Podsiadło: Trzeba wierzyć we własne umiejętności
- W meczu z Bośnią nie odczuwałem już skutków mojej kontuzji. No może czasami pojawiał się lekki ból, ale przy takich emocjach jak dzisiaj, doskwierał on jakby mniej – mówi Paweł Podsiadło.
Mecz z Bośnią zakończył się waszym zwycięstwem, ale równie dobrze mogło być odwrotnie. Jak oceniasz waszą grę w tym meczu?
- Zwycięstwo nie przyszło nam łatwo. Cały mecz goniliśmy przeciwnika, przez 50 minut albo przegrywaliśmy, albo remisowaliśmy. W ostatnich minutach udało nam się wyjść na niewielkie prowadzenie i do końca spotkania nie oddaliśmy go. Byliśmy bardzo zdeterminowani, graliśmy konsekwentnie, twardo w obronie, dzięki czemu Bośniacy mieli olbrzymie problemy, by w końcówce meczu rzucić nam bramkę.
Zespół z Sarajewa postawił wam wysoko poprzeczkę. Widać, że nieprzypadkowo Bośniacy wygrali z Chambery i toczyli równorzędna walkę z Gorenje.
- Bośnia zagrała dzisiaj dobre spotkanie, aczkolwiek trzeba przyznać, że w dużej mierze to my im na to pozwoliliśmy. Jeżeli nie trafia się czterech karnych, do tego kilku innych setek, to przeciwnikowi gra się wtedy łatwiej. Tym bardziej się jednak cieszymy, że mimo tych stuprocentowych sytuacji, których nie wykorzystaliśmy, potrafiliśmy dowieźć zwycięstwo do końca.
Powoli stajecie się specjalistami od horrorów w Lidze Mistrzów. Tak było również dzisiaj, chociaż wynik może na to nie wskazywać.
- Na pewno to nie tak miało być. Gdybyśmy wykorzystali te wszystkie sytuacje o których mówiłem, to mielibyśmy ten mecz pod kontrolą. Było jednak inaczej, przez cały mecz wynik utrzymywał się w okolicach remisu, ale końcówka spotkania należała do nas. Mam nadzieję, że to szczęście również w następnych meczach będzie nam sprzyjać. Oby tak dalej.
Zagrałeś po raz pierwszy po kilkutygodniowej przerwie i chyba możesz być zadowolony ze swojego występu.
- Cieszę się, że dzisiaj nie odczuwałem zanadto skutków mojej kontuzji. No może tylko taki lekki ból, ale w takim meczu i przy takich emocjach ten ból doskwierał jakby mniej.
Gracie teraz bardzo dużo spotkań. Niektórzy mówią nawet o małym maratonie. Nie obawiasz się, że niebawem może dać znać o sobie zmęczenie?
- Mamy bardzo dużo ludzi do grania, więc nie ma mowy o zmęczeniu, czy problemach kondycyjnych. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Mamy wielu zawodników i każdy z nich może wejść na parkiet, a nasza gra w tym czasie na pewno nie traci na jakości. Jest to faktycznie taki mały maraton, ale teraz już koncentrujemy się tylko na środowym meczu z Wisłą Płock. Nic poza tym nie istnieje. Od poniedziałku ruszamy pełną parą i przygotowujemy się do tego meczu.
Jak oceniasz sytuację w waszej grupie po meczach czwartej kolejki? Jak wiemy Chambery zremisowało w czwartek z Lwami, a Veszprem pokonało dzisiaj Gorenje.
- Nikt się nie spodziewał tego remisu Francuzów i na pewno jest to niespodzianka. My jednak nie możemy się oglądać na inne zespoły. Musimy patrzeć na siebie, zdobywać punkty zarówno w meczach wyjazdowych, jak i tych u siebie. Nie ma większego znaczenia jakie wyniki padają w innych meczach. My jesteśmy najważniejsi.
W środę mecz z płocką Wisłą. Chyba nikogo nie trzeba dodatkowo mobilizować do tego spotkania, pomimo tego że to „tylko” mecz ligi polskiej?
- Ten mecz jest wyjątkowy. Zawsze szczególnie się do niego podchodzi, jest też większa mobilizacja. Wiadomo, że Płock będzie się chciał odegrać za poprzedni sezon i będzie chciał wygrać to spotkanie. My jednak gramy u siebie, znamy swoją wartość i na pewno będziemy przygotowani do tego meczu bardzo dobrze.
Mariusz Jurasik stwierdził, że waszym celem jest zwycięstwo w czterech najbliższych meczach. Jedno spotkanie już za wami. Myślisz, że ten cel jest do osiągnięcia?
- Pewnie, że tak. Trzeba wierzyć w swoje umiejętności, podchodzić do każdego przeciwnika z należytym szacunkiem i grać swoje. Na razie wszystko układa się po naszej myśli i mam nadzieję, że tak będzie nadal.
Rozmawiał Grzegorz Walczak.
fot. Paula Duda
Paweł Podsiadło w ataku na bramkę Bosni
Wasze komentarze