Fart powalczył ze Skrą, ale trzy punkty zostają w Bełchatowie
Bardzo dobry, choć przegrany pierwszy set, słaby drugi, zwycięska trzecia partia i porażka w ostatniej części spotkania - tak w dużym skrócie wyglądał ostatni mecz Farta Kielce z fazie zasadniczej PlusLigi. Podopieczni Grzegorza Wagnera przegrali w sobotę w Bełchatowie z mistrzem Polski, Skrą 1:3.
Do gry powrócił Pierre Pujol, który ze względu na dolegliwości alergiczne nie mógł wziąć udziału w spotkaniu z Treflem Gdańsk. Jednak w kadrze na mecz w Bełchatowie zabrakło Xaviera Kapfera. W pierwszym secie nieobecność Francuza nie była jednak bardzo widoczna. Kielczanie weszli w mecz z dużym animuszem wypracowując sobie już na początku partii sporą przewagę punktową (7:3). Bełchatowianie jednak szybko odrobili straty (9:9). Od tego momentu przez dłuższy czas toczyła się walka z serii „punkt za punkt”.
„Farciarze” w niczym nie ustępowali doświadczonym rywalom. Na szczególną pochwałę zasługiwała gra w ataku Rafała Buszka i niezła dyspozycja w bloku kieleckiej drużyny. W końcówce Skrze udało się uzyskać trzypunktową przewagę (20:17), ale niezwykle waleczna postawa kielczan została wynagrodzona i Fart doprowadził do wyrównania (21:21). Podopieczni Grzegorza Wagnera mieli dwie szanse na wygranie seta, ale żadnej z nich nie wykorzystali. Potwierdzenie natomiast znalazło sportowe porzekadło „niewykorzystane sytuacje się mszczą”, bo po chwili to bełchatowianie rozstrzygnęli losy partii na swoją korzyść (29:27).
W drugim secie gra kieleckiego zespołu nie wyglądała już tak dobrze. Coraz bardziej widoczny był brak pewnego punktu drużyny, Xaviera Kapfera. Nieskończone przez „Farciarzy” akcje skutecznie kontrowali mistrzowie Polski, dodając do tego precyzyjne i silne zagrywki, z którymi nie potrafili sobie poradzić kieleccy przyjmujący. Skra z minuty na minutę powiększała swoją przewagę: na pierwszej przerwie technicznej prowadziła trzema oczkami (8:5), natomiast na drugiej już siedmioma (16:9). Bełchatowianie ostatecznie wygrali drugą partię różnicą aż dziesięciu punktów (25:15).
W trzeciej odsłonie podopieczni Grzegorza Wagnera prezentowali się podobnie jak na początku spotkania. Kielczanie na pierwszej przerwie technicznej prowadzili trzema punktami (8:5). Co prawda, w okolicach drugiej pauzy to Skra osiągnęła przewagę (17:15), ale tylko na chwilę. Końcówka seta należała już do Farta. Bardzo dobra dyspozycja duetu Miłosz Zniszczoł-Marcus Nilsson w końcówce pozwoliła kielczanom odnieść w niej zasłużone zwycięstwo (25:22) i podtrzymać szanse na wywiezienie z Bełchatowa korzystnego wyniku.
Niestety, czwarty set nie ułożył się dla „Farciarzy” tak dobrze, jak poprzedni. Gra kieleckiej ekipy nie wyglądała źle. Marcus Nilsson dalej bardzo dobrze spisywał się w ataku w czym starał się go wspierać Maciej Pawliński. To jednak nie wystarczało na grającą lepiej niż w trzeciej odsłonie Skrę. Rezerwowi bełchatowian wnieśli sporo ożywienia do gry swojej drużyny, co miało odzwierciedlenie w wyniku. Na pierwszej przerwie technicznej przewaga mistrzów Polski wynosiła trzy (8:5), na drugiej cztery (16:12), a w końcowej fazie seta nawet pięć punktów (18:13). Fart ostatkiem sił obronił aż trzy piłki meczowe, ale już czwarta próba należała do podopiecznych Jacka Nawrockiego. Bełchatowianie wygrali ostatnią partię (25:22) i cały mecz 3:1.
Porażka AZS-u Politechniki Warszawskiej z Lotosem Trefl Gdańsk sprawiła, że Fart na pewno w pierwszej rundzie play-off nie trafi na bełchatowską Skrę. Teraz podopiecznym Grzegorza Wagnera pozostaje czekać na rozstrzygnięcie spotkania AZS-u Częstochowa z Delectą Bydgoszcz. Zaważy ono o tym, z kim kielczanie zmierzą się w kolejnej fazie rozgrywek. ZAKSA Kędzierzyn – Koźle, czy Asseco Resovia Rzeszów? Odpowiedź już w najbliższy poniedziałek.
PGE Skra Bełchatów Fart Kielce 3:1 (29:27, 25:15, 22:25, 25:22)
Skra: Woicki, Winiarski, Możdżonek, Kurek, Wlazły, Pliński, Zatorski (L) oraz Kłos, Bąkiewicz, Atanasijević, Cupković.
Fart: Zniszczoł, Buszek, Pujol, Nilsson, Pawiliński, Kamiński, Żurek (L) oraz Jungiewicz, Kozłowski.
fot. Krzysztof Żołądek, swietokrzyskie.org.pl
Wasze komentarze
Jeszcze Częstochowa w plecy i będzie pięknie...