Przełamać kompleks Łazienkowskiej. I upokorzyć Legię do końca
To miał być mecz decydujący nawet o mistrzostwie Polski, ale wydarzenia z przedostatniej kolejki ekstraklasy znacznie osłabiły rangę tego spotkania. Niemniej i jedni, i drudzy mają o co grać. Legia może wciąż wskoczyć na podium, a Korona ma szansę na wywalczenie najwyższej w historii, czwartej lokaty na koniec rozgrywek.
Legia to najbardziej przegrany zespół ostatniej serii gier. Po wpadce z Lechią Gdańsk (0:1), warszawianie mają już tylko iluzoryczne szanse na mistrzostwo Polski. Żeby „Wojskowi” zgarnęli tytuł, swoich meczów nie mogłyby wygrać aż trzy drużyny z czołówki - Śląsk, Ruch i Lech. Wydaje się więc nieprawdopodobne, a wręcz niemożliwe, by stołeczni w niedzielny wieczór cieszyli się statusem najlepszej drużyny w kraju. Legia swą ostatnią porażką ukazała także paradoks polskiej ligi – na kolejkę przed końcem sezonu spadła z miejsca pierwszego na czwarte. Szczęście legionistów polega jednak na tym, że wcześniej (notabene w Kielcach) sięgnęli po Puchar Polski. Gdyby nie ten fakt, drżeliby oni nawet o udział w eliminacjach do Ligi Europy.
- Przegraliśmy najważniejszy mecz w sezonie – przyznaje Maciej Skorża. - Teraz mamy tylko teoretyczne szanse na wywalczenie mistrzowskiego tytułu – dodaje. I nawet fakt, że jego drużyna przystąpi do rywalizacji z Koroną w najsilniejszym składzie, nie poprawia mu humoru. Żaden piłkarz z Warszawy nie jest zawieszony za kartki, nikt też nie jest kontuzjowany. Legia z Koroną musi wygrać za wszelką cenę
Kielczanie, podobnie jak i Legia, swoje marzenia utopili w czwartek. Bolesna porażka na własnym stadionie z Widzewem Łódź kosztowała team trenera Ojrzyńskiego brak szansy gry europejskich pucharach. Jednakże przy równoczesnych porażkach aktualnego mistrza Polski i Polonii Warszawa, Korona ma pewność, że nie opuści już piątego miejsca. A kielczanie mają szansę na poprawę tej pozycji – jeśli wygrają przy Łazienkowskiej, to uplasują się na koniec sezonu tuż za podium.
Do Warszawy na pewno nie pojedzie kontuzjowany Paweł Sobolewski. Wszyscy inni piłkarze są jednak zdolni do gry. Do kadry meczowej powrócą pauzujący ostatnio za nadmiar kartek Maciej Korzym i Kamil Kuzera. Po części pewnie dlatego trener Ojrzyński jest przekonany, że pomimo braku szans na trzecią pozycję, jego zawodnicy napsują sporo krwi Danijelowi Ljuboji i spółce. - Póki piłka w grze, to trzeba grać o trzy punkty i z takim założeniem jedziemy do Warszawy – mówi trener Korony.
Na Pepsi Arenę wybiera się również spora grupa kibiców z Kielc. Będzie to ostatnia okazja w tym sezonie, aby podziękować piłkarzom za grę. I dodatkowy powód dla piłkarzy, by powalczyć o zwycięstwo na Łazienkowskiej. Zwłaszcza, że żółto-czerwonym jeszcze nigdy nie udało się tam wygrać. – Grałem w Warszawie, ale nie w barwach Korony. Ostatnio, gdy przegraliśmy tam 1:3 po bramce Grześka Lecha, nie mogłem wystąpić. Wierzę, że teraz uda nam się zdobyć tam trzy punkty. Kto wie, może będę takim talizmanem drużyny? – mówi z uśmiechem Pavol Stano.
Początek meczu na stołecznym obiekcie o godzinie 17. O tej samej porze rozpoczną się wszystkie spotkania ostatniej kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Do naszego portalu zapraszamy na relację na żywo Scyzorykiem wyryte!, gdzie będziemy donosić o wszystkich wynikach tej serii spotkań. A ostatni mecz Korony oczywiście zrelacjonujemy w wyjątkowy sposób.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
w 1300 gardeł! to będzie coś pięknego!
.nie wieżę rzeby Legia strzeliła 3 bramki.Co najwyżej stać ich na jedną