Vive z Wisłą grają o międzynarodowego mistrza. Reszta o polskiego
To co kielczanie zrobili w pierwszej połowie drugiego półfinałowego meczu play-off było niesamowite. „Żółto-biało-niebiescy” do przerwy prowadzili już 25:6, a ostatecznie wygrali 42:24. - Popełniliśmy za dużo błędów w ataku, z tego kielczanie zdobyli wiele bramek z kontr – stwierdził zawodnik Stali, Paweł Gawęcki.
- W niedzielę od początku musimy zagrać tak jak w ostatnich minutach dzisiejszego meczu – obiecywał po sobotnim meczu ze Stalą Mielec Mateusza Zaremba. Popularny „Zarek” i jego koledzy z zespołu słowa dotrzymali. Ba! Wykonali je nawet z nawiązką. W 10. minucie wygrywali już 10:1. - Wtedy właściwie było już po meczu – powiedział wyraźnie smutny szczypiornista Stali Paweł Gawęcki.
Kielczanie grali szczelnie w obronie, dzięki temu raz po raz mogli wyprowadzać szybkie kontry. Właściwie wszystko w ich grze się układało i było perfekcyjnie wykonywane, dlatego już do przerwy prowadzili 25:6. - Pierwsze trzydzieści minut zdecydowało o tym jak ułożył się ten mecz. Stal nie miała pomysłu na naszą szczeną obronę – stwierdził Tomasz Rosiński.
W drugiej połowie mecz był bardziej wyrównany, a podopieczni Bogdana Wenty mogli tylko kontrolować wysoką przewagę. - Wydaje mi się, że dostaliśmy najmniejszy wymiar kary. To co mój zespół zrobił w pierwszej połowie było skandaliczne. W przerwie wszedłem im na ambicję. Czwarte miejsce po sezonie zasadniczym zobowiązuje, niezależnie od tego z kim się gra. Po przerwie Vive nie dostało już tyle piłek do kontry – zauważył trener Stali Ryszard Skutnik. - W szatni powiedzieliśmy sobie, że nie zostaje nam nic innego jak walczyć i zachować jakąś twarz. Szkoda, że ten mecz nie wyglądał jak wczorajszy, gdy walczyliśmy przez 40. minut. Dziś brakło nam sił. Teraz czekamy na mecz w Mielcu – dodał Gawęcki.
- Po przerwie było więcej rozluźnienia w naszej grze, ale ciężko grać jeżeli po jednej połówce mecz się już praktycznie zakończył – zauważył Rosiński. Swoją drużynę chwalił trener Bogdan Wenta. - Pierwsza połowa była bardzo dobra w obronie. Sytuacje do kontry same się robiły. Było logiczne, że po pierwszych trzydziestu minutach mecz się już skończył. W drugiej połowie było mniej koncentracji, ale w obronie też było nie tak. Chcieliśmy żeby było trochę bardziej agresywnie – stwierdził kielecki trener.
W weekend zawodnicy Vive Targów zagrali ze Stalą dwa razy i oba miały zupełnie inne oblicza. Czy mielczanom w drugiem spotkaniu zabrakło sił? - Myślę, że nie. Wiadomo, że jest ciężko, bo warunki fizycznie nasze, a zawodników Vive są zupełnie inne. Teraz czekamy na sobotę i we własnej pełnej hali będziemy chcieli walczyć. Jesteśmy ambitni, ale dziś zawiedliśmy w pierwszej połowie – powiedział Skutnik. - Kielecki zespół w obu meczach nas rozgromił. W pierwszym spotkaniu próbowaliśmy walczyć z ambicjami do 45. minuty później zabrakło nam zdrowia. W niedzielę mecz rozstrzygnął się właściwie po dziesięciu minutach. Kielce obnażyły wszystkie nasze słabości. Druga połowa była może trochę lepsza. Teraz gramy trzeci mecz w Mielcu, spróbujemy powalczyć, nie mamy nic do stracenia – podsumował oba spotkania zawodnik Stali, Rafał Gliński.
Trener Skutnik zdaje sobie sprawę z podziału sił w polskiej lidze - Vive z Płockiem zagrają o międzynarodowego mistrza, a my gramy o polskiego mistrza Polski. Drużyna czeczeńska, ale wszyscy mają polskie paszporty – śmiał się szkoleniowiec mieleckiej Stali.
W rywalizacji do trzech zwycięstw zespół Vive Targów prowadzi 2:0. Kolejny, trzeci mecz w najbliższą sobotę w Mielcu.
fot. Grzegorz Tatar
Wasze komentarze