Wreszcie się przyznali. Korona gra z Widzewem o puchary
To był niezwykle piękny sezon Korony Kielce, ale to co najpiękniejsze, być może dopiero przed nami. Żółto-czerwoni zamiast walczyć o utrzymanie, na finiszu rozgrywek biją się o europejskie puchary i mistrzostwo Polski. W przedostatniej kolejce Korona zagra na własnym stadionie z Widzewem Łódź. Apetyty są ogromne, ale czy kielczanie wytrzymają presję?
Piłkarze Korony długo zaprzeczali, że celem na ten sezon jest walka o mistrzostwo i puchary. Nie ujawniali tego po każdym kolejnym wygranym meczu, twierdząc, że skupiają się jedynie na najbliższym rywalu. Z perspektywy czasu widać jednak, że ten sposób myślenia im się zwyczajnie opłacił.
I dopiero teraz, po wygranym starciu z GKS-em Bełchatów, kieleccy gladiatorzy postanowili oznajmić: gramy o coś więcej! - Nie ma co zakłamywać rzeczywistości. Gramy o puchary i o mistrzostwo. Na dwie kolejki przed końcem możemy to wreszcie otwarcie powiedzieć - przyznał Paweł Sobolewski, który to spotkanie z powodu kontuzji obejrzał z trybun.
Kibice z takiego podejścia swoich pupili mogą się tylko i wyłącznie cieszyć. Znając trenera Leszka Ojrzyńskiego, nie ma dziś mowy o żadnym odpuszczaniu i w dwóch ostatnich decydujących potyczkach „Złocisto – krwiści” dadzą z siebie tyle, ile będzie możliwe. Przed meczem z Widzewem pojawił się za to problem dla zarządu kieleckiego klubu. Otóż możliwość tak ogromnego sukcesu sportowego zmusiła ich do poszukiwania środków na ewentualne premie dla drużyny. Wszak za zdobycie tytułu piłkarze zapisany mają dodatkowy milion złotych, a za miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach połowę tej stawki.
Niestety, Korona do potyczki z Widzewem przystąpi w niewiele mocniejszym składzie niż miało to miejsce w dwóch poprzednich konfrontacjach w Łodzi i Bełchatowie. Do składu wróci tylko Jacek Kiełb, który jest już w pełni sił po urazie. W czwartkowy wieczór na murawie zabraknie natomiast Macieja Korzyma i Kamila Kuzery (przymusowa pauza za kartki) oraz wspomnianego wyżej Sobolewskiego (kontuzja). Wobec tego skład Korony pozostaje dużą zagadką. Nie wiadomo na przykład, czy trener Ojrzyński zdecyduje się ponownie posłać do ataku, tak jak miało to miejsce w Bełchatowie, Pavola Stano. Prawdopodobnie „Panocek” wróci jednak do obrony, choć kielecki szkoleniowiec wielokrotnie udowadniał, że jest nieobliczalnym trenerem, a jego eksperymenty w większości przypadków kończą się sukcesami. Dlatego chyba możemy mu zaufać.
Widzew, który jest już pewny utrzymania w T-Mobile Ekstraklasie, ostatnio spuścił z tonu. Po zapewnieniu sobie ligowego bytu, podopieczni Radosława Mroczkowskiego grają apatycznie i bez jakiegokolwiek polotu. To właśnie Widzewiacy rozegrali, zdaniem wielu ekspertów piłkarskich, najgorszy mecz tego sezonu w całej lidze. Mowa o zremisowanym 0:0 spotkaniu wyjazdowym z Cracovią, które dla kibiców było niczym kara. Błędy swojego zespołu widzi doskonale szkoleniowiec łodzian, który w tym tygodniu pokazał podopiecznym film prezentujący 40 minut słabej gry Widzewa z tylko jednego (!) meczu z Lechią Gdańsk. - To zdecydowanie za dużo jak na ligową konfrontację. Byliśmy ospali, brakowało chęci, poddawaliśmy się w kluczowych momentach - twierdzi Mroczkowski.
Mimo takiej postawy Widzewa, piłkarze Korony nie mają prawa zlekceważyć swojego czwartkowego rywala. I to choćby dlatego, że spotkania tych dwóch drużyn zawsze były zacięte i dostarczały emocji kibicom. Statystyki przemawiają za Koroną, która do tej pory ze starć z Widzewem ośmiokrotnie wychodziła zwycięsko. Czterokrotnie lepsi okazali się łodzianie, a sześć razy zanotowano remis. W czwartek wieczorem jednak to nie papier będzie grał.
Korona musi dać z siebie maksimum, żeby nie odpaść z walki o grę w Europie przed ostatnią kolejką. Dwaj piłkarze kielczan muszą jednak zachować szczególny spokój. Mowa tu o Vlastimirze Jovanoviciu oraz Danielu Gołębiewskim, którzy są zagrożeni przymusowym odpoczynkiem w ostatniej kolejce, o ile z Widzewem otrzymają żółte kartki. Szczególnie bolesna byłaby strata „Jovy”, który ostatnimi czasy jest wiodącą postacią „Złocisto – krwistych”. A przecież w ostatniej kolejce Korona jedzie do Warszawy na mecz z Legią!
Czwartkową konfrontację na Arenie Kielc poprowadzi Robert Małek z Zabrza. Arbiter ten w tym sezonie sędziował jeden mecz z udziałem Korony – przegrany na wyjeździe 0:1 z Lechem Poznań. Pokazał wówczas kielczanom sześć żółtych kartek, a Maciej Korzym w konsekwencji dwóch napomnień zobaczył wyleciał z boiska.
Stawka i waga czwartkowego meczu jest ogromna. Nikogo nie trzeba zachęcać do przyjścia na godz. 18 na Arenę Kielc przy ulicy Ściegiennego. Wszystkich, którzy nie będą mogli pojawić się jednak na stadionie, zapraszamy na naszą relację na żywo Scyzorykiem wyryte!
fot. Paula Duda
Wasze komentarze