyłem.
Jest o tyle smutniej, że było wszystko! Trener – wydawało się najlepszy z najlepszych. Pamiętam moment wybierania szkoleniowca i wszechobecne sondy. Smuda brylował zdecydowanie. Kilka lat przygotowań, bez presji, bez gonienia wyników, bez ponaglania, z praktycznie nieograniczonym budżetem. Wyjazdy, obserwacje – WSZYSTKO! Zawodnicy – do wyboru, do koloru. Co więcej – jak nigdy wcześniej okazało się, że Polaków mamy w całej Europie! Nic tylko przebierać. No i kilku się przebrało... Byłem przeciwny takim ruchom, jednak upór w dążeniu do celu i konsekwencja spowodowała, że nawet ci najbardziej krytyczni wobec szkoleniowca dziennikarze (choć w ostatnim czasie przed Euro takich sobie nie przypominam...) odpuścili. Teraz już wiemy, co dali nam biało-czerwoni Niemcy i Francuzi. NIC. Nic nie dali. Ostatnie miejsce w grupie zajęlibyśmy też grając juniorami ze Skały Tumlin. Wiem, że może jestem nieodpowiednią osobą, aby oceniać grę „naszych” zawodników, jednak naprawdę nie przypominam sobie meczu, w którym drużyna mająca wygrać, mająca zawodników ewidentnie nadających się do zejścia z boiska, nie wykorzystuje dwóch zmian. Może nie drużyna – trener tego zespołu nie wykorzystuje dwóch zmian. Nie wiem też jakie motywy kierowały szkoleniowcem, aby z uporem maniaka – aby nie napisać gorzej – stawiać na zawodnika, który nie grał przez ostatnie 1,5 roku. Jestem przekonany, że obrońca o którym mówię, posiadający aktualnie drugi podbródek podobny do mojego, w szybkim teście biegowym na 300-400 metrów poległby z kretesem z 32-letnim rzecznikiem Korony, mającym sporą nadwagę! Totalnie nie rozumiem jak w kadrze - dla przypomnienia kadra narodowa to „zbiór najlepszych – w tym przypadku 23 zawodników z danego kraju”, 23 najlepszych spośród ponad 300 tysięcy zarejestrowanych piłkarzy w Polsce - może znaleźć się miejsce dla faceta, który przez rok zagrał tyle meczów, że można by je policzyć na palcach jednaj ręki. I to w dwóch klubach! Nie potrafię znaleźć wytłumaczenia dla faktu stawiania na pomocnika, który nie jest nawet wyróżniającym się zawodnikiem na swojej pozycji w słabej polskiej lidze? Takich pytań jest więcej, każdy z nas może sobie zadać ich przynajmniej kilka, a może i kilkanaście. Boli to o tyle bardziej, że ludzie naprawdę znający się na piłce, mogli w tym miejscu wymieniać nazwiska w nieskończoność. Nie Boenisch tylko Lisowski (choć w kadrze był też mający za sobą bardzo dobry sezon Wawrzyniak – nie zagrał nawet minuty...), nie Brożek tylko Piech, nie Murawski tylko np. Wilk... Kilkanaście rozwiązań. Wiem, że teraz każdy jest mądry, ale to nie są słowa wypowiadane dopiero teraz... Jednak wtedy było to pięknie zamiatane pod dywan. Media milczały, wszyscy poklepywali się po plecach. Będzie dobrze, wyjdziemy, wygramy – słyszałem zewsząd. Tylko kibice coś przeczuwali... Ale wierzyli!
Szkoda – o tyle szkoda, że następnym razem gospodarzami takiej imprezy będziemy wtedy, gdy pra pra pra wnuczek Boenischa będzie grał w reprezentacji Kataru. W najbliższych Mistrzostwach – jeśli się zakwalifikujemy – nikt nie będzie losował karteczki z napisem POLSKA z pierwszego koszyka. Szkoda, że tego nie wykorzystaliśmy.
Nie wykorzystaliśmy też kibiców! Tak, być może będzie to dla wielu kontrowersyjne, ale uważam że nie wykorzystaliśmy tego, co mogło wydarzyć się na stadionach przy okazji meczów z udziałem naszej reprezentacji. Przed ostatnim meczem gorączkowo trwało szycie flagi, sektorówki, bądź jak napisała chyba Gazeta Wyborcza nawet „stadionówki”. Tutaj stał się cud! Przestało działać prawo, PZPN pozwolił na coś, o czym nawet nie chce myśleć przy okazji meczów ligowych. Wielka flaga pojawiła się na trybunach, zasłaniając tysiące potencjalnych chuliganów. Spotkało się to z ogromnie pozytywnym przyjęciem wszystkich. Wszystkich tych, którym na co dzień to przeszkadza. Prób „ludzi ze związku” polegających na namawianiu kibiców jednej z drużyn, dzień przed meczem, aby przyszli na stadion i poprowadzili zorganizowany doping nawet nie chce komentować, bo robi mi się niedobrz... Pewnie myśleli, że skoro kiedyś udało się namówić spikera we Wrocławiu, aby zagłuszał „gdzie jest orzeł”, to i z kibicami też się uda. Nie tym razem! Dlatego uważam, że działaniami prowadzonym przed Mistrzostwami – o których kto jak kto, ale kibice w Kielcach wiedzą doskonale – zniszczony został niepowtarzalny klimat, który mógł zapanować na arenach Euro. Jeśli nie wiecie jaki to klimat, proponuję chociażby zestawić fragmenty meczów. Ostatnie minuty spotkania, w którym Irlandia przegrywa z Hiszpanią 0:4 z meczem Polaków z Rosją – po straconej bramce, czy meczem Polaków z Czechami. Nie wykorzystaliśmy dwunastego zawodnika! Pewnie, że ci wszyscy kolorowi kibice, z pomalowanymi twarzami, koszulkami z Biedronki są SUPER! Nie neguję tego, oni też są potrzebni. Jednak nie ma meczu, nie ma dopingu bez tych najbardziej zaangażowanych. Dla których piłka to nie tylko mecz reprezentacji, dla których piłka to nie tylko Euro. Ich zabrakło...
Podsumowując, nie mam NIC do zarzucenia naszym piłkarzom. Nawet Boenischowi! :) Starali się w każdym meczu jak potrafili najlepiej. A że umiejętności były niewystarczające, to już nie ich wina. Mam wieeeeelki żal do wielu innych osób, że popsuli mi marzenia. O kim mówię? I dlaczego? Napiszę następnym razem :)
PS. Sebastian Boenisch w trzech meczach miał 55% niecelnych podań, czyli co drugi raz podawał piłkę do przeciwnika...
Paweł Jańczyk
Rzecznik prasowy Korony Kielce. Spiker na meczach na Arenie Kielc.
Wasze komentarze
Patrząc na takiego MURAWSKIEGO, który schodząc z boiska miał wszystko w ch.., odechciewa się nie tylko piłki reprezentacyjnej, ale i klubowej.