Kielce na podsłuchu?
Kilka dni piłkarskiego szaleństwa już za nami, a ja jestem dumny z tego, że dajemy radę. Mecze zaczynają się o zaplanowanych godzinach, kończą po około 90 minutach, piłkarze przyjechali, gwiazdy są, kibiców mnóstwo, atmosfera fantastyczna. WZÓR! Organizacyjnie WZÓR!
Pod względem bezpieczeństwa także jest wszystko ok. Były co prawda jakieś tam „wybryki” Rosjan we Wrocławiu, czy Chorwatów w Poznaniu, zostały jednak szybko uspokojone. Ciekawy jestem tylko o ilu podobnych „incydentach” nie wiemy... Kilka dni temu Tomasz Lis pisał o spotkaniu premiera Donalda Tuska z redaktorami naczelnymi najważniejszych polskich mediów. Spotkanie z założenia miało być tajne i „off the record”. O czym rozmawiano? Można się domyślić :) Ale tak czy owak, czy wszystko wiemy lub nie, na tę chwilę Polska odniosła WIELKI ORGANIZACYJNY SUKCES!
Dziwi, ale to dziwi pozytywnie, praca TVP. NARESZCIE świetne studio! Nowoczesne, przestronne i duże. Świetnej jakości grafiki z tyłu, super kadrowanie gości z wykorzystywaniem tła. Technicznie przygotowanie WZOROWO. Dodatkowe studio na budynku Wedla z widokiem na Stadion Narodowy – świetne! Bardzo tego brakowało w poprzednich latach. „Głosy” co prawda się nie zmieniły, ale nie ja jestem od ich oceniania. Bardzo miło wśród komentatorów słyszeć naszego nowego zawodnika - Marcina Żewłakowa, który komentuje mecze z Ukrainy. Wpadki oczywiście są, ale bardziej po stronie realizacyjnej. Nie wiem, kto odpowiada za realizację, ale pewnie nie TVP, dlatego brak zegara, późne pokazywanie grafik itd. to nie wina naszej publicznej TV.
Jeśli ktoś jest spostrzegawczy, bądź ma takie „zboczenie zawodowe” jak ja, to pewnie usłyszy dużo znajomych z Areny Kielc dźwięków. Piłkarze wychodzą na boisko przy wykorzystywanej przez nas od bardzo dawna muzyce. Oczekiwanie na pierwszy gwizdek odbywa się przy podkładzie pod „nasze” intro (grane przed wyjściem Koroniarzy na murawę). W przerwie znany Final Countdown, a jakby tego było mało, to po bramkach także bardzo znajomy Popopo. Absolutnie NIC nie sugeruję, jednak dziwi prawie identyczny układ utworów, jaki zaprezentowaliśmy podczas chociażby ostatniego finału Pucharu Polski na Arenie Kielc. Może przestaje być dziwny, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt bycia na tym meczu wielu osób mających wpływ na oprawę (także muzyczną) meczów na Euro 2012. Ale pewnie to zwykły przypadek wybrania takich właśnie utworów spośród milionów innych nadających się do grania na stadionie. Pisałem w poprzednim wpisie, że jesteśmy chwaleni i często stawiani za wzór, jeśli chodzi o oprawę muzyczną i spikerską na meczach. Mimo wszystko na Euro nas nie ma, ale dobrze że jest ktoś, kto „wymyślił i ułożył” oprawę muzyczną na Euro i teraz też pewnie jest chwalony. Życzę zdrówka :)
W tym miejscu muszę napisać, że ten stan troszkę mnie martwi, ale nie dlatego, że ktoś korzysta z naszych pomysłów. Niech korzysta, w końcu to impreza, która jest DOBREM NARODOWYM i jeśli ma być lepiej, niech będzie. Martwi mnie fakt, że każda taka impreza przynosiła zawsze coś nowego. Bo nie ukrywam, że nasze pomysły też są podpatrzone. Intro to fragmenty muzyki z meczów Chicago Bulls, jeszcze za czasów Michaela Jordana. Grane po bramce „popopopo” to muzyka, którą grano i śpiewano w całej Italii po sukcesie na mundialu w Niemczech. Na Euro 2012 spodziewałem się czegoś nowego. Czegoś, co będziemy mogli przenieść na nasz „lokalny rynek”, czegoś czego nie znamy, a co będzie hitem i będzie kojarzyło nam się z tą imprezą. A tymczasem „lokalny rynek” przeniósł się na EUROpę.
PS. Może się czepiam i przesadzam, ale nie widziałem i jestem przekonany prawie na 100%, że nikt z 15,5 mln widzów w Polsce (tyle oglądało mecz z Grecją) nie widział powtórki sytuacji, z kamery ustawionej na linii „spalonego”, w której Wojtek Szczęsny dostał czerwoną kartkę. Mecz z Grecją obsługiwało ponad 30 kamer. Dla porównania mecze Korony obsługuje od ośmiu do piętnastu kamer, a zawsze można zobaczyć, czy spalony był czy nie. Rysowana jest linia, wiemy wszystko. Tutaj nie dostaliśmy stuprocentowej odpowiedzi na pytanie, czy zawodnik z Grecji nie był na spalonym zanim sfaulował go Szczęsny. Nie mówię, że był. Ale nie wiem tego... I zastanawia mnie, dlaczego nie chcieli nam tego pokazać.
I jeszcze jeden PS: Grałem dzisiaj w Football Manager (gram od 15 lat, albo i dłużej :) - tak wiem, trzeba to leczyć...) i też zapomniałem zrobić zmian w drugiej połowie meczu. Wyszedłem zjeść kolację i o nich zapomniałem. Dlatego nie czepiajmy się Franciszka Smudy o te zmiany. Każdemu się zdarza :) Choć ŻYCIE TO NIE FOOTBALL MANAGER...
Paweł Jańczyk
Rzecznik prasowy Korony Kielce. Spiker na meczach na Arenie Kielc.
Wasze komentarze
A co do tych zmian... kuźwa Football Manager, a mecz otwarcia finałów Mistrzostw Europy to ZUPEŁNIE CO INNEGO! I Smuda widząc, że piłkarze opadli z sił nie zrobił nic...
choć fajnie się słucha czegoś swojego na meczu Anglia-Francja.
bardzo dobry blog! chyba najlepszy ze wszystkich