Szczęśliwy remis w Gdańsku
Z Legią i Wisłą piłkarze Marka Motyki wygrać nie mogli. Dzisiaj mieli już jednak zdobyć trzy punkty. Nie udało się - mecz w Gdańsku zakończył się remisem, a zdecydowanie bliżsi zwycięstwa byli gospodarze. Lechia zremisowała z Koroną 1:1 (1:0).
Kibice zgromadzeni na stadionie w Gdańsku nie mogli narzekać na nudę. Mecz był interesujący, obfitował w wiele dogodnych okazji bramkowych. I co najważniejsze - wynik spotkania do końca nie był jasny.
Pierwszą naprawdę dobrą sytuację stworzyli kielczanie. W 10. minucie po błędzie defensywy gospodarzy strzał na bramkę oddał Paweł Buśkiewicz, ale piłka trafiła tylko w słupek. Gdyby futbolówka leciała w światło bramki, to golkiper Lechii Paweł Kapsa nie miałby nic do powiedzenia... Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź lechistów. Na szczęście, po dobrym zagraniu Pawła Nowaka nikt z jego kolegów nie potrafił przeciąć piłki i ostatecznie wybił ją Piotr Malarczyk.
Ale już w 27. minucie było 1:0 dla Lechii. Marcin Kaczmarek, były piłkarz Korony, uderzył perfekcyjnie z rzutu wolnego i Radosław Cierzniak musiał wyciągać piłkę z siatki. Ta bramka wyraźnie podłamała "złocisto-krwistych". Kielczanie byli zagubieni, nie potrafili stworzyć dobrej okazji bramkowej.
Gospodarze mogli za to szybko podwyższyć prowadzenie. W 40. minucie Jakub Zabłocki przeprowadził ładną akcję, dobrym podaniem obsłużył Pawła Buzałę, ale ten uderzył niecelnie. Na zakończenie pierwszej połowy do wyrównania próbował doprowadzić jeszcze Edson, ale strzelił kilka metrów obok bramki.
Dużo więcej emocji przyniosła druga odsłona spotkania. Niestety, głównie za sprawą piłkarzy z Gdańska. Lechiści atakowali raz po raz, momentami Cierzniak był w ogromnych opałach. Bardzo aktywny był szczególnie Buzała, który jednak nie potrafił tego dnia wstrzelić się do bramki. Swoją okazję zmarnował też Zabłocki, inny były piłkarz Korony, który trafił tylko w boczną siatkę.
Korona nie miała nic do stracenia, dlatego trener Marek Motyka próbował korygować ustawienie. Na boisko weszli zawodnicy ofensywni - Paweł Sobolewski, Krzysztof Gajtkowski i Ernest Konon. I choć nic nie wskazywało na to, że kielczanie mogą zdobyć gola, tak właśnie się stało.
W 79. minucie dobry rajd na lewej flance przeprowadził Paweł Kal, który świetnie dośrodkował w pole karne. Tam był już Cezary Wilk, który uderzył głową niczym rasowy snajper i nie dał najmniejszych szans Kapsie.
Wyrównujący gol wzbudził złość w gospodarzach, a kielczanom dał nadzieję na skuteczną walkę o trzy punkty. To oczywiście zrodziło nerwową końcówkę. Gola jednak już nikt nie zdobył, choć obie strony miały swoje szansy. Bramkę na wagę zwycięstwa mogli zdobyć m.in. Edi i Łukasz Surma, ale obydwóm zabrakło szczęścia.
Teraz ekstraklasę czeka przerwa ze względu na mecze reprezentacji Polski. Kolejne spotkanie Korona rozegra u siebie z Zagłębiem Lubin w piątek 20 listopada (godz. 17.45).
Lechia Gdańsk - Korona Kielce 1:1 (1:0)
Bramki: Kaczmarek (27') - Wilk (79')
Lechia: Kapsa - Rogalski, Wołąkiewicz, Kozans, Kaczmarek - Nowak (83' Bajić), Surma, Pietrowski, Buzała (75' Kowalczyk) - Zabłocki (65' Wiśniewski), Lukjanows
Korona: Cierzniak - Kuzera, Hernani, Malarczyk, Kal - Kiełb, Wilk, Zganiacz (58' Gajtkowski), Edson (67' Sobolewski) - Edi, Buśkiewicz (73' Konon).
Żółte kartki: Kuzera, Kal, Malarczyk, Kiełb, Sobolewski (Korona)
Sędzia: Sebastian Jarzębak
Miało być zwycięstwo, a trzeba cieszyć się z jednego punktu
Wasze komentarze