Nie model, a wojownik. Ojrzyńskiego problemy przed Jagiellonią
Odejdą, nie odejdą? To pytanie zadają sobie niemal wszyscy kibice Korony. A mowa o Tomaszu Lisowski i Hernanim. - Strata ich obu byłoby dla nas olbrzymim problemem - przyznaje Leszek Ojrzyński. To niejedyny problem szkoleniowca „żółto-czerwonych" przed inauguracją rundy.
- W sprawie Hernaniego rozmowy z Pogonią cały czas trwają. Nie doszliśmy jeszcze do żadnego porozumienia - mówił nam w piątek popołudniu dyrektor sportowy Korony, Jarosław Niebudek. Dalej nieznana jest też sytuacja Lisowskiego. Wiadomo o „zainteresowaniu ze strony zagranicznych klubów”, ale konkretów brak.
I właśnie ta niepewność czyni sytuację bardziej kłopotliwą. - Przynajmniej dla nas, sztabu szkoleniowego, bo tak naprawdę nie wiemy na kogo możemy liczyć - wyjaśnia Ojrzyński. W najgorszym wypadku, w meczu z Jagiellonią nie będzie on mógł liczyć aż na czterech defensorów. Pauzujących za kartki Kamila Kuzery, Tadasa Kijanskasa, Tomasza Lisowskiego oraz mogącego odejść Hernaniego.
W tym ostatnim przypadku, właśnie ze względu na szczupłą kadrę, transfer może nastąpić już po meczu. Tak przynajmniej, jak nieoficjalnie wiadomo, chciałaby Korona.
- Czy tak jest w istocie? To pytanie do działaczy. My przede wszystkim chcielibyśmy już grać. W lidze, o punkty - odpowiada lakonicznie Ojrzyński. Z grą, i to nawet tą treningową, wiąże się jednak kolejny kłopot. Chodzi o boiska. - Pogoda niestety krzyżuje nam plany. Liczyłem, że zaliczymy jeszcze kilka treningów na naturalnej nawierzchni, ale wszystko stoi niestety pod znakiem zapytania. Byliśmy w Turcji, mieliśmy dobre warunki, ale teraz jest problem. Nie wiem, czy zdołamy jeszcze potrenować na naturalnej trawie - martwi się.
Stąd i sobotni sparing z Niecieczą, ze względu na warunki pogodowe, rozegrany zostanie na sztucznej nawierzchni, na bocznym boisku kieleckiej Areny. - Dobrze przynajmniej, że śnieg nie pada - szuka szczęścia w nieszczęściu szkoleniowiec Korony.
W sobotę jego podopieczni zagrają aż 130 minut. - Podstawowa „jedenastka” jest już w mojej głowie, ale sparing z Niecieczą może wszystko zweryfikować - podkreśla. Cudów w tym meczu się jednak nie spodziewa. - Zaplanowaliśmy sobie tak ten okres tak, aby szczyt formy nastąpił w sezonie, a nie przed nim. Tak samo było w ubiegłej rundzie. Wtedy, w ostatnim sparingu (z Widzewem - przyp. red.) zagraliśmy słabiutko. Później tak źle nie było - przypomina.
Dodaje, że już po zakończeniu tego meczu, w Koronie zacznie się inna akcja - o nazwie „Jagiellonia”. -Czekamy już z wytęsknieniem. Sparingi to nie to samo co mecze o stawkę - zauważa. I dodaje: - Prezentacje przed rundą też są fajne, ale moi chłopcy wolą grać. A ja wolę trenować. Od tego jestem, a nie od prezentowania się i ładnego uśmiechania. To już zadanie dla modeli. Nas oceniać się będzie na boisku.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
ehhhhhh.....