„Jesteśmy wkurzeni, ale może to być dobry prognostyk”
- Cieszymy się z tego jednego punktu, ale z drugiej strony koło nosa przeszły dwa, które byłyby nam niezwykle potrzebne. Wszyscy nam uciekają w tej tabeli i ciężko będzie ich gonić. Liga jednak trwa dalej i mamy przed sobą jeszcze 6 meczów – mówił po porażce z Politechniką Grzegorz Kokociński.
Podopieczni Grzegorza Wagnera po porażce 1:3 z Tytanem AZS Częstochowa jechali do Warszawy po komplet punktów, który był niezbędny do zrealizowania przedsezonowego celu, którym było 6. miejsce po fazie zasadniczej. Niestety po pierwszych dwóch setach rywalizacji w stolicy jasne było, że plan nieco spalił na panewce. Na szczęście kielczanie ze stanu 0:2, zdołali doprowadzić do tie-breaka. - Możemy mieć pretensje sami do siebie. W dwóch pierwszych setach byliśmy bardzo zdenerwowani, bo wiedzieliśmy, że musimy wygrać. W trzeciej odsłonie wprawdzie też przegrywaliśmy 2:7, ale potrafiliśmy się jakoś zebrać do kupy. Zaczęliśmy walczyć razem i nie mieliśmy nic do stracenia. Zaczęliśmy dobrze grać we wszystkich elementach, a Politechnika zaczęła się gubić – stwierdził Kokociński.
I niewiele brakło, a „Farciarze” potwierdziliby siatkarskie przysłowie, że „kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3”. - Było dobrze aż do 9:7 w tie-breaku, ale wtedy znowu zaczęła się jakaś nerwowość. Jedna nieudana akcja spowodowała, że poleciała seria punktów gospodarzy. Zepsuliśmy też kilka zagrywek. Sytuacja się wtedy strasznie odwróciła. Przecież najpierw my sprzedaliśmy trzy bloki, a potem po zmianie stron tym samym odpowiedział AZS. Warszawa zachowała więcej zimnej krwi, ale nie można też powiedzieć, ze my nie byliśmy skoncentrowani do końca – żałował środkowy Farta.
Jednym z najlepszych zawodników tego meczu był właśnie Kokociński, który sprawiał ogromne problemy „Inżynierom”. Nasz siatkarz jednak nie krył rozczarowania po dramatycznie przegranym tie-breaku. Z drugiej strony jednak zauważył też pewne pozytywy. - Jesteśmy na pewno wkurzeni, bo były do wzięcia dwa punkty, ale musimy się zadowolić jednym. Być może jednak jest to dobry prognostyk przed meczem w Bydgoszczy. Udowodniliśmy, że potrafimy się zebrać. Jakbyśmy w Warszawie przegrali gładko 0:3, bo przecież długo się na to zanosiło, to ciężko by nam było się podnieść. Widać, że chcemy i umiemy grać. Punkty są w naszym zasięgu i teraz nie możemy się patrzeć na to co gra przeciwnik, tylko skupiać się na sobie. Potrafimy to zrobić, co udowodniliśmy doprowadzając do tie-breaka – zakończył Kokociński.
Z Warszawy Mateusz Kępiński
Fot. Krzysztof Żołądek
Wasze komentarze
Wygląda po prostu na to, że Wagner nie jest w stanie sobie z nim poradzić i zmusić czy zachęcić do większej pracy.