Drużyna z Kielc zaczęła podążać w nowym kierunku, Czy można mówić o odrodzeniu Farta?
Pomimo przegranej Farta, debiut Sebastiana Świderskiego można zaliczyć do udanych. Kielczanie zgotowali swoim kibicom pełen walki spektakl, który zakończył się dopiero po emocjonującym tie-breaku. – Widać postępy, jakie zrobiła drużyna Sebastiana – tak „Farciarzy” chwali były kolega „Świdra” z kędzierzyńskiego boiska, Guillaume Samica.
Zarówno zawodnicy Farta jak i faworyzowanej ZAKSY wiedzieli, że środowe spotkanie może być kluczowe dla ćwierćfinałowej konfrontacji. – Zdawaliśmy sobie sprawę, że po ewentualnej porażce, kolejny mecz byłby bardzo nerwowy. Na tym etapie nasza przegrana była niedozwolona – potwierdza libero zespołu gości, Piotr Gacek.
Jak to zwykle w meczach „o stawkę” bywa, jednym z decydujących elementów okazuje się postawa w polu serwisowym. Show w postaci pięciu asów kieleckiej publice zaprezentował Michał Ruciak. „Czarny koń” polskiej reprezentacji już od pierwszej odsłony, aż do samego końca piekielnie mocną zagrywką utrudniał kielczanom przyjęcie piłki. – Między innymi dzięki temu, że Fart popełniał wiele błędów serwisowych, tak łatwo wygraliśmy dwa sety - tłumaczy francuski przyjmujący. Wagę jakości przy wprowadzaniu piłki do gry podkreślał także Gacek. – Myślę, ze gdyby nie błędy popełnione przez kielczan na zagrywce, mogłoby być różnie.
Kędzierzynianie przekonali się o tym już na początku starcia, kiedy w pierwszym secie przegrali aż 20:25. Taka rozgrywka w wykonaniu „Farciarzy” wręcz prosiła się o swoistą kontynuację i nikt nie spodziewał się kryzysu w następnych partiach. – Nie byliśmy konsekwentni, choć wydaje mi się, że był to całkiem udany mecz. Przykro mi, że nie zdołaliśmy tego wygrać – podkreśla dobrze spisujący się w środowej potyczce kielecki rozgrywający, Pierre Pujol.
Francuz nie tylko zaskakiwał przeciwnika skutecznymi zagraniami, ale również kiwał, blokował, a nawet popracował w ofensywie. – Żaden ze mnie atakujący – przyznaje ze śmiechem. Oprócz osoby nowego szkoleniowca, motywacją do dobrej gry Pujola, mogła być obecność po drugiej stronie siatki jego francuskich przyjaciół – Guillaume Samicy oraz uznanego najskuteczniejszym zawodnikiem meczu, Antoniego Rozuiera. – Przyjemnie jest grać przeciwko swoim znajomym. Zwłaszcza, gdy cały czas wygrywamy my – komentuje Samica.
Dla Sebastiana Świderskiego potyczka z ZAKSĄ była bardzo ważnym momentem. Popularny „Świder” po raz pierwszy prowadził swoją drużynę nie jako lider na parkiecie, ale szkoleniowiec. Kibice ekipy przyjezdnej nie zapomnieli o latach, jakie spędził w Kędzierzynie-Koźlu – śpiewając „Sebastian Ś. przyjacielem naszym jest” okazali szacunek dla utytułowanego siatkarza. Filozofię trenerską Świderskiego chwali Piotr Gacek. – Myślę, że rola Sebastiana w tym meczu była bardzo istotna. Dzięki jego taktyce i oczywiście grze zespołu z Kielc stworzyło się bardzo dobre widowisko.
Najbardziej zaciętym i ukazującym wszystkie walory drużyn, był set piąty. – Ostatnia odsłona była jedną wielką dobrą siatkówką, pełną walki i ryzyka. Na pewno fajnie się to oglądało – ocenia Samica. W podobnie pozytywnym tonie Francuz wypowiada się również o kieleckich fanach. – Pamiętam, że w grudniowym meczu rozgrywanym w Kielcach, atmosfera także była świetna. Dzisiaj jednak hala była bardziej wypełniona publiką, która dopingowała swoją drużynę w bardzo fajny, kulturalny sposób.
Pochwały Francuza nie były przesadzone, bowiem świadkiem tak licznie przybyłych kibiców mury Hali Legionów są zazwyczaj tylko podczas spotkań Vive. Na głośny doping i świetną atmosferę zwraca uwagę także uwagę Pujol. – Nasi kibice są niesamowici. Wspierają nas cały rok, nawet w trudnych momentach. Chwała im za to!
Mimo przegranego meczu, kielczanie wciąż mają szansę na rozwinięcie skrzydeł. Najbliższy pojedynek rozegrają z częstochowskim Tytanem. Bój o miejsca 5-8 i szansę na europejskie puchary w Kielcach, „Farciarze” będą toczyli do dwóch zwycięstw.
Fot. Krzysztof Żołądek/swietokrzyskie.org.pl
Wasze komentarze