Brawo panie sędzio!
Jeżeli mielibyśmy porównywać widowiska sportowe do produkcji filmowych, z całą pewnością spotkanie pomiędzy Koroną, a Zagłębiem Lubin można określić mianem taniego horroru klasy B, którego reżyserem i głównym (anty)bohaterem był sędzia główny – Paweł Pskit… z Łodzi...
W perspektywie trzech najbliższych meczów, w których kielczanie zmierzą się z ŁKS-em, GKS-em Bełchatów i Widzewem, obsada sędziowska wydaje się co najmniej śmieszna. – Miał się odbyć mecz Korony z Zagłębiem i powiedzmy, że takowy był. Natomiast nie przegraliśmy z Lubinem, tylko z panem Pskitem... Z Łodzi. Najbliższe spotkania będziemy grać z łódzkimi drużynami i zostaliśmy na nie doszczętnie wykartkowani – mówi Kamil Kuzera.
Niewiadomo czemu, arbiter główny w ciągu całego starcia starał się każdą decyzję podjąć z wręcz aptekarską precyzją. To szczegółowe podejście do obowiązków przyjęło karykaturalną postać. Gra była przerywana za najdrobniejsze przewinienia, futbolówka przy wznowieniach musiała być ustawiona w sposób wręcz perfekcyjny, a zawodnicy byli obdarowywani kartkami za „faule”, których czasami nawet nie powinno się odgwizdywać. W rezultacie Pskit przestał panować nad sytuacją boiskową już po pierwszym kwadransie. Efekt? Aż siedemnaście żółtych kartek, trzech piłkarzy wyrzuconych z murawy, wysłanie na trybunę kierownika kieleckiej drużyny, kontrowersyjny rzut karny i przede wszystkim zepsute widowisko.
Tylko nieliczni „złocisto-krwiści” nie zostali tego dnia wykartkowani. Jednym z nich był Tadas Kijanskas. – Pierwszy raz w mojej karierze byłem świadkiem sytuacji, gdzie nasza jedenastka musiała grać przeciwko dwunastu zawodnikom. W pewnym momencie było nas dziesięciu... Zostawiliśmy na boisku wiele sił, ale było naprawdę ciężko. Wszyscy kibice widzieli jak wyglądało to widowisko – podkreśla reprezentant Litwy.
Publiczność zgromadzona w piątek na Arenie Kielc była wręcz zażenowana pracą sędziego. Z trybun można było usłyszeć wiele gorzkich słów, których w większości nie da się zacytować. Kwintesencją była sytuacja, kiedy po meczu kibice zgromadzili się nieopodal stanowiska Canalu + i krzyczeli głośno „Gdzie jest sędzia?”. – Zupełni inaczej sobie wyobrażałem mój setny występ w ekstraklasie. Niestety, jedynym aktorem tego widowiska był arbiter, nie piłkarze. Jeszcze teraz nie wierzę w to, co się stało. Aż tyle kartek? Przecież on zupełnie nie pozwolił nam grać w piłkę. Wielu z tych sytuacji nawet nie powinno się odgwizdywać – zaznacza Paweł Sobolewski, pomocnik „żółto-czerwonych”.
Jak te okoliczności oceniają zawodnicy zwycięskiego Zagłębia? – Myślę, że Korona od początku wyszła na to spotkanie bardzo naładowana. Grała bardzo agresywnie. Sędzia widział, co się dzieje, chciał to uspokoić, ale piłkarze kieleckiego zespołu dalej grali na granicy faulu – ocenia Szymon Pawłowski. Ale czy przypadkiem to właśnie Paweł Pskit nie był osobą najbardziej naładowaną podczas tej potyczki? – Proszę o to jego zapytać. Wiedzieliśmy, że gospodarze grają agresywnie i byliśmy na to przygotowani i podeszliśmy do tego spokojnie. Wiemy, że z arbitrem nie ma dyskusji i gramy swoje.
Kibice, którzy podchodzą do trybuny prasowej i mówią do dziennikarzy „skandal” odnośnie pracy arbitra – dawno niespotykany obrazek. Ale tylko w taki sposób można określić pierwszoplanową rolę Pawła Pskita w tym spotkaniu. Brawo panie sędzio!
Fot. Grzegorz Tatar/Paula Duda
Wasze komentarze
Z drugiej strony nie ma co sie dziwic ginekologowi, że zabiera glos w obronie c.py
Po kilku pierwszych śmiesznych kartkach przyszła frustracja zawodników i później posypały się bez sensu faule które faktycznie były na żółtka. Ale nie wyobrażam sobie tego bo ja byłem wkurzony a co dopiero piłkarze którzy zostawiają swoje zdrowie na boisku a przyjedzie taka menda z Łodzi i robi co chce! Sędzia był nieudolny i niekonsekwentny! Nie poradził sobie w tym meczu! Używał zbyt często gwizdka! No ale oczywiście zawsze się na Koronę coś znajdzie... A to że korupcja a to że drwale...